Monia, wiele zalezy od ziemi, miejsca itp. Ja np. mam 3 róże Princess Alexandra of Kent. Jedna posadzona w naszej, kiepskiej, rodzimej, a dwie w dobrej, wymienionej na sporą głębokość. Te dwie nie chorują wcale, a ta jedna niestety łapie plamki. Mimo wszystko uwielbiam tę różę i liczę na to, ze jak się mocniej zadomowi, rozrośnie się system korzeniowy, to będzie zdrowsza. Heidi ma z kolei genetycznie plamistość, więc może masz zdrową, bo nowe, tegoroczne? W pierwszym roku róże rzadko chorują

Oczywiście życzę Ci, żeby i w kolejnych sezonach były zdrowe, bo to piękne róże - kwiaty mają niezwykłe. Ja zamówiłam sobie Old Port, bo Heidi mi wymarzła w zimie - może i lepiej, bo nie miałabym sumienia jej się pozbyć z powodu tych ślicznych kwiatów.
Jeśli chodzi o Mme Pereire, to znowu wszystko zależy od ogrodu - jeśli masz w miarę zaciszny, to da radę i będzie śliczna jak np.u Aszki. Ma niezwykłe, ogromne kwiaty o wspaniałym kolorze. U mnie niestety nie dała rady, zbyt dla niej wietrznie zimą i mroźno, mimo zabiezpieczeń. Przez to, że była marna po zimie mogła też chorować, bo była mocno osłabiona. W ub.sezonie jeszcze jakoś odbijała, ale w tym to
bida z nędzą, więc już dałam sobie spokój
