Witam Wszystkich, którzy gościli w moim ogrodzie. Niezmiernie ucieszyłam się z Waszych odwiedzin. Dziękuję za bardzo miłe słowa i rady. A oto opowieść o tym jak powstawał żywopłot.
Jak zauważyliście na zdjęciu zimowym, moja działka przechodzi w pole, które zresztą także jest nasze, ale wydzierżawiliśmy je. Otwarta przestrzeń powoduję, że wiatr szaleje po naszej działce, mocuje się z drzewami i nawiewa na podwórze śnieg z pola. Całą zimę zastanawiałam się jak odgrodzić się od pola. Nie podobała mi się wizja równo przyciętego żywopłotu – to nie mój styl – nigdy nie lubiłam kątów prostych

. Zaczęłam szukać w Internecie natchnienia i tak trafiłam po raz pierwszy na to cudowne forum

Była akurat dyskusja o żywopłocie i ktoś napisał, że jeśli się ma dużo miejsca to najładniejszy jest żywopłot nieformowany, składający się z różnych krzewów. Zastrzygłam uszami – miejsca to ci u nas pod dostatkiem, a różnorodność form i kolorów to to, co lubię najbardziej. Zaczęłam, więc czytać w różnych poradnikach Internetowych, co można posadzić na taki żywopłot. Zrobiłam sobie listę krzewów, które chciałabym mieć w moim żywopłocie. Ważne dla mnie było, aby krzew był cały rok ciekawy, tzn. ładny kolor liści, kwiaty, owoce, które byłyby ozdobą zimą, a jeszcze kolorowe pędy – takie jak u derenia białego – to był zresztą pierwszy krzew, którego byłam pewna – muszę go mieć. Z listą tą poszłam do ogrodnictwa z pytaniem czy mogę to wszystko u niej kupić. Pani zapewniła mnie, że oczywiście, zostawiła sobie moją listę i obiecała mi zgromadzić wszystkie moje wymarzone krzewy. Nie muszę wam mówić, że wypisałam bardzo konkretne gatunki – np. nie chodziło mi o jakąkolwiek kalinę tylko o kalinę wawrzynowatą Purpureum, złotlin, ale odmiana o pełnych kwiatach, pigwowiec pośredni Nicoline, tawuła van Houttee’a, a później okazało się, że nie wszystko zgadza się z moją listą. Bardzo chciałam posadzić żywopłot w wielkim tygodniu. Wyczytałam, bowiem w kalendarzu księżycowym, że to najkorzystniejszy okres na sadzenie. Byłam nawet gotowa narazić się całej wsi i sadzić rano w wieki piątek. Ale pani z ogrodnictwa mnie przekonała, że to za wcześnie, roślinki nie mają jeszcze listków i nawet najlepszy ekspert może pomylić gatunki, a poza tym nie widać czy czasami nie są przemarznięte. Następny dobry okres do sadzenia według kalendarza księżycowego był 26 kwiecień, ale to dla mnie było za późno, no i w tym dniu miałam zapowiedziany cały dom gości. Ostatecznie kupiłam 20 roślinek 18 kwietnia i wzięłam się do sadzenia. Dzień wcześniej kupiliśmy 10 sosen. Posadziliśmy od pola rząd sosen, a ok. 2 metry przed nim krzewy w tzw. zygzak, czyli naprzemiennie. Posadziliśmy na pasie 20 metrowym 18 roślinek. Nie wiem czy to nie za gęsto, ale w końcu chodzi mi o stworzenie zielonego ekranu. Z tych 18-tu nie przyjęły mi się dwa ogniki, berberys zimozielony i machonia – czyli wszystkie zimozielone. Moim zdaniem roślinki te były przemarznięte. Za ogniki pani z ogrodnictwa dała mi żółtego jaśminowca i kalinę, później dokupiłam jeszcze pęcherznicę Diabolo, a od znajomej dostałam sadzonkę złotlina o pełnych kwiatach. Moje krzaczki posadziłam w następującej kolejności – patrząc od murka po stodole – złotlin japoński, krzewuszka cudowna, derenie białe Elegantissima i Gouchaulti, ligustr, berberys ottawski (nie jestem tego pewna), kalina koralowa Roseum, złotlin japoński Pleniflora, jakąś tawułę, jaśminowiec wonny Aureus (chyba), pęcherznica kalinolistna Diabolo, forsycja o żółtych listkach, jakiś jaśminowiec, śliwa dziecięce, berberys zielony (???), żylistek (??), krzewuszka cudowna Variegata i jeszcze jeden ligustr.
Żywopłot nie jest na całą szerokość działki tylko w jej środkowej części. Po jego stronie południowej zaczyna się stary sad, zaś od północy dochodzi do stosiku cegieł, które jeszcze tam trochę postoją. Zresztą w tej okolicy chcemy kiedyś założyć oczko wodne, a dalej jest skarpa z drzewami owocowymi oraz starą dużą wierzba i dużym także starym krzakiem dzikiej róży. Skarpę tą chciałabym w przyszłości gęsto obsadzić drzewami.
Uff – chyba was zagadałam na śmierć

A poniżej zdjęcia tego o czym pisałam.
