Korzonku, grabienie liści to przecież fajna forma aerobiku, więc zamiast zapisywać się na jakieś warsztaty można mieć gimnastykę za darmo, a jeszcze jak świeci slońce i świergolą ptaki, to przyjemność jest ogromna.

A kurat ta czynność nigdy mnie nie męczy.
Lisico, ja też miałam wywalić kilka nierokujących różyc, ale zdecydowałam się wiosną przenieść je na gliniastą działkę. I tam te ogryzki dopiero odżyły i zaczęły budować krzaczki. Zupełnie ich nie poznaję. Stała wilgoć w ziemi i gorące słońce to dla nich najlepsza odżywka.
Pytasz o
Red Leonardo. No cóż, u mnie w przydomowym to ta róża jest taka sobie, ale przypuszczam, że gdyby trafiła na lepszy grunt, wystrzeliłaby nowymi pędami, bo czuję, że ma potencjał. Jeśli masz warunki to bardzo polecam tę odmianę. Nie łapie czarnej zarazy.
any57, Andrzeju, jeśli masz odpowiedni drut i trochę zdolności w łapkach, to namawiam do wyprodukowania kilku podobnych ozdób, które akurat u mnie pełnią ważną funkcję podpór do róż. Zamiast bambusowej tyczki taki druciany kwiatek jest chyba fajniejszy.
jarha, ten mój winobluszcz trójlistkowy (nie pamiętam odmiany, ale chyba
Fenway Park) pnie się po murze bardzo woooolno, ale co roku jest go na szczęście więcej. Dobrze że zimą nie wymarza, bo to by było najbardziej irytujące.
Słuchajcie mam taką zagwozdkę. Otóż kupiłam kiedyś BERGENIĘ, jakąś tam odmianę, której nazwy niestety już nie pamiętam. I ona co roku nigdy nie kwitła wiosną, tylko zawsze teraz, późną jesienią. Czy trafił mi się po prostu wybryk natury?
Ma może ktoś z Was takie dziwadło? Nie jest to jej drugie kwitnienie, bo nigdy wiosną nie było pierwszego, a roślinę mam już kilka lat
