Aj, tam, owszem, tanio może być taki bezsmakowy kurczak, hmm... Lecz polecę coś z wyrazistszem smakiem.
W biedaronce bowiem opodal własnie sprzedają kaczki po niecałe 6 zł.
Kupić dwie; odjąć ode szkieletu piersi i ćwiartki (udo z pałką), a zaś resztę szkieleta przeznaczyć na rosół - czy bulion na zaś. Można zasłoikować.
Te mięsa (pierś i tyłek) oprószyć solą, pieprzem, i obficie majerankiem (lub cząbrem, tymiankiem, czy co komu w duszy, byle aromat, bo tłuste) zostawiając chocia na kwadrans.
W gruby rondel kapnąć tłuszczu, wrzucić ze dwie-trzy cebule w drobnę kostkę i czosnku z pół główki, ząbki cięte w płatki. Tudziez nie szczędząc ziaren dać ziela angielskiego, pieprzu, jałowca. Liść laurowy też pasuje.
Też odczekać z kwadrans, i grzać później, z mięsem.
W międzyczasie kawałki kaczki usmażyć na patelni, począwszy od mięsa strony; jak się dobrze na rumiano już usmaży odwrócić i od skórki podsmażyć krócej, na złoto. Przełożyć do onego rondla, i na małym ogniu dusić do pożądanej miękkości (do godziny).
Szkielety kaczki wrzucić do gara - a najlepiej do szybkowara - dodać włoszczyznę i korzenie jak to zwykle na rosół, oraz kilka łyżek octu owocowego/winnego (nie sztuczny śpirytusowy bo śmierdzący) względnie podlać to winem , jakimkolwiek, nieważne białe czy czerwone, ważne by kwaśne. Kwas wyługuje kości. Gotować najmniej kilka godzin na małym ogniu (byle mrugało), względnie w szybkowarze godzina-dwie i zostawić gorące na dłużej by postało. Wychodzi świetny bulion do użytku kuchennego, z wyrazistym smakiem.
Jak kto na romantyzmy czy stawy cierpi to pogotować te kości przez 2-3 dni, najłatwiej w szybkowarze na elektrycznej płycie włąśnie, bo taki całą noc stoi gorący.
Bo tradycyjnie stawiało się kości w dużym kotle na kuchennym piecu kaflowym co to całą ogrzewał chałupę, więc stały gorące dni kilka. Cenne peptydy, minerały i różne takie tam, glukozaminy i cusie, ługowały się do roztworu. Dziś ludziska potrafią krocie zapłącić za owe, w żałosnych mikrogramach z apteki - a przecie to proste, i tani obiad. A zdrowiu i odporności posłuży - nawet na Covida
P.S jeszcze uwaga: Boże broń nie do aluminowych garnków, a szybkowarów zwłaszcza! Aluminium jest trucizną; organizm zwyczajne dawki wydali, lecz wywary czy kwaśne potrawy z aluminiowego naczynia przekracza jego możliwości. Alzheimer gwarantowany, a i raki też.

Wyrzućcie z kuchni wszelkie aluminium. I cynę też.