
Szafirki się udały faktycznie. Super wyglądają, jak na kilka lat to jestem z nich zadowolona

Trochę się na działce odrobiłam ale nie tak bardzo żeby triumfować. Te nasze podjazdy to jest bardzo szybki weekend - jak wyjezdzamy o 9 z Krakoawa to jestesmy kolo 12, obiad, trochŕ porobię i wieczór. W niedzielę jeszcze coś podkopuję,ale dyskretnie bo mój tato się strasznie złości ( tu mamy zderzenie światów i poglądów) i nie chcę słuchać jak to niedziela jest od leżenia lub pierdzenia w stołek a nie wypoczynku czynnego

Także wcale tak dużo czasu nie ma., a nim przyjedziemy to trzeba się zbierać.
W każdym razie przeplewiłam. Dosypałam nasionek. Wystawiłam wszystkich na słońce. Zasadziłam trochę papryk i pomidorów ( krzyż na drogę) i wysiałam nasiona takie jak tona pierteuszki, koperku, buraczki, fasolka, lubczyk itd. Wcześniejszy koperek miałam przykryty białą agro ale się dość mocno zmiażdżył. No trudno, zobaczymy co z tego będzie.
Przede mną jeszcze dyniowate i cukinie, nie wien co robić, rok temu miałam rozsady a teraz nic nie mam.
Za to zrobiłam trochę sadzonek ziół. Mam szałwię, lawendę, kocanki, rozmaryn. Rozmaryn podmarzł na brązowo, bo za wcześnie ich odkryłam.


Wiosenne przebudzenue ma też jedna mirabelka. Tamta druga stoi jak zaklęta, zobaczymy co z nią.
Zrobiłam też jesienią sadzonki z odrostów drzew owocowych. Myślałam, że pobieram jabłoń, a wyszła mi... gruszka. Chyba Klapsa. Nie wiem teraz co można zrobić z gruszką... Na pewno jej nie będę hodować po tym jak mi chorowały. Jedynie w grę wchodzi ćwiczenie na niej szczepienia, choć nie ukrywam, że wolałabym jabłonki.

Wysadziłam też karpy dalii. Strasznie dużo tego było. Ciekawe czy wszystkie zakwitną.
Z nowości kwiatowych to pojawiły mi się miesiącznice. I kwitną. Ale bardzo smiesznie. Mają nie więcej jak pół metra...

Działka uroczo kwitnie




I dziś też wszystko śpiewa i bzyczy. Coś cudownego. Jednak humor mi się popsuł jak poszłam na łąkę po pokrzywki i odkryłam, że jeden z sasiadów po raz kolejny zalał CAŁĄ ŁĄKĘ srodkiem wypalającym chwasty

Dlatego na prędkości ukopałam żywokostów i mam nadzieję że je uratuję, bo już chyba dostały środkiem a zawsze je zbierałam. Pokrzyw w tym roku chyba tu nie nazbieram, a rozpędziłam się bo sok z mniszka już zrobiłam.
No ale cóż ... pozostało mi tylko zaprosić wszystkie ptaszki i motylki do siebie.
O dziś taki cudak przyleciał. Zieleńczyk ostrężyniec.


I na koniec Waldemarek ze spacerku
