Anido, oj postarał się, nie powiem

A tak mnie zachęcił tymi widokami, że we wtorek, nie bacząc, że jeszcze nie do końca byłam zdrowa, pognałam w te pędy by naocznie się upewnić, że niczego nie przeoczył

I jestem pełna podziwu dla jego talentów fotograficznych, bo półki są tak ciasno ustawione, że nieźle się musiał nagimnastykować, żeby osiągnąć taki efekt. Ale nie na darmo chodzi na siłownię, tam się wygiął, tutaj wcisnął i pokazał mi przestrzenie, jakich próżno szukać miedzy sklepowymi regałami.
Moja Cherry Brandy jeszcze nie kiełkuje, ale czekam na nią z niecierpliwością, bo jest niewątpliwej urody. Może powinnaś przycinać skrzydła swoim siewkom, coby nie były "latające? Szkoda pracy, a i siewek żal....
Za zdrówko dziękuję
Jadziu, pysznogłówka dość szybko staruje, chociaż moja jeszcze się nie pokazała i ćwiczy moją cierpliwość

. Za to gazanię tylko na chwilę spuściłam z oka i już pokazały się kiełeczki.
I u nas zrobiło się cieplej, ale jeszcze nie ryzykowałam wyjazdu na działkę. I mimo iż tym razem jakoś szybko pozbyłam się objawów choroby, to jednak antybiotyk skończyłam przyjmować dopiero wczoraj. Musiałam niestety mocno trzymać się w ryzach, w czym bardzo pomagał mi eM cierpliwie pozbawiając mnie argumentów

, bo aż się rwałam, żeby trochę podziałać. Pogoda naprawdę aż się o to prosiła. Jednak dobrze, że przynajmniej on ma więcej rozsądku. Ktoś musi

Co do aksamitek, to się dogadałyśmy, na razie czekam co pokażą te, które znalazłam. Ale jak na razie, to cisza w temacie...
Gosiu, eM jak trzeba, to i sprzęt kupi, ale tym razem zaszalał w zielonej części marketów, co nie często mu się zdarza. I co najdziwniejsze, przy jego braku znajomości co mam na działeczce, wybrał same takie roślinki, których rzeczywiście tam nie ma
To ja Ci zazdroszczę nadmiaru narzędzi, bo u mnie w tym temacie nie ma tak dobrze. Znaczną część powinnam już wymienić, bo po wielu latach już zaczęła się sypać, ale pomaleńku i tego się dorobię. Za docenienie moich fotek
Elu, zamówień już więcej nie robię, ale jestem więcej niż pewna, że nie wytrzymam w swym postanowieniu i w miejscowych ogrodniczych jeszcze dokupię kilka ciekawostek

Po takiej zimie, nie ma nawet szans, żeby coś wypadło samoistnie, będę więc musiała chyba sama podjąć niewygodne decyzje. Na razie, póki rośliny są male, to nie ma problemu. Gorzej jak zaczną się rozrastać. Na pewno mam coś, co mogę uszczuplić, zrezygnować ciężko, bo w końcu wszystko sprowadzałam do siebie, bo mi się podobało. Czasami jednak nasze wyobrażenia o roślinach nie pokrywają się z rzeczywistością i i chyba właśnie na tym będę musiała się skupić

Parapety pomaleńku, ale jednak się zielenią, niektóre siewki mam już popikowane, inne dopiero gramolą się z ziemi, a innym ani to w głowie. Najbardziej mnie martwi stan rozplenicy Majesty. Wygląda na to, że na tym polu poniosłam kompletną porażkę. Mimo trzykrotnego siania, w doniczkach ledwo co widać i jestem tym po prostu zrozpaczona. Podejrzewam, że nasionka nie zdążyły dojrzeć, ale dałam im maksimum czasu. Kłosy zebrałam dopiero pod koniec października, dłużej już naprawdę nie mogły zostać na działce, bo groziło im widmo przymrozków. Mam jeszcze trochę nasion, to może się pokuszę na ponowne sianie, ale w takim przypadku na nasiona w przyszłym roku, nie mam nawet co liczyć. Jednak jak bym nie zrobił, to nasion i tak nie będzie, więc chyba jednak się zdecyduję

Za życzenia dziękuję

Staram się zachowywać rozsądnie, chociaż nie przychodzi mi to łatwo. Już mi się marzył rowerek, ale jeszcze na chwilkę o nim zapomniałam. Jednak jak tak dalej będzie, to nie patrząc na nic wyciągnę go z piwnicy i zacznę sezon. Tobie nie muszę tłumaczyć, dlaczego

mi się do tego wyrywa
Iwonko, nawet u mnie nie wspominaj, że swojemu eMowi

, bo mój od razu stwierdził, że to przeze mnie biednemu chłopu się dostanie. Oczywiście rób swoje, ale o tym cicho sza

Szkoda, że młode siewki są takie delikatne i mogą nie przeżyć pocztowej podróży, bo mi wzeszły wszystkie nasionka i do rozdania mam aż siedem sadzonek. Jak zwykle zaniosę je do pracy, a tam rozejdą się w jednej chwili. Kobee są nieprzewidywalne, dlatego wysiałam całą paczkę, w przypadku innych nasion nie będę aż tak rozrzutna. Nie mam za dużo miejsca ani na parapetach, żeby produkować sadzonki dla innych, ani tym bardziej na działce, żeby posadzić wszystko, co mi wyrośnie. I tak zawsze sieję z małym zapasem, siewki żal wyrzucić, to oddaję innym. Teraz jednak oddaję do samodzielnego pikowania, niech obdarowani też mają jakiś wkład w produkcję sadzonek.
Zbyszku, odpowiedź wysłałam na pw
Mariusz, po Twojej wypowiedzi wnioskuję, że sam stosujesz takie sztuczki

Jak na razie z niczym się nie zdradził, dlatego przyjmuję, że zna moje pragnienia i pragnie je spełniać. Prawda, że lepiej brzmi? Dlaczego niewinnego człowieka

od razu podejrzewać o jakieś niecne postępki?
Czy te oczy mogą kłamać? Chyba nie....
Już się nie mogę doczekać otwarcia sezonu na działce, chciałabym trochę pogrzebać w ziemi, cieszyć się tym, co tam znajdę

Ale i u Ciebie widziałam, że będzie się działooooo
Beatko, zdróweczko jak najbardziej już do mnie wróciło i sama muszę przyznać, że tym razem choróbsko obeszło się ze mną nad wyraz łagodnie. Zaatakowało znienacka, dało nieźle popalić, ale potem cichutko, na paluszkach odeszło w siną dal

Jeszcze czasami dla przypomnienia drapnie mnie w gardle, ale ogólnie jest ok, dziękuję

EM się spisał na medal, tym bardziej, że żadnej z tych roślin u siebie jeszcze nie mam, będę więc z niecierpliwością oczekiwać, co z tego wyrośnie

Mam mieszane uczucia, co do przegorzanu, bo za ostami nie przepadam, ale być może te jego niebieściuchne kuleczki zdołają stopić
serca mego lód?
Powojnik całolistny "chodził" już za mną od jakiegoś czasu, dlatego wreszcie postanowiłam dać upust swoim skrywanym żądzom i wrzucić go do koszyka. W końcu przy takim zamówieniu, jedna roślina mniej czy więcej, nie gra roli

Na oku mam jeszcze dwa niezwykłej urody powojniki. Na jeden chyba się skuszę już w najbliższej przyszłości, a na drugi niestety muszę dopiero zapolować, bo ciągle jest niedostępny
Po powrocie z Krakowa, dwa pierwiosnki były już nie do odratowanie, a trzeciego, tego który ostatkiem sił trzymał się życia, o mały włos sama nie unicestwiłam. Również zaczęłam wystawiać go na balkon i raz niestety zapomniałam zabrać na noc do domu. I nie mogło być inaczej, akurat tej nocy szronem pokryły się trawniki i oczywiście mój pierwiosnek. Już myślałam, że będzie po nim, zabrałam bez przekonania do domu, a on wziął się i podniósł

Teraz to już chyba nic mu nie da rady, nawet ja
Martuniu, raczej unikam siania bezpośrednio do gruntu, bo taki mam przykry obyczaj, że wszystko wypielę zanim się zorientuję, że to nie chwast

Chyba, że dana roślinka sieje się sama już od jakiegoś czasu, to wtedy istnieje możliwość, że ją rozpoznam

Już kolejny sezon sama robię rozsady i nie tylko sprawia mi to przyjemność, ale pozwala skrócić oczekiwanie na działkowy sezon. mam czego doglądać, czym zająć niecierpliwe ręce
Wczoraj nie zdążyłam już Was poczęstować pączkami. W takim razie zapraszam dzisiaj, są tak samo świeżutkie i pyszne. Po ubiegłorocznym niepowodzeniu w tej materii, tym razem pełen sukces- ani jeden pączek nie otworzył się w czasie smażenia
Dla smakoszy zostawiam chlebuś, jeszcze ciepły. Efekt delikatnego przypalenia widoczny na załączonym obrazku, tym razem jak najbardziej celowy, bo taki lubi eM. Niech ma za te kwiatki, którymi mnie uraczył
Pozdrawiam i ruszam na "łowy"
Właśnie zauważyłam, że pysznogłówka wzięła sobie do serca, co o niej napisałam i wreszcie pokazała maleńkie kiełeczki. Ledwo są widoczne, ale już je widzę
