Halszko, cieszę się, że mnie odnalazłaś i przyszłaś do mnie z wizytą. Zawsze niecierpliwie czekam na Twój wpis. Bardzo Ci dziękuję za życzenia i dobre słowo. Buziaki przesyłam
Beaby, budleja w opisie rzeczywiście obiecująca. I ten kolor na etykietce... Nie wiem, czy będzie jej odpowiadało środowisko na ranczo. Zaobserwowałam, że trochę jej listki z wierzchu przyschły, a może podmarzły. Trochę mnie to martwi. Ale może to tylko pierwsza reakcja i później ta roślinka się przyzwyczai. W każdym razie wiedz, że to Ty mnie głównie zachęciłaś do jej zakupu i patrząc na nią, będę za każdym razem sobie o Tobie przypominać.
Czytam z nostalgią o naszych pierwszych krokach w uprawie ogrodu. Człowiek naiwnie myślał, że wystarczy kupić, posadzić do ziemi i samo urośnie.
Natomiast wprost zaszokowała mnie informacja, że tak daleko dojeżdżasz do pracy i podejrzewam, że w związku z tym przeczytałaś mnóstwo książek. Nie mylę się Beatko?
Lucynko, maj cieszy nas wszystkich swoimi kolorami i zapachami. Oby trwał wiecznie

I oby nie był już taki nieznośnie zimny.
Misza, witaj Gosiu! Kiedyś siałam jednoroczne ostróżki w dawnym ogrodzie i niezwykle mi się podobały. Tutaj też próbowałam, ale nic nie wyszło. U mnie jest taki problem, że wysiewa się mnóstwo chwastów, bo przez lata nikt z nimi nie walczył. I jeśli wysieję coś do gruntu, to szybko zostaje zagłuszone i zdominowane przez setki rozmaitych chwaściczków. W związku z tym muszę polegać na gotowych sadzonkach albo wysiewać w domu na parapecie i później przenosić do gruntu. A z tym bywa różnie. Na przykład w tym roku posiałam na parapecie ostróżkę trwałą i nie wzeszła ani jedna, chociaż nasiona miały jeszcze ważny termin. Na szczęście powschodziło mi trochę jeżówek, więc pilnuję ich jak oczka w głowie. Czarnuszkę mam w ogródku przydomowym. Fajna jest, co roku wysiewa się już sama.
Mam też ochotę na orlayę, ale to już dopiero za rok. Dziękuję Ci bardzo za wszystkie sugestie. Wszystkie są cenne i z chęcią z nich korzystam.

------------------------
Niewiele mam dzisiaj do pokazania, bo mało się zmieniło. Właściwie ostatnio tylko koszę trawę i pilę chwasty, koszę trawę i pielę, koszę i pielę....
W miedzyczasie zachwycam się
kaliną Burkwooda, które pachnie jak najlepszeperfumy. Nawet się nie spodziewałam tak cudownego zapachu. Maleństwo posadzone w zeszłym roku, niewiele od ziemi odrosło, a tak już pięknie okwiecone.
A drugie co mnie cieszy to
lipa holenderska. Zeszłego lata, podczas tropikalnych temperatur poobsychały i opadły jej prawie wszystkie liście. Martwiłam się, czy w ogóle da radę przeżyć zimę. Na szczęście wypuściła teraz świeże limonkowe listeczki.
