
Na zdjęciu gołąbek, od ponad tygodnia faszerowany jajem i nie tylko. W zeszły wtorek w czasie ucieczki przed krogulcem zaliczył w szybę, krogulec pewnie też, bo uderzenia były dwa. Rozbite oko i ogólne potłuczenie. Nie wyglądało że przeżyje, a jednak. Napoić udało się go na drugi dzień, ale z jedzenia nici. Albo mu się klepki przestawiły po uderzeniu, albo jeszcze gadzina karmiona, bo nie bardzo było co wziąć do ręki. Dziś już odpasiony, zaliczył pierwszą próbę lotu zakończoną pod płotem. Przy wieczornym karmieniu zaczął szczypać dziobem w palce, więc jest nadzieja na samodzielne jedzenie. W końcu każda kwoka nauczy małe jedzenia, więc w tym wypadku też tak powinno być. Najciekawsze w tym wszystkim jest to, jak błyskawicznie maluch nauczył się pokazywać na migi kiedy chce pić. Jak zagadam do niego, a jest spragniony, to się nachyla i ,,pije''. Migiem dostaje wodę. Nie trzymam koło niego ani wody ani jedzenia, żeby nie zapaskudził i nie chorował potem.