Pierwsze brzoskwinie posadziłem chyba 10 lat temu, pryskam co roku, jesienią miedzian, Syllit wiosną.
Termin dobieram podobnie co roku, w zależności od pogody i albo coraz gorzej trafiam, albo młode nasadzenia na nowym stanowisku maja taryfę ulgową.
Przez długi czas nie miałem śladu kędzieżawki, pierwsze "symboliczne" infekcje dopiero, pewnie z cztery lata temu.
Od tego czasu jest co roku gorzej, pewnie gdyby nie skrupulatne usuwanie porażonych pąków, gałązek, byłoby już po drzewkach.
Dodatkowo doświadczenia znajomego ogrodnika dobrze nie wróżą. Otóż Pan ów nie pryskał swoich brzoskwini niczym i nigdy i kedzieżawka zjawiła się u niego mniej więcej po tylu latach uprawy co u mnie, gdzie pryskałem, jak już pisałem, regularnie.
Nie sugeruję oczywiście, że opryski nie mają sensu, a raczej skłaniam się ku stwierdzeniu, że nigdy nie trafiałem z terminem, a na początku uprawy nie było u mnie presji patogena
