Witajcie!
Dzień dzisiejszy był niesamowicie urozmaicony. Przede wszystkim wiał nieprzyjemny wiatr, od czasu do czasu padał deszcz, sypnęło gradem, ale przeważały chwile ze słońcem.
Na działce nie byłam, nie trzeba było niczego podlewać, chwaściory nie wychodzą z ziemi, a w domu przed świętami jest co robić.
Zresztą na najbliższą sobotę też zapowiedzieli się goście, wobec tego niektóre przedświąteczne czynności zmuszona byłam przyspieszyć. Jednak nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Mniej roboty zostanie na ostatni tydzień.
Kasiu100780 - deszczyk też ma swoje plusy, pozwala bez wyrzutów sumienia spokojnie sobie poleniuchować. A! Jeszcze wyręcza w obowiązku podlewania roślinek.
Marysiu [Maska] - rozumiem, że nareszcie kładziesz się w normalnej porze do łóżeczka i nie kocołujesz po nocach, jak robiłaś to jeszcze nie tak dawno.
Zgadzam się z Tobą co do wydolności naszych organizmów. Ja sobie nawet trochę dzisiaj popłakiwałam podczas domowych czynności i doszłam do ostatecznego wniosku, że czas umierać, bo sił coraz mniej i coraz wolniej poruszam się po domu.
Taka mnie chandra dopadła, że aż sama siebie potem pokrzyczałam. Ostatecznie zebrałam się do kupy i jakoś sobie poradziłam. Nie wiem tylko, na jak długo wystarczy mi pozytywnego myślenia.
Wybacz, kochana, bo nieładnie się tak rozklejać. Już nie będę.
Dziękuję za pochwały w imieniu mojej (naszej) menażerii i kwiatków.
Od dwóch dni tylko M ze zwierzyńcem na działkę jeździ, a wraca rzeczywiście późno. Oboje też późno wracaliśmy, a to dlatego że żal opuszczać miejsce, gdzie tak ładnie przed wieczorem ptaszki śpiewają.
Życie towarzyskie cieniutkie na działkach, bo starsza pani sąsiadka po wylewie i młodsza też nie przychodzi, nie może zostawić chorej bez opieki. Dwie najbliższe sąsiadki zaglądają
od wielkiego dzwonu, a "Młody" zawsze się spieszy.
Szczerze mówiąc, to ja nawet lubię taką sytuację, ponieważ ona pozwala mi się wyciszyć wewnętrznie. A bardzo tego teraz potrzebuję.
Odpoczywaj, Marysieńko kochana, wysypiaj się i nie przemęczaj.
Irenko [adamiec] - zastanawiam się, ile czasu potrzebujesz, by się wyspać. Przecież wkrótce o takiej porze już dzień biały się zacznie. Ja sypiam osiem godzin i ani minuty krócej. Fakt: nie muszę w nocy wstawać dla opieki nad kimś. Natomiast nigdy nie sypiam w ciągu dnia. Nie potrafię.
Irenko, staram się z pokorą przyjmować, co Bóg daje, ale nie zawsze mi się to udaje. Dzisiaj miałam gorszy dzień i dobrze że M był nieobecny, bo pomyślałby, że jestem ciężko chora. Na szczęście trwało to krótko i szybko się pozbierałam.
Twoje słowa sprawiły mi ogromną przyjemność. Bardzo serdecznie Ci dziękuję.
Malwinko - cieszę się, że Twoje heliotropy mężnieją. Będziesz z nich zadowolona, gdy zapachną w ogrodzie i przyciągną kolorowe motylki.
Mnie czasu w zasadzie nie brakuje, ale godziny i minuty, całe dni jakieś krótsze i znacznie mniej zdążam zrobić niż jeszcze rok temu.

Ogromnie mnie to denerwuje, choć rozumiem, że każdy wiek ma swoje plusy i minusy.
Danusiu [danuta z] - powiedziałam M, że jego gołąbki też mają swoje święto. Jego reakcja była taka: "Muszę pomyśleć, jak uczcić to święto". No to mu podpowiedziałam, by kupił ptakom kwiatki.
Mój balkon zastawiony minifoliakami, zabezpieczony siatką
antywłamaniową, tzn.
antykocią, tzn. taką specjalną, zabezpieczającą, by kota nie spadła z dziewiątego piętra.
Jednak dzięki foliaczkom wypełnionym po brzegi sadzonkami mam balkon zieloniutki.
Basiu [apus] - poczekaj, podrosną i będziesz uszczykiwała.
Deszcz wiosenny pożądany,

tylko dlaczego jednocześnie zimno się zrobiło...
Stasiu -

a czyimi sprawami miałabyś się zajmować, jeśli nie swoimi, kochana?!
Tytuł do czegoś zobowiązuje, nie mogłam więc pominąć żadnego składnika mojej działeczki. Powinni tam jeszcze znaleźć się ludzie, ale nie każdy życzy sobie swoje podobizny w necie pokazywać.
Deszczyk już był potrzebny, przynajmniej u mnie. Jedynie mrozu się boję,

bo morele i brzoskwinia kwitną.
Myślisz, że będziemy się opalać?

Wieszczą mokre lato. Oby się mylili.
Madziu [Madziagos] - cieszę się i zapraszam.
Tulipany
zza płota.

Jakiś czas temu pisałam, że za siatką "posiałam" malutkie cebulki przybyszowe tulipanów.
I proszę: wszystkie wylazły z ziemi tworząc lasek. Natomiast duże dorodne cebule wysadzone na rabatach gramolą się powolutku i ponad połowa przepadła. Ot, ironia losu.
Życząc Wszystkim dobrej, spokojnej nocy i ładnego piąteczku, oddalam się do jutra. 