No
Na przykład mój brat. W akademiku, a potem na stancji, nauczył się gotować "samowystarczalnie", podczas gdy w domu pod opieką mamy i siostry, umiał co najwyżej pierogi ulepić.
Nie święci garnki lepią ;-) i nie święci w nich mieszają
"Dużo ludzi nie wie, co robić z czasem. Czas nie ma z ludźmi tego kłopotu. " (Magdalena Samozwaniec) Moje linki- i aktualny Wizytówka
Witajcie !
Aby było wesoło, opowiem taką oto historię. Autentyk.
Lata wczesne siedemdziesiąte.
Babcia złapała potężną anginę i przez kilka dni miała nie wychodzić z łóżka.
Pierwszego dnia miał się babcią opiekować dziadek. Rano pozostali domownicy udali się do pracy, szkoły.
Około 9 rano babcia poprosiła dziadka o ciepłą herbatę.
Dostała ciepłą wodę / nie zgotowaną / z wsypaną, pływającą na wierzchu herbatą.
Dzidek został pouczony, że wodę należny wpierw zagotować a potem zalać herbatę.
Skruszony pomaszerował do kuchni.
Po kilku minutach zjawił się z łyżką pełną wody i podtykając babci pod oczy zadał takie oto pytanie. Niusiu, czy ta woda to już jest gotowana? On tego nie wiedział !
Biedna babcia musiała wstać i zrobić herbatę. Jego biedaczka to przerastało, a był to wykształcony i wyjątkowo mądry człowiek.
Ja również opowiem Wam autentyczną historię.
Syn mojej kuzynki był tzw. "francuskim pieskiem", delikatniś do przesady a o jakichś domowych zajęciach nawet mowy nie było, gdyż nagle napadała go jakaś "choroba". Trwało to aż do poboru do wojska. Niestety, trafił do jednostki WOP, obecnie Straż Graniczna, która mieściła się blisko jego domu. Jego matka, do spółki z babcią zatroskane jego losem, niemal codziennie dostarczały mu posiłki, gdyż jak nie trudno się domyślić, kuchnia wojskowa mu kompletnie nie odpowiadała. W końcu jego ojciec, widząc co się dzieje, poszedł do dowódcy jednostki z prośbą, by przeniesiono go gdzieś na strażnicę na bezludziu, daleko od domu. Tak też się stało. Tam, wyjęty spod klosza matki i babci, nie tylko cudownie wyzdrowiał, ale również całkowicie zmienił swój sposób patrzenia na świat. I tu ciśnie mi się na usta stara prawda: do ludzi po rozum, do matki po serce.
Ja powiem tak..jak braknie mamy czy tam drugiej połowy to wtedy się samemu uczy gotować ,sprzątać,prać,prasować...
Najgorzej jest jak mamunia albo babcia przez większość życia pod nosek gotowe podstawiają...później samemu i wodę można przypalić...