Hej, hej! Witajcie o poranku. Za oknem wygląda słońce, a wielka, stara topola obłędnie się złoci na tle jeszcze lekko szarego nieba. Zaraz wyruszam na działeczkę na inspekcję, ale na razie kubeczek szałwii i FO.
Cieszę się, że spodobał się Wam piesio - domowe imię Zibi. Postaram się w wolnej chwili odnaleźć jego piękne zdjęcie z młodości, gdzie namiętnie wącha kwiatki. W końcu kwiatki to temat jak najbardziej ogrodniczy.
Soniu rozumiem, że Bolek to piesek syna? Ja namiętna psiara jestem, ale nigdy własnego nie miałam, bo rodzice się nie zgadzali. Zawsze za to były jakieś zaprzyjaźnione burki. Długo by opowiadać. Zibi jest dlatego, że synalek zapragnął psa. Zgodziliśmy się, choć nie od razu i udało się mi namówić panów na moją ulubioną rasę, czyli sznaucera właśnie.
Agnieszko Zibi lubi jeszcze mopy, zwłaszcza po codziennej kąpieli brody leciał do mopa, bo kto to wymyślił, żeby broda sznaucera pachniała jakimś szmponem - też coś!

Na szczęście z wiekiem mu przeszło. Zresztą i broda już nie ta...
Bardzo lubię firany tego typu. Szukam teraz takich na działkę, ale na razie bez skutku.
Wandziu trafiłaś w sedno - to właśnie pajęczyny w dużym stopniu tworzą ten nostalgiczny spokój jesieni.
Aniu dalie już wykopałam. Były już zwarzone trochę przez przymrozek i też pomyślałam, że jak mnie - odpukać! - znowu coś położy to przepadną.
Październik to cudowny miesiąc! Tyle barw jesieni i złocistego optymizmu ma w sobie. Lubię - oczywiście jak jest ładna pogoda - tę przedzimową krzątaninę. Owoce, warzywa, przetwory, grzyby, dawniej pełno nitek z nimi nad kuchnią, wyciąganie ciepłych ubrań, a do tego - kolory, kolory, kolory!
Pierwszy raz spędzam październik w swoim ogrodzie. Może dziwnie brzmi, ale taka prawda. Pierwszy raz mogę ogrzać się w ciepłym domu, a potem wyjść na ogród. I znowu na chwilkę do domu. I po rozgrzaniu znowu na ogród. Tęskniłam za tym całe lata, bo ja jestem straszny zmarzlak i właściwie jesienią już na działkę babci, gdzie domek letniskowy, nie jeździłam. Przez to mogłam przyjrzeć się ogrodowej jesieni... czy może wiośnie? "Bo trzeba wam wiedzieć, że październik jest pierwszym miesiącem wiosny, miesiącem podziemnego puszczania pędów i kiełkowania, skrytego wzbierania i pękania pąków; tylko troszkę pogrzebiecie w ziemi, a znajdziecie mnóstwo wyprodukowanych pąków, tłustych jak palec i delikatnych kiełków i spragnionych korzonków - nic na to nie można poradzić, t u t a j j e s t w i o s n a; wyjdź więc na dwór, ogrodniku, i sadź." /K. Capek/
Wyszłam więc... i od razu wykopałam dalie, po czym połowę pomieszałam i już nie jestem pewna która jest która, ułożyłam na kartonie i się suszy ziemia, bo mokro było. Ale też i posadziłam coś - mianowicie kolejne czerwone owocki do mojej czerwonej kolekcji. Chyba lubię tę jesienną, owocową czerwień.
Ognik szkarłatny "Red star"

Mój M. bardzo lubi ogniki, więc to taki ukłon dla niego.
Część doniczek zadołowałam, ale część schowałam w kącik osłonięty deskami, który przygotował mi mąż. Obsypałam liśćmi. Jak dotąd sprawdzały się jako izolator.

"Bobo" wciąż wygląda malowniczo
Co do tajemniczych czosnków to chyba kupię sobie sadzonki czosnka "Millenium" i zwyczajnie porównam z tym co mam.

Muszę przyznać, że jesienią są te moje czosneczki równie malownicze jak latem z motylkami.

Powwow mieni się barwami

Cudnie też przebarwił się mały liliowiec.
Kochani, reszta wieczorem, jak wrócę, bo już mnie synalek pogania i rację ma.
Miłego dnia wszystkim!
