Niedawno stałem się właścicielem działki ROD. Działka jest zaniedbana, od 2-3 lat nic nie było na niej robione, bez wody i prądu. Znajduje się ona na skarpie wzgórza morenowego, nachylona w kierunku południowym w dolinie, ziemia ciężka gliniasta. Jest ona podzielona na 6 poziomów (tarasy) i wznosi się od najniższego punktu na jakieś 4 metry.
Na razie nie mam konkretnych planów co na niej posadzić, po prostu jej stan jest już dostatecznym wyzwaniem. Postanowiłem że podejdę do problemu systematycznie, pierwszy krok: "zresetować wszystko", doprowadzić ją do stanu deweloperskiego, czyli mieć w miarę możliwości płaski grunt porośnięty trawą lub czymś podobnym. Najpierw wykosiłem chaszcze na najniższym poziomie i postawiłem "kompostownik" z palet aby gdzieś zutylizować pojawiającą się biomasę. W tym momencie pojawił się pierwszy problem. Obszar był porośnięty czymś takim:

po wstępnym wycięciu i godzinie chodzenia ziemia jest w następującym stanie:

Poniżej tych chaszczy jest goła ziemia lub kępy obumarłej trawy, a jako że padało po prostu zaczęło się robić błoto. Co mogę z tym zrobić aby na wiosnę móc wysiać trawę? Sam na razie wymyśliłem aby przekopać ten obszar i zostawić w tak zwanej "ostrej skibie", ale czy to dobre podejście?
Drugi temat, bardzo podobny, mniej zarośnięty obszar:

wyciąłem wysoką roślinność, została tylko leżąca i obumarła trawa, powyciągałem kilka ukrytych płyt chodnikowych. Jeśli zacznę ciąć niżej, uzyskam efekt jak wcześniej. Pod tym resztkami nie ma za wiele zdrowej roślinności, a to co jest bez trudu po paru przejściach zamienia się w błotnistą papkę. Jako że na razie wygląda to trochę lepiej niż obszar wspomniany na początku, piesze o nim oddzielnie, ale może trzeba podejść do tematu tak samo i przekopać to wszystko?
Co sądzicie, powinienem przekopać to wszystko i poczekać do wiosny, a może macie lepszy pomysł? Będę wdzięczny za wszystkie sugestie.