Witajcie!
Trzy dni mam wykreślone z życiorysu, a wszystko przez ten mój głupi pośpiech w porządkowaniu badziewia.
Dwa dni paliłam podkłady, trzy dni odchorowywałam zatrucie. W ogóle nie zdawałam sobie sprawy z tego, jak obrzydliwie wpływa na organizm dym z takiego paleniska. Dwa dni i trzy noce leżałam plackiem i tylko prosiłam Boga o skrócenie tej męki. Nie sądziłam, że w wyniku zatrucia mogą być aż tak poważne objawy jak: dreszcze, wysoka temperatura, ból mięśni i jadłowstręt.
Na działce budowano domek, a ja siedziałam w domu. Wprawdzie na moją prośbę M zrobił kilka fotek, ale efektu końcowego nie sfotografował. Zapomniał.
Domek jeszcze w budowie.

Po lewej stronie jeszcze będzie wycinane okno.
Iwonko1 - dużo jeszcze roboty przed nami, a zimę zapowiadają srogą, więc pewnie przyjdzie nam harować wiosną.
Jesień łaskawa, owszem, ale sucha jak lato, a wodę zakręcono, bo prezeska tak sobie wymyśliła i robiąc na złość grupie działkowców, którzy przygotowują się do pozbawienia jej stołeczka, zaszkodziła wszystkim. Sama ma działkę obok świetlicy, a tym samym blisko źródełka pitnej wody, którą podlewa swoje rabaty aż furczy.
Słonka wprawdzie nie było, ale deszczu też nie, toteż domek stanął. Tak więc Twoje życzenie spełnione. Dziękuję.
Gosiu [Margo2] - domek stoi, tylko ja go jeszcze nie widziałam. Opadłam z sił i nie dałam rady wybrać się na działkę.
Co do starego domku to M ma jakieś plany na częściowe zagospodarowanie, tzn. chce zburzyć około połowy, a drugą połowę przerobić tak, by na dole zrobić coś na kształt piwniczki i dobudować górę na nowy gołębnik. Natomiast stary gołębnik zostanie zlikwidowany i już sobie wyobrażam, jak wybujałe będą rośliny na miejscu obecnej woliery i starego gołębnika.
Naturalnie fotorelacje zmian będą, bo jakże by inaczej.
Teraz to już: "aby do wiosny".
Iguniu - stary domek budowany był ( przez poprzednich właścicieli) własnym sumptem tak, że rozbiórka będzie bardzo trudna, bo obok części betonowej są elementy drewniane, jakieś panele plastikowe, płyty chodnikowe dużych rozmiarów
itede itepe. Galimatias nieprzeciętny. Drewniane elementy odbiera kolega M na podpałkę, ale trzeba je wydobyć i nieco rozdrobnić, by mógł je wywieźć z działki. Natomiast betony i płyty... Będziemy szukać chętnych na zagospodarowanie gruzu. Ludzie budują domy, to gruz im się przyda. Wszelkie inne odpady pójdą na wysypisko. Póki co głowa mała.
Nowy domek na szczęście nie tylko przywieziono, ale i zbudowano w ciągu jednego dnia i z nim już nie mamy roboty. Poza zagospodarowaniem wewnątrz, ale to już
bułka z masłem czy jak kto woli:
kaszka z mlekiem.
Asiu [DzonaK] - stary domek będzie częściowo rozebrany, a i tak nie dałoby się go w całości przenieść, nie nadaje się nie tylko do wykorzystania

, ale też rozbiórka nie będzie prosta. Szczegółowo opisałam sytuację wyżej.
A nowy domek już stoi, tylko M nie zrobił końcowego zdjęcia. Zapomniał, a gada, że tę przyjemność dla mnie zostawił.
Ten fajny sposób na palenie podkładów mocno się na mnie zemścił. To prawda, że sama jestem sobie winna, bo po
kie licho sterczałam całe dnie w pobliżu paleniska i wdychałam trujący dym?
Majeczko - palenisko wcale nie jest menelskie, przeciwnie: jest ekologiczne. U nas na działkach wolno palić w czymś, nie wolno bezpośrednio na ziemi. Ludzie spalają badziewia w metalowych beczkach, a M wymyślił właśnie wykorzystanie bębna ze starej pralki i ono się sprawdza idealnie, bo ma dużo otworów dookoła.
W szklarni uprawialiśmy pomidory i papryki, ale przed dwoma laty zamieniliśmy ją na magazyn, ponieważ nowy domek miał stanąć na miejscu starego. Potem M zachorował i tak zostało. Ostatecznie plany uległy zmianie i nowy domek stanął na miejscu tunelu. Trochę to zagmatwane, ale najważniejsze to zaistnienie nowego domku.
Pomidory rosły na świeżym powietrzu i nie chorowały, a plonowały ogromną ilością owoców. W sumie miałam aż 70 krzaczków.
Ten sezon był łaskawy dla nich.
Marysiu [Maska] - ta czerwona krzewuszka po prostu zaszalała w tym roku. Kwitnie już trzeci raz i ma kwiatków dużo, na kilkunastu gałązkach. Natomiast 'Nana variegata' od wiosny nieustająco kwitnie, ale od lata zawsze jednym kwiatkiem.
Nawet sobie nie wyobrażasz, jak bardzo chciałabym "po uszy w swoim ogródku siedzieć", zamiast
zalegania w betach. Tylko w życiu tak już jest, że nie zawsze ma się to, czego się pragnie i czasami trzeba ulec sile wyższej.
Dziękuję za dobre życzenia, które odwzajemniam w całej rozciągłości.
M przywiózł jeszcze kilka innych fotek, więc je pokażę.
W poniedziałek ścięłam pąki różyczek, a dzisiaj tak pięknie się rozwinęły.
Przepraszam, że dzisiaj już zamknę laptopa, zmęczyłam się jakbym nie wiem jak ciężko pracowała.
Dobrego i owocnego weekendu wszystkim Wam życzę.
