Witam
przemiłych stałych oraz nowych gości
Troszkę czasu zeszło od ostatniej wizyty, na szczęście niewiele się zmieniło w ogrodzie, tak, że nie macie czego żałować
Cały ubiegły tydzień usuwaliśmy skutki gradu, mąż naprawiał dach na domku gospodarczym. Okazało się, że papa była podziurawiona i lało się w kilku miejscach, tak, że trzeba było jeszcze raz kryć dach nie tylko na wiacie ale i na domku.
Usunęliśmy oderwany konar, trzeba było zrobić porządek, poobcinałam połamane gałązki róż a patyczki poszły do ukorzenienia /jak bym miała mało róż
/. No cóż, to już weszło w krew
.
Poobcinałam kwiatostany na bzach, przycięłam forsycję, wyczyściłam warzywnik, foliaczki i część rabat. Większa część nie ruszona
Przejrzałam róże, wiele pąków wygląda bardzo dziwnie,podejrzewam, że sprawcą może być ostatni majowy przymrozek. Pąki były już mocno nabrzmiałe. Oberwałam kilka by sprawdzić, czy nie ma tam jakichś "lokatorów", nic jednak nie znalazłam.
Teraz kiedy zaczynają się rozwijać, widać czarne końcówki na płatkach a inne są skarłowaciałe.
Dziękuję wszystkim za słowa otuchy
Jadziu osobiście bardzo boję się pająków i za nimi nie przepadam, natomiast wiem, że w ogrodzie spełniają rolę łowców, więc ich nie ruszam, a pajęczyny na roślinach wyglądają pięknie, zwłaszcza o poranku pokryte rosą jak i ozdobione kropelkami deszczu.
Tak jak pisałam we wstępie, okazało się, że dach domku gospodarczego też był podziurawiony

w kilku miejscach. Dobrze, że dom nie ucierpiał.
Popatrz Jadziu, pierwszy kwiatuszek Elżbietki i kwitnąca Bright as a Button
Basiu, nie bardzo mogę usunąć całą mirabelkę, po niej pnie się hortensja pnąca, muszę ją ratować jak długo się da.
Większość róż jeszcze nie kwitnie, dopiero zaczynają, na razie tylko te wcześniejsze. Jest bardzo sucho, kwiaty są małe, część uszkodzona przez prawdopodobnie późny, majowy przymrozek.
Princess of Infinity to róża dość późno kwitnąca, zawsze każe na siebie czekać. Jeśli chcesz mogę ją w tym roku ukorzenić, nie powinno być z nią problemu. To niewysoka róża i nie zajmuje dużo miejsca. W ubiegłym roku bardzo słabo sobie radziła z upałami i suszą, ale kilka fotek powinnam mieć
Księżniczka dla Ciebie
Moniko, witam w wątku

, Nie powiem troszkę było strasznie, na szczęście nikomu nic się nie stało. Powtórki bym jednak nie chciała, patrzyłam jak lodowe kulki dziurawiły i strącały kwiaty, owoce a myśmy stali i bezradnie patrzyli na żywioł.
Na Jenny nie ma silnych, tej chyba żaden żywioł nie da rady, szkoda, że kwitnie tylko raz.
Dla Ciebie Jenny i F.Juranville w duecie z Flammentanz
Lodziu wielkie dzięki

, masz rację przyroda szybko sobie poradzi, gorzej z nami. Dzisiaj, kiedy szła burzowa chmura bałam się powtórki z przed tygodnia i chyba to już ze mną zostanie. Różom postrącało trochę pąków, dwie przygniotło drzewo. Okazało się, że najbardziej ucierpiał William Morris, troszkę mniej Darcey Bussell. Rany jednak szybko się zagoją, może ich drugie kwitnienie wynagrodzi praktyczny bak pierwszego. Przesadzam, troszkę przecież gałązek z kwiatami zostało

.
Irenko nie na wszystko mamy wpływ a już na pewno nie na pogodę, na nią nie ma silnych. U Ciebie pada a u mnie dalej sucho, troszkę dzisiaj popadało,zdecydowanie za mało. Róże w tym roku jakieś takie małe. Sporo kwiatów uszkodzonych, na szczęście jest ich dużo, więc chyba nie będzie źle. Porównując z Waszymi kwitnieniami, moje róże daleko w tyle, większość jeszcze w pąkach.
Tylko te sprinterki wystrzeliły
Agnieszko, witam nową koleżankę

.Swoją mirabelkę też muszę utrzymać przy życiu, pnie się po niej hortensja. Nam kilka lat temu rozłamała się katalpa tzn u syna. Związaliśmy ją linami, posmarowaliśmy maścią ogrodniczą i żyje do tej pory. Odwdzięczyła nam się wysiewając się w różach

. Od ubiegłego roku coś w różach rosło, nie bardzo kojarzyłam co to jest, teraz wypuściła liście i okazało się, że takie same jak katalpa u syna. Jesienią muszę ją wykopać i wsadzić w dobre miejsce.
Dorotko wiem, że przyroda znakomicie sobie poradzi, gorzej ze mną. Nigdy nie bałam się burzy, teraz z niepokojem patrzę na każdą, która się zbliża. Jenny, Jenny cóż mam z nią zrobić, to dopiero żywioł nie do ujarzmienia. Zostawiłam jej tyle miejsca a jej ciągle mało, boję się pomyśleć co będzie w przyszłym roku. Jej potrzeba wielkiego parku a nie rabaty. Zastanawiam się, czy nie wywieźć jej do ogrodu teściowej, tam miałaby miejsca skolko godno.
Joasiu, mnie też cierpnie skóra na widok zbliżającej się burzy, nie chciałabym jednak przeżyć podobnych do Twoich. Tego nawet nie można porównać. Nie straciłam dobytku całego życia i to jest najważniejsze. Rośliny szybko się zregenerują, z psychiką sobie poradzić znacznie trudniej.
Teraz zapraszam Was do swojego ogrodu.
Zagadka, której nie rozwikłałam do dnia dzisiejszego która jest która, więc podpiszę Tuscany/ Souvenir du dr Jamain
Variegata di Bologne
Barock, ściśnięta pomiędzy Variegatą i Bajazzo
Bajazzo
Totalny chaos inaczej tego nazwać nie umiem
Golden Celebration i La Villa Cotta
Munstead Wood i W.Shakespeare
Geisha
Parfum F.C. maleńki krzaczek zakwitł 2 kwiatuszkami
Garden of Roses zaczyna nieśmiało
Strawberry Hill na takich wiotkich gałązkach a tyle kwiatów, na szczęście wypuściła jedną już gruba gałązkę zakończoną pakami, jest nadzieja

. Kwiaty w porównaniu z łodyżkami niesamowicie wielkie, wszystkie przyczepione do patyczka a i tak musiałam się schylać by zrobić zdjęcie, Będę chyba z niej zadowolona
The Poet' Wife cudna róża niska, ale szeroka i kwiatów ma sporo jak na 1-latkę
Wollerton old Hall, bardzo ładnie się rozkrzewił, to będzie wielki krzew, haha już jest wyższy ode mnie
Dioresence, przesadzona w ubiegłym roku na nową rabatę nazwałam ją "rabata Alicji" bo 9 róż tam wsadzonych mam właśnie od Niej
Rhapsody in Blue
Chyba nie wszystkie kwitnące pokazałam, na resztę zapraszam jutro