Witajcie

Mogę się tylko
Przepraszam za te moje nieobecności, jestem tak zawalona pracą, że czasu jak na lekarstwo...
Dzięki, że zaglądacie Kochani, mimo, że ja ostatnio tak zaniedbałam wątek
Ale
jezdem, żyję i nawet zaczynam normalniej funkcjonować. Pod koniec sierpnia wróciłam z Młodym z sanatorium.
Byliśmy w Rabce, prawie całe wakacje się byczyliśmy, niestety bez dostępu do netu, a dni wypełnione po brzegi zabiegami, spacerami i zabawami
Było super, a po powrocie wpadliśmy od razu w wir szkolny i pracowy (przez 3 miesiące nieobecności w domu trochę się nazbierało

).
O odkopaniu chałupy spod trzymiesięcznej warstwy zaniedbań nie wspomnę
E-babciu, masz rację, jest smacznie, niektóre odmiany pomidorów zaskoczyły mnie i smakiem i plennością, a przede wszystkim odpornością na nieobecność ogrodnika (a może rosły tak dlatego, że im nie przeszkadzałam

). Przy tych warunkach pogodowych dziwię się, że cokolwiek przetrwało i coniebądź nawet spróbowałam. Na szczęście udało mi się prysnąć pomidory dwa razy, pewnie tylko dlatego jeszcze żyją. Mąż kiedy mógł, to mnie zmieniał na weekendy przy Młodym i przyjeżdżałam popryskać i coś porobić. Ale było wariactwo z takim ogrodowaniem na odległość 250km
Marzenko, moje też częściowo w donicach, ale już powoli będę je likwidować, chociaż się trzymają. Mają być niskie temperatury, a nie będę miała czasu na zabezpieczanie itp... Skończę sezon wcześniej niż zwykle, zwyczajnie nie mam siły i czasu, a pogoda też się
spaściła. Kochana, jestem strasznie ciekawa co u Ciebie, zaraz lecę poczytać, ale znając Ciebie, to nabroiłaś pewnie w swoim siedlisku, że go nie poznam
Eluś, Twój skarb najmłodszy pewnie urósł przez wakacje, zaraz lecę do Ciebie też poczytać, a może fotki Dzidzi też znajdę?
Olu, jak dobrze Cię czytać

Już pomaszerowałam

i nawet coś upiekłam, a bałam się, że zapomnę jak się piekarnik włącza. Czasem po prostu nie da się wszystkiego ogarnąć. Na wyjeździe wszystko nam pod nos podstawili, to i wysilać się nie trzeba było
Reniu, mam nadzieję, że lepiej ze zdrówkiem

Faszerowane dynie mówisz..? Właśnie kilka zebrałam, niestety zwykłe, nie makaronowe, ale może się zawinę do kuchni z nimi i coś wykombinuję. Na dynię makaronową mam przepis, ale nie próbowałam jeszcze. Siałam je 2 razy ale mi nie wzeszły

Kupię świeże nasiona i na przyszły rok spróbuję. A przepis mam na dyniowe spaghetti: Dynię rozkroić wzdłuż na połówki, oczyścić, posmarować lekko miąższ oliwą, oprószyć solą i ziołami i wstawić do piekarnika na 20-30 minut, zależnie od wielkości. W tym czasie przygotować sos boloński, mięso mielone podsmażyć z cebulką, dodać passatę pomidorową, zioła, doprawić i chwilę pogotować aż smaki się połączą a mięso będzie uduszone. Dynie wyjąć, gorący miąższ poruszyć widelcem, żeby się rozbił na niteczki, wlać do każdej połówki sos i podobno pycha.
Kurczę, muszę ten cydr spróbować, już mnie korci od jakiegoś czasu ale ciągle nie ma okazji
Asia, tak jest

Się melduję

Trochę pichcić muszę, bo głodomory by mnie zjadły
Ostatnio na kolację robiłam zawijańca drożdżowego (wiem, wiem, niezdrowo

) ale był z warzywami, więc winy częściowo odkupione

Cyknęłam go nawet i zaraz go tu wklepię.