Witam Czy ktoś ma doświadczenia z przechowywania kłączy kann w ziemi przez zimę?
Pytam, bo właśnie zrobiłam taki eksperyment z braku miejsca w garażu. Kłącza pozostawiłam w trzech miejscach. W dwóch miejscach pozostawione tak jak rosły czyli po prostu niewykopane z ziemi, zasypane kopiato ziemią i ściółką. W trzecim około jednej sporej taczki kłączy grubo zasypane próchniejącą ściółką.
W jednym miejscu wszystkie kłącza zmarzły, w dwóch pozostałych wszystkie przeżyły. Mieszkam w Krakowie i zima w tym roku naprawdę była lekka, może komuś też się udało przezimować kanny?
Ja pierwszy raz przeprowadzam taki eksperyment, na razie zauważyłam, że coś w ziemi przetrwało i puściło kiełki, ale kiełki zaschły (być może uszkodził je niedawny przymrozek). Czekam dalej. Jestem ciekawa efektów, zima była wyjątkowo ciepła w tym roku, więc - kto wie?
Na pewno dam znać, czy moje pozostawione na rabatce kłącza przetrwały.
Ja nie zasypywałam ściółką. Zostawiłam po prostu i już, bo akurat te kanny były i tak do utylizacji (kupione zawirusowane).
U mnie zimy są na tyle łagodne, że mało kto wykopuje kanny czy dalie na zimę. Niektórzy nawet mieczyki zostawiają w gruncie. Ale i przymrozki rzadko występują. Wszystko zależy warunków klimtycznych, choć mikroklimat też może pomóc (albo i nie).
Iwono, aż poszłam jeszcze raz sprawdzić, żeby się upewnić. Przeżyły, czyli wyglądają normalnie i wypuszczają kiełki. Część została już posadzona z myślą o tym, że jakby były przymrozki to jakoś je okryję. Nie podpędzam ich wcześniej w doniczkach, bo nie mam ich gdzie trzymać - posadzę od razu do gruntu.
Mam pytanie do kannowych specjalistów Które odmiany dają dużo nasion? Nie zależy mi na walorach ozdobnych, tylko na samych nasionach. Chcę zrobić z nich różaniec
Zielonamalina zrób fotkę jak rosną, bo trudno mi uwierzyć. U mnie nigdy nie przezimowały w gruncie i ja nie polecam zostawiać na zimę. Aria jak napisał Kacper i ta najzwyklejsza ma najładniejsze/największe nasiona. Zobacz jeszcze gdzieś koło siebie na kiermaszach/targach,
te można spotkać najczęściej. Ja je właśnie testowałam na przezimowanie w gruncie i niestety żadna(nawet mocno przykryta) nie przetrwała.
Iwono, zrobiłam zdjęcia jak wykopywałam, teraz część jest posadzonych ponownie, reszta czeka w garażu. Te posadzone zostały dodatkowo okryte, bo zapowiadają że na południu zimni ogrodnicy naprawdę będą zimni
Jak wykiełkują wkleję sesję zdjęciową, chociaż wklejanie zdjęć jest dla mnie raczej trudne.
-Iwona- na terenie naszych działek jedna z pań miała sporo tej zwykłej czyli "canna indica". Rozrastały się ,wszystkich obdzieliła i potem już tylko część wykopywała dla siebie, resztę zostawiała w gruncie. Wyobraź sobie, że przynajmniej 1/3 kłączy wznawiała wegetację . Oczywiście były bez okrycia
Pokażę stan kilku swoich pacioreczników świeżo po kąpieli dlatego w wannie...
Stoją na oknie klatki schodowej i osiada na nich kurz stąd cykliczne kąpiele
Może już po niedzieli unormuje się pogoda i będzie można je wywieźć na działkę . Kilka dni hartowania i ... do gruntu
Pozdrawiam
Dziewczyny jestem zaskoczona, że zdarzyło się komuś przezimować w gruncie.
Mnie nigdy się nie udało, nawet tej łagodnej zimy, dlatego powtórzę jeszcze raz, że nie polecam tak robić.
Krysiu super, taka kąpiel to świetna profilaktyka przeciw przędziorkowa.
W domu ich nie kąpię, ale jak już będą wysadzone na zewnątrz a będzie gorąco i sucho to wtedy będą miały prysznic.
Pozdrawiam.
Coś w tym roku spaprałem (chociaż zawsze robię podobnie)
Cebule powkładałem do donic, doniczek, butelek po napojach) wszystko zalane solidnie i poustawiane w foliowym tunelu.
Połowa maja, podglądam i podglądam, a tu ani widu ani słychu.
Dalie, które zawsze później wyłaziły już są całkiem fajne - a canny nawet nie drgnęły.
Zacząłem dzisiaj te najmniejsze doniczki sprawdzać - a tam jakis gnój.
Ziemia sklejone błocko, a kłącza kiedy je rozrywam, brązowe w środku.
Wyglądają takie przemrożono-zgniłe, brązowe i włókniste w środku.
A takie były piękne, zdrowe jak je wyciągałem wiosną.
Podejrzewam że zbyt intensywnie je zalałem i dolewałem im wody.
Nigdy się tej sztuczki nie nauczę, jak zrobić to pierwsze podlewanie po umieszczeniu w ziemi.
Ja to zawsze leję i leję, wycieka dołem a ja jeszcze, bo wydaje mi się że to pierwsze podlanie powinno być takie maks.
Żeby zagęścić ziemię wokół kłącza.
Jutro od rana będę wyciągał wszystkie i sprawdzał.
Może coś uratuję z tych większych donic.
Ech.......
bobiczekJa to bym uważał z takim laniem na maksa na początku. Zanim pojawią się liście leję minimalnie raz na tydzień może, podlewam jak ziemia wyraźnie przeschnie. Roślina nie ma liśc więc też nie odparuje wody. Jak pojawią się liście to zaczynam podlewać obficiej. Niestety 2 odmiany w tym roku zabiłem właśnie też chyba przez przelanie zanim jeszcze pokazały się liście.
Bobiczek witaj, świeżo posadzone kłącza bardzo mało podlewamy, ziemia lekko wilgotna zanim się ukorzenią,
wypuszczą liść i trzymamy w ciepłym miejscu.
Jak jeszcze znajdziesz jakieś twarde kłącze to odkrój i zobacz czy żywe, jeśli ciemne w środku to odkrawaj do momentu aż zobaczysz białe,
wtedy miejsce cięcia zasyp miałem węgla drzewnego albo zostaw do obeschnięcia 2-3 dni, dopiero posadź. Powodzenia.