 .
.Wcześniej mieszkałem w mieście w bloku i nie bardzo miałem możliwości, choć nie powiem bardzo mnie ciągnęło ;)
Jednak kiedy poznałem swoją żone i przeprowadziłem się do jej domu na wsi (a tak precyzyjniej to domu jej rodziców)
no to mozna było zacząć na poważnie
 .
.Poczatki były trudne i powolne, bo moja teściowa bardzo nieufnie dawała facetowi z miasta dotykać się czego kolwiek (bo co on tam może wiedzieć o kwiatkach jak siedział całe życie w betonie
 ).
 ).Na pierwszy ogień poszedł długi szary 7 metrowy mur ciagnacy się prawie po całej szerokości działki - pozostałość po starym kurniku. Tutaj nie trzeba było długo przekonywac, że warto to czymś zasłonić ... oczywiście najlepiej czymś zielonym i kwitnacym. Jak na złość mur sierowany jest na północ, więc warunki oswietleniowe wyjatkowo marne.
Postawiłem rządek kratek drewnianych i obsadziłem powojnikami - na zdjęciach niżej widać jak prezentowało się to wiosną zeszłego roku. Do lata powojniki dorosły do góry kratek i tam dostały więcej światła i nawet zaskakujaco dobrze kwitły
 . Na razie moze jeszcze kratki wyglądaja nieco łyso, ale mam nadzieję, że powojniki szybko się rozrosną na boki.
. Na razie moze jeszcze kratki wyglądaja nieco łyso, ale mam nadzieję, że powojniki szybko się rozrosną na boki.Powojniki to Dr Ruppel, Rouge Cardinal, Vino oraz Ville de Lion (ten szczególnie dobrze radzi sobie u mnie w cieniu).
 
 
Rouge Cardinal:
 
  
Ville de Lyon:
 
 
C.D.N.





 
 


 
 
 
  
 




 
 
 
  
  
 
 
 
 
 




 , zdjęcia są zeszłoroczne a wtedy nie zrobiłem żadnego zdjęcia całej rabaty.
, zdjęcia są zeszłoroczne a wtedy nie zrobiłem żadnego zdjęcia całej rabaty.  
 
		
