Pizza - prawda? Patrzyłyśmy z mamą na niego oszolomione jak się otwierał. W sumie to pękł jednej nocy. Jakby chciał zdążyć mi się pokazać jeszcze przed wyjazdem. Jestem bardzo ciekawa co dalej,pani od kt?rej kupowałam miała niesamowite odmiany.
Z tym lepszym rośnięciem na wsi to hmmm. Nie powiedziałabym.
Żeby wyciągnąć życie z wiejskiej ziemi to trzeba dużo się napracować,bo naturalnie to to jest glina. Te moje grządki to takie nasypy wszystkiego co tylko może pom?c - na spód przekompostowane liscie,patyki,trociny, trawa,pokrzywy itd, na to czasem i killaset litr?w ziemi kupnej, tona wody i teraz jeszcze nawozu.
To taki styl 'kładziony',bo ja nie kopię tylko układam g?rkę. Wykopanie w tej ziemi choćby dołka jest mega trudne. W wielu miejscach się nie da. Z pewnością nie tam gdzie mam warzywnik.
Jak o mrówki chodzi to mi się zalęgły w worku z ziemią. I to te wielkie leśne,kt?re kiedyś pokazywałam. Wysypałam je na grządkę i tam mi noszą jaja,cud natury.
Jabłuszko nie urośnie za duże,bo to papier?weczka. Małe ż?łte,ale przepyszne. I tak te kilka jabłek mnie cieszy, bo na krakowskiej działce nasza papierówka nie ma ani jednego. Za to na wsi owocami jest zasypane drzewko brzoskwiniowe. Jest też bardzo smaczna śliwka,doliczyliśmy się aż JEDNEGO owocu
Jakbym Ci mogła uratować życie jakąś sadzonką to pisz.
Lucynko - trzymam za słowo i czekam na wściekle rosnące plony ;) Część kwiatuchów jest z nasionek od Ciebie,więc wierzę w przepływ Twojej dobrej energii. Za tydzień zaczynam na wsi urlop,niech kolorowe kwitnienia mnie zaskoczą
Wam też życzę wspaniałego ogrodowania.
Tym czasem wróciłam do miasta i zasiadłam na moim stanowisku pracy. Jeszcze tydzień i urlop.
Przed samym wyjazdem podlalam moje grządeczki i pożyczyłam im powodzenia tym samym scierając się z ciocią,kt?ra przyjechała na urlop do domku. Moje swieżo wyrośnięte kwiaty wzbudziły zachwyt ale nie do końca mnie to cieszy gdyż ciocia jest wielką fanką wazonowych bukietów,a nic mnie nie wkurza bardziej niż rwanie kwiatow. Tak więc wkraczamy na wojenną ścieżkę i kiedy ja sadzę i modlę się o nasiona żeby się rozsiały,ona jak kombajn zrywa mi kwiaty i pieje do nich w wazonach radując się ich powolną śmiercią i tym że zaschły i będą na następny rok...
Jesienią mi potarmosiła moje piękne wrzosy,kt?re ratowałam po przesadzaniu. W tym roku już targa lawendę i zachwyca się wszystkim co wyrośnie pod kątem pięknej wazonowej kompozycji.
Mało tego wpadła ze swoją mądrością na moją grządkę i zaczęła plewić wmawiając mi,że siewki rudbekii,kt?re wyrwała to był chwast

Coś czuję,że jak wrócę to grządka będzie ostro 'wyplewiona'. I podeptana co też już miało miejsce, w związku z czym opętałam moje kwiaty nibypłotkiem ze sznurka.