Ooops, to mi się ?zeszło? od ostatniej wizyty

. Wybaczcie kochani, ale jakoś w ogóle nie miałam weny do pisania. Jesienią wspomnienia o chorobie taty dały znać o sobie ze zdwojoną siłą, a czas świąteczny w tym roku, jak łatwo się domyślić, wcale nie był radosny? Dzisiaj jednak znów za wami zatęskniłam, bo wiadomo, że całkiem bez fo się nie da
Ewelinko dziękuję za wyrozumiałość i pochwały

. Zgadza się, ten stolik na tarasie to drewniana szpula po kablach. ?Chorowałam? na takie coś od dawna, ale dostawa z daleka wyszłaby bardzo drogo, na szczęście jeden sklep elektryczny blisko nas sprzedawał takie, więc czym prędzej pojechaliśmy i kupiliśmy kilka.
Iwonko 1 ja też kiedyś nienawidziłam tego wkopywania i wykopywania, ale teraz po pierwsze główną robotę wykonuje em, po drugie już mi trochę ta ?nienawiść? przeszła, a po trzecie gdy mam miejsce na nowej działce jest to o wiele łatwiejsze. Ja mieczyki jednak przechowuję, z roku na rok ich przybywa, bo fajnie się namnażają, szkoda by mi było co roku kupować nowe. W sklepie internetowym pomyłki też się zdarzają, na szczęście nie zawsze. Dziękuję za miłe słowa pod adresem moich ?wypocin?
Iwonko 0042 latem upał mocno przeszkadzał w wielu pracach, więc gdy wreszcie zrobiło się odrobinę chłodniej z nową werwą rzuciłam się na ogród, a wytężony wysiłek dobrze mi zrobił

. Przynajmniej nie było czasu na myślenie? Robienie stroików sprawia mi przyjemność, a wiadomo, że na przyjemność chętnie znajduje się czas. Część dalii to nowe nabytki, więc karpy są jeszcze pojedyncze, ale jeśli spodobają ci się te bardziej rozrośnięte to oczywiście chętnie się podzielę.
Justynko dziękuję za pochwałę stroików

. Pierwsze takie naturalne zobaczyłam wiele lat temu na niemieckim cmentarzu i bardzo mi się spodobały. A czemu dalie ci nie zakwitły? Ja też miałam kilka nowych zakupionych wiosną, ale wszystkie wydały kwiaty. Kochana co się stało z twoim wątkiem? Chciałam wpaść w odwiedziny, ale nie mogę go znaleźć.
Anida dziękuję bardzo

. Niby robi się coś dla własnej satysfakcji, ale jednak bardzo miło gdy ktoś doceni nasze starania.
Aniu anabuko no dokładnie, gdy się kupuje kolejne rośliny to się myśli ?przecież to tylko dwie, trzy karpy więcej?? A potem ?nagle? się okazuje, że jest tego pełna piwnica. Podziwiałam twoje prace rękodzielnicze, więc tym bardziej cenię twoje komplementy pod adresem moich

.
Mariuszu dziękuję bardzo za pochwały, choć z tym ?gustownie? różnie bywa? Prace ogrodowe udało się nadgonić, ale już czekały następne, takie które odkłada się z myślą ?zimą nie będzie ogrodu, więc będzie więcej czasu?
Soniu nie ma czego zazdrościć, wystarczy kilka gałązek iglaków i trochę kwiatów

. Marcinki niestety mają tendencję do zasuszania liści od spodu, nie wiem czy to normalne, ale biorąc pod uwagę jakie gęste kępy tworzą to może i nic dziwnego. Zauważyłam też, że te posadzone w ścisku, lub miejscach mniej przewiewnych (np. pod ścianą domu) chorują częściej. Ja swoje pryskam Substralem 2w1. Ten twój w ogóle nie ma kwiatów? Moim podsychające liście raczej nie przeszkadzają w kwitnieniu.
Stasiu cieszę się, że i tobie spodobały się moje stroiki

. No niestety tak to już jest w życiu, że bez ?pracy nie ma kołaczy? i jeśli tylko chce się coś mieć to i napracować się przy tym trzeba. Całe szczęście jednak, że większość tych prac sprawia nam przyjemność.
Paulinko mnie już samo robienie takich rzeczy sprawia przyjemność. Nawet jeśli nie są tak piękne jak te zrobione przez profesjonalistów to i tak cieszą. Na święta nie miałam żadnych ozdób, nie włączaliśmy nawet tych światełek, które już wisiały, pierwsze święta bez taty w ogóle nie nastrajały mnie radośnie. Chryzantemy od ciebie miały się bardzo dobrze, mam nadzieję, że ładnie przezimują i w tym sezonie również będą cieszyć oczy

.
Tegoroczna zima znowu jest bardzo łaskawa dla naszych ogrodów, u mnie wciąż jeszcze można znaleźć kwitnące rośliny, ciemiernik który ani myśli gubić kwiaty, no i niezawodne fiołki rogate.
Jednak nie ukrywam, że mój aparat ostatnio najczęściej zajęty jest robieniem fotek takiemu oto stworzonkowi
Łobuziara (bo to ona) tak nas zauroczyła, że w zapomnienie poszło nasze mocne postanowienie nie powiększania już naszej sierściuchowej rodzinki

. Nawet em, który jest o wiele bardziej odporny na kocie i psie wdzięki nie oparł się jej urokowi i tak oto doszedł nam kolejny złodziej czasu

.
Na początku trochę obawialiśmy się jak na nową konkurencję zareaguje Florek, ale szybko okazało się, że problem nie leży w nim, lecz w samej zainteresowanej, gdyż już na pierwszy widok niemal sześciokilogramowego kota zjeżyła na sobie każdy jeden włosek jaki tylko miała

. Em szybko zabrał Florka z salonu, a mała jeszcze dobrą chwilę cała się trzęsła i nie schodziła mi z kolan. Na szczęście znalazłam w internecie fajny artykuł o wprowadzaniu nowego kota do domu i choć pierwszego dnia trudno było uwierzyć w szczęśliwe zakończenie tej historii, już wkrótce mogliśmy obserwować spore postępy.
Najpierw ostrożnie
z daleka
z zachowaniem odpowiedniej hierarchii
przez wspólne kąpiele
po czasy "gdzie ty Kajus, tam i ja Kaja"
Mała kompletnie zawojowała starszego kolegę i widoczki takiego typu są na porządku dziennym
Po długim namyśle nazwałam ją Feli, choć znacznie częściej padają takie "imiona" jak skodur, małpiatka, strzyga, szkodnik

Florek trafił do nas już jako dostojny młodzieniec, spokojny, przytulaśny, więc nawet nie wiedziałam do tej pory, że koty mogą rozwijać takie prędkości

Wszędzie jej pełno
ale powiedzcie sami - czyż można się gniewać na takie bursztynkowe oczka
