Generalnie, w takim dogrzewaniu chodzi o pojemność cieplną źródła ciepła. W przypadku butelek musiałoby być ich naprawdę dużo. Sam mam kilka butelek i kilka cegieł szamotowych rzuconych na ziemię w foliaku 3x2m i nie robią one żadnej różnicy. Raz, że jest ich za mało, dwa, że chociaż w południe temperatura w środku to około 30 stopnie, to do nocy zdążą się stopniowo wychłodzić. U mnie różnica temperatury w środku a na zewnątrz to około 2-3 stopnie.
Ciekawym rozwiązaniem z wodą mogłoby być postawienie obok szklarni czarnego mauzera z wodą, aby nagrzać te 1000 litrów i odprowadzić z niego w obieg zamknięty rury do środka szklarni robiąc prymitywne centralne ogrzewanie grawitacyjne. Być może taka pojemność by coś dała. Pod warunkiem, że grawitacyjny przepływ wody byłby skuteczny. W przeciwnym wypadku trzeba by zastosować pompkę.
Innym rozwiązaniem, które z ciekawości przetestuję, to rozpalenie grilla i po wstępnym zakończeniu dymienia wsadzenie go do środka szklarni. Dodatkowo położenie na nim tych cegieł szamotowych, aby kumulować w nich ciepło w momencie palenia się węgli, które potem, po zakończeniu palenia się, cegły oddadzą do atmosfery szklarni. Nie wiadomo tylko jak rośliny zareagowałyby na zadymienie i stopniowe zmniejszanie się zasobów tlenu w szklarni.
Wykres temperatur z ostatnich dni u mnie wygląda tak (zielona linia to foliak, niebieska na zewnątrz, czerwona w altance):
