Za chwilę zacznie się szaleńczy pościg za nowymi różyczkami. Oferta już teraz jest ciekawa, a będzie przecież jeszcze ciekawsza. Do tego kusić nas będą promocje i czasami przekonująco niska cena. I co z tego, że większość z nas po jesiennych zakupach obiecało sobie, że wiosną nie zakupi już ani jednej różyczki, bo przecież miejsca już w ogrodzie nie ma. Po zimie, w jakiś zupełnie cudowny sposób, nasze ogrody się powiększają i zawsze jedną, dwie albo i kilka róż się mieści.
Od tygodnia czy dwóch szukam idealnej róży. Myślę, że nie jestem jedyna. Dla każdego z nas idealna oznacza oczywiście co innego. Ja lubię długokwitnące, powtarzające, szlachetnie klasyczne. Uwielbiam duże krzaczki obfitujące w kwiaty. Zapach jest na drugim miejscu. Ktoś inny uzna, że idealna róża to taka, której zapach rozchodzi się w powietrzu, drażniąc powonienie sąsiada czy też cudownie pnąca się po murku, albo taka, która tam gdzie inne przemarzają - nie przemarza.
Były już na naszym forum wątki - najpiękniejsze róże ( w poszczególnych latach) . Może warto reaktywować temat. Nie zależy mi, aby mówić, która róża w tym roku okazała się gwiazdą ogrodu. Czasami nasze panienki robią sobie przecież przerwę, bo to albo deszcz albo słońce i nie zachwycają tak , jak zazwyczaj. Myślę, abyśmy w tym wątku spróbowali wskazać na róże, które wg nas są najlepsze, idealne lub prawie idealne - ocenimy je na przestrzeni lat .
Gdybym miała wskazać jedną, pewnie zdecydowałabym się na niezawodną
Queen Elizabeth. Wszystkie krzaczki ( 4) pięknie się rozwijają. Są zdecydowanie odporne na choroby. Zaczęły kwitnienie w czerwcu i tylko z małymi przerwami kwitły aż do listopada. Nie przeszkadzał im deszcz ani mocne słońce. Kwiaty dość długo się utrzymują i wytrzymują także w wazonie. Pokrój krzewu jest zwarty, a kwiaty nie powodują opadania grubych pędów.
