Aniu, Adrianno, AniuDS Ewo Dziękuję bardzo
Izuś, ja należę to tych bezobsługowych. Moje zabiegi to podlewanie co jakiś czas herbatką liściastą z cytryną, a co cztery tygodnie granulki rozrzucam , substrala. I na zimę porządnie podlewam i okrywam siatką cieniującą. To wszystko. Od czasu do czasu jakiś mączniak, ale to tylko na tym żółtym.
Skrzyni nie mam wyłożonej niczym. Dziury tylko porobione w dnie, chociaż nadmiar wody ucieka też przez boki. Raczej specjaliści Ci powiedzą,że to nieprawidłowe, bo skrzynia szybko się rozpadnie, ale jak ją robiłam byłam na początku drogi ogrodniczej. Ja postaram się jednak zabrać za porządki, ale to trochę potrwa.
Ula, wstrętne te opuchlaki. Jak na razie odpukać

nie miałam. W razie czego będę biegać do ciebie po radę. Mój pierwszy rododendron posadzony został 5 lata temu. To ten na którym widać psa. Posadziłam go w dziurze wykopanej w trawniku, tylko nasypałam ziemi do rh. Był bardzo marny, żółkł i miał mało pąków. Gdzieś usłyszałam o tej metodzie z cytryną, stwierdziłam dlaczego nie. Jak syna na homeopatii wychowałam to może i rh pomoże. Zaczął się poprawiać. Po 2 latach postanowiłam zrobić całą rabatę kwasolubnych. Trochę gorzej radzą sobie u mnie azalie, ale będę próbować. To jest moja ulubiona rabata, oprócz tej z hostami i żurawka. Może dlatego, że jest najbardziej konsekwentna i uporządkowana. Byliny za bardzo mną zawładnęły. Nie potrafię ich pokonać. Kuszą i kuszą.