hanka55 pisze:
Don Arturo, pod W-wiem zostało ok. 400 róż.
Tu, nawet nie liczyłam bo każda zima, to dla nich, jak biała śmierć.
Może hoye gruboskórne, zastąpią pasję zielonego zbieracza?
Szkoda tylko, że tych zimnoznosnych jest niewiele.
Masz rację - lata wyjątkowo chłodne i paskudne w tym roku.
Jedyny plus- psy nie cierpią z gorąca i nie musze kilka razy dziennie latać z nimi do rzeki.
To troche smutne mieszkać w takich zimnych górach , kochając tak rośliny... Jak Pisałaś , że róże zakwitają u Ciebie w sierpniu...

. A np. na początku maja , nie raz coś np. z jednorocznych zniszczą zimne noce...

. Ja własne siewki jednorocznych sadziłem 12 kwietnia..

i nic im nie było..

. Ale nasze góry są piękne i z drógiej strony na pewno warto w nich mieszkać

.
Jeszcze z inej strony , to nieraz u nas coś zakwitnie i przekwitnie a u Ciebie dopiero rozkwita i my Ci wszyscy zazdrościmy

. Np. na wiosnę krokusy

czy tam lilie itd.

.
Czytałem coś , że za wcześnie Odkryłaś róże i podciełaś ( marzec ? ) i widziałem zdjecia wymarznietych

. Może w pryszłym sezonie lepiej zaczekać do połowy kwietnia.. ?

( skoro w górach chłodniej ) . Nie chcę nikogo pouczać bo to Ty jesteś specjalistką

, tylko chcę wiedzieć , jak to jest w różnych częściach Polski z różami i usłyszeć rózne zdania , bo też je bardzo kocham

i że tak powiem wymienic się wiedzą

.
Tle róż mi sie u Ciebie podoba.. , wszystkie.. , ale niekróre bardzo...

.
Ja mam takie zwykłe i tylko 25 szt...
Lato w tym roku nie udane..

. Cały deszczowy czerwiec zmarnowany...

. Wczoraj wieczorem w koszulce na szelkach wyszedłem na balkon i mało nie umarzłem...

.
Zimoznośnych mało

, tzeba rozkochać sie w iglakach...

.
Hojki w domu na pewno będa cieszyc w długie zimowe wieczory i nie tylko

. Jakby odrobinka zielonego ogrodu w domu

.
Pozdrawiam serdecznie
