Zapowiada się kolejny ładny słoneczny dzień. Szkoda, że dla mnie nie ogrodowy, dziś spędzę go w krakowskich korkach

Nawet jak wrócę nic nie zrobię, jedynie ptaszkom obowiązkowo sypnę do karmników ziarenek. Przylatują gromadnie sikorki, tak miło się je ogląda, jak ziarenko spadnie to z ziemi skrupulatnie wydziobią gołębie i tu zastanawiam się czy to dzikie czy własność sąsiada.
Lubię ptactwo podglądać, choć wydaje mi się że ono też mnie obserwują, szczególnie jak idę z dzbankiem ziaren, nasypię a ich zaraz nadlatuje sporo. Żałuję, że nie mam dobrego aparatu i nie mogę ich sfotografować
Iwonko chciałam zapleść warkocze rosplenicom, ale takie sztywne z ostrymi krawędziami, wolałam oszczędzić dłonie. Więc tradycyjnie chochoły, które jak piszesz fajnie wyglądają.
Mak to samosiejka, coś mu się poprzestawiało, łodygę kwiatową ma bardzo krótką, ten kwiat schowany wśród liści makowych. Przyroda nas zaskakuje.
Marto wczorajszy dzień był piękny

aż dziw że po koszmarnej sobocie taka pogoda nastała. Większość dnia spędziłam w ogrodzie, obserwowałam ptactwo, chodziłam wśród rabatek, wymyślałam zmiany

dobrze, że dzień coraz krótszy, wcześnie robi się szarówka co mnie zmusiło do powrotu na domowe pielesze bo pewno tych moich szalonych pomysłów byłoby więcej
Liści jeszcze sporo się utrzymuje, także na brak pracy z pewnością długi czas nie będę narzekała.
Dobrze rozpoznałaś to mak bylinowy, rozsiewa się jak zwariowany po całym ogrodzie. Ileż ja siewek wyrywam wiosną

nie chcę aby mnie satelity namierzyły, że mam plantację

Zostawiam je tam gdzie ja chcę, a zaczynałam od jednego małego krzaczka. W czerwcu na moje pięknie kwitnące maki miałam nalot pszczółek, takiego widoku nie widziałam nigdy, nagrałam filmik, bo bardzo ich pracowitość mnie zainteresowała.
Żubrówkę dostaniesz, na razie posadziłam do donicy te wcześniej wykopane, na wiosnę znowu jej będzie sporo, zapewne wygra na brzegu rzeki. Moje przekleństwo, zagłuszy wszystko.
Igo i mnie makowy kwiat zaskoczył, a w zeszłym roku podobnie zaskoczył mnie kwitnący irysek
Zima ma być łagodna, oby to się sprawdziło, jak bezśnieżna to przynajmniej niech deszczy dwa razy w tygodniu popada. Takie mam życzenie
Do chochołów też mam takie samo skojarzenie.
Iwonko wolałabym tę sprawiedliwość mieć rozłożoną w czasie. Dlaczego latem nie ma deszczyków, roślinki by mi nie zasychały. Wiosna jest piękna, wszystko cieszy budzi się do życia, a od czerwca do września katastrofa. O podlaniu wszystkiego nie ma mowy, wodny zapasik szybko się kończy, zresztą noszenie ciężkich konewek powoli staje się dla mnie wyzwaniem. Muszę pewne nasadzenia rozważyć, jak przyszły sezon będzie podobny, trzeba będzie ograniczyć warzywnik, wymyślać inne alternatywy.
Dobra decyzja z żubrówką

teraz wolałabym tę butelkową z sokiem jabłkowym niż trawiastą
Żebym ja miała z kim jeździć na rowerze, może w końcu poznałabym swoje okolice, a tak nie mam z kim. Syn jak przyjeżdża od czasu do czasu przywozi rower, ale ja za nim nie nadążyłabym, chyba musiałaby za mną cały czas jechać karetka reanimacyjna
Kasiu szkoda, że nie chcesz hedery, tyle ukorzenionych gałązek znalazłam, tradycyjnie będę je wyrzucała.
Dzięki za odpowiedź w sprawie liści na rabatkach, tak myślałam, że przecież się szybko nie rozłożą. Moje zbierane do worków, dopiero po roku nadają się na rozłożenie, częściej w czasie sezonu daję takie w połowie rozłożone na kompost. Wtedy nie mam ziemi, aby przekładać warstwy materii, a liście jak najbardziej się nadają, przede wszystkim trzymają wilgoć.