Otrzymałam taki egzemplarz - miesiącami nie był podlewany, stał zapomniany na parapecie. Ponad tydzień temu temu zajrzałam mu w korzenie - większość ususzona, bulwy pokurczone (ale bez tragedii, coś tam jeszcze zostało) i pomarszczone, ale bez śladów zgnilizny, nic go też nie żarło.
Martwe korzenie usunęłam, zostawiłam do obeschnięcia, po czym posadziłam do suchego, przepuszczalnego podłoża (takiego które robię dla swoich sukulentów) w donicę z terakoty.
Odczekałam trochę i zrobiłam mu delikatny prysznic (był zakurzony) i wstawiłam go do wody na kwadrans, coś jeszcze mogę zrobić? Może powinnam zostawić go w tej wodzie na dłużej niż 15 minut?
Jak jest z częstotliwością podlewania przy przesuszonej roślinie?
Dotarł do mnie już ze zwiniętymi listkami, po niektórych łodygach również widać brak wody.
