Ukopana ziemia zwiększa objętość przez te przestwory które powstały, jak zostawisz rok-dwa to osiądzie.
Również dodawana ściółka w dużej mierze składa się z powietrza, po zamianie w próchnicę która jest, ściśle biorąc kupą substancji
rozpuszczalnych, po prostu wsiąknie w ziemię. I z grubsza wróci do punktu wyjścia.
Oczywiście nie dotyczy warzywnika, który będzie stale kopany czy jakkolwiek tam inaczej uprawiany.
Jeśli o poziom zaś idzie koło domu sprawa prosta: gdziekolwiek zachcesz warzywnik czy rabatę, przekop "na dwa sztychy" i tej dolnej jałowej warstwy część usuń - i już.
A razu na jej miejsce, czyli pod spód, wrzucaj materii organicznej, tej problematycznej, co niezbyt na kompost. Jak zgrabione liście czy zgniłę owoce, wątpliwego zdrowia gałązki (to zawiera zarodniki chorób a spod ziemi nie wyfruną), jak też kuchenne odpadki, mięsne czy tp, szczura wabiące.
Zaś nadmiary dobrej górnej z innych miejsc zdjąć można z kolei do ulepszenia onych rabat, mogą one zresztą być wzniesione. Jak i gdzie ziemię wywieźć to już inwencją własną, może kto po sąsiedzku potrzebuje dołek zasypać?
W przypadku gliniastego ogrodu warto też przemyśleć sytuację i nadmiarową ziemię wykorzystać do uzyskania jakiegoś spadku terenu, jak tam pasuje. Aby woda deszczowa mogła spływać z powierzchni (miast kałuże tworzyć i korzenie topić) i oczywiście nie na dom - a za to w stronę roślin co bardziej suszy niechętnych.
A do wcześniejszej dyskusji o glinie pozwolę sobie grosik dorzucić, temat nader mi bliskim.
Oczywiście Promilus słusznie prawi - bez orki gleby nie będzie.
Aby było jasne: glina jest
skałą - utwór geologiczny, skała macierzysta - ale wcale nieszczególnie
skała glebotwórcza; gdyż w przypadku czystej gliny słowo
gleba jest niekompatybilne z realiami.
Różne są, im więcej w nich piasku w stosunku do ilastych tym bardziej życiu przyjazne, lecz w przyrodzie cudów nie ma.
Piasek martwy też skała, jako i rzeczne mady, lecz są przepuszczalne i mogą posłużyć za glebę niemal natychmiast. A glina zbita, higroskopijna, organizmy glebowe dusi boć oddychać muszą.
Oczywiście gleba na niej powstanie w procesach naturalnych, stopniowo, gdy górą coś to zwietrzeje a rośliny pionierskie, potrafiące przebić skałę korzeniami, porosną czas jakiś; po ich obumarłych korzeniach pozostaną kanaliki drenujące i doprowadzające tlen, tudzież próchnicy trochę...
I tak, stopniowo, z latami, coś z tego będzie. Czekaj tatka latka.
Ciekawym mogę sfocić jak efekt takiego glebotworzenia wygląda po latach, gdzieś trzydziestu, wprawdzie wspomagany temy rencamy, lecz bez kopania.
Permakulturowo
Ale to musi poczekać aż obciągnie po tych deszczach, gdyż teraz łopaty nie wbiję. No, może bym i wbił, z siłą F-duże a obunóż - tylko czy wyciągnę...
I to właśnie istotny aspekt kwestyi
kopać - nie kopać?
Nie jakiesi górnolotne filozofie - co pozwalają na sprzedaży książek zarobić - jeno że nas, biednych ludzi, rzeczywistość ze snów budzi.
Natomiast ku pożytkowi wątka P.T. czytelników na dniach mogę sfocić "leśny wielopiętrowy ogród" na tej glinie, permakulturowy niezwykle bom leniwy jest; tylko wymyślić jak to ująć aby coś było w tej plątaninie widać
Zaznaczyć jednak wypada że ja tam nie wyznaję tych permakulturyzmów, ekologizmów, ni innych różnokolorowych ideologizmów i paciamamych , jako sprzecznych z wiedzą i zdrowym rozsądkiem.
A tu wstyd, wyjdzie żem od dziecka
permanentnie-kulturowy, długo nim to było modne
