Dokładnie to robimy na LM317.... stablilizujemy prąd. Co prawda są to stabilizatory napięcia, ale w takim układzie jak jest pokazany działają doskonale jako bardzo przyzwoite stabilizatory prądu.studzin pisze:najbezpieczniejszym sposobem zasilania diod LED dużej mocy jest zasilanie ze stabilizacją natężenia prądu.
W swoim układzie zbudowanym na LM317 i zasilanym z zasilacza prawie 20V uzyskałem sprawność na poziomie 80-90% (szeregowo po 5 LEDów czerwonych + 1 LED niebieski + jeden stabilizator prądu na LM317 na kórym odkłada się zaledwie 2-3V). Jeżeli porównać cenę LM317 i opornika (około 1zł) do bardziej profesjonalnego stabilizatora prądu dedykowanego do LEDów (co najmniej 10zł)...to wychodzi, że te różnicy w cenie nie odzysakamy przez bardzo długi czas świecenia LEDów oszczędziając na prądzie dodatkowo 5-10% energii mniej ;).studzin pisze:Poza tym stosowanie stabilizatorów liniowych (LM i podobne) mija się z celem, ponieważ one "nadmiar energii" przetwarzają na ciepło i naszą ekonomię diabli wzięli.
Te przykładowe 9zł różnicy w cenie to 15000h świecenia jednej 1W diody LED (zawyżając cenę prądu do 60gr/kWh), licząc po 12h dziennie przez 2 miesiące, kiedy to doświetlam rozsadę, to daje ponad 20 lat zanim się zwróci. Nie przekonuje mnie taka ekonomia.
Oczywiście jeżeli tanim kosztem (<2zł) jesteśmy w stanie uzyskać oszczędności rzędu 10% to się opłaca, ale w pewnym momencie każdy kolejny procent zysku energetyczniego jest okupiony sporym wydatkiem finansowym.. to się nie opłaca do takiego zastosowania. Co innego gdyby te ledy świeciły non stop przez cały rok... wtedy faktycznie zgodzę się, że warto zainwestować w zasilacz prądowy o większej sprawności.
Tak, to prawda co piszesz, z tego powodu nikomu nie polecam stosowania 3W diod z których bardzo trudno odprowadzić ciepło. Dodatkowo radiatory miedziane kosztują - i to sporo! Natomiast 1W diody (dodam, że już zakupione z małym radiatorem w postaci gwiazdki) chłodzą się u mnie całkiem skutecznie przylepione do arkusza blachy. Dodajmy, że jak było policzone wcześniej przez 20lat muszą wytrzymać 15000h - czyli zaledwie 15% średniej żywotności tego typu elementów elektronicznych. Watpię czy za 20lat nadal będę używał tego doświetlacza ;)studzin pisze:2. Proponuję większą uwagę zwrócić na samo chłodzenie. Wraz z temperaturą złącza, jasność diody, a co za tym idzie jej sprawność i żywotność lecą na łeb, na szyję.
No niestety spektometru pewnie nikt z nas nie ma... i zapewne mało kto miałby dostęp. Zakup tez z całą pewnościa nie wchodzi w rachubę. Najprostszym pomiarem niech zatem będą dla nas.... prawidłowo rosnące siewkistudzin pisze:3. Jaką macie pewność, że kupowane diody trzymają parametry? Ktoś może robił test porównawczy z rtęciówkami/sodówkami? Zakładam, że i tak nikt nie ma dostępu do spektrometru .

Swoja drogą bardzo mnie ciekawi możliwość użycia aparatu foto jako prostego narzędzia do pomiaru widma i natężenia światła - niestety na razie nie miałem kiedy wyszukać informacji na ten temat.