killer1558 pisze:Paweł jak zawsze masz rację, ale mając za otoczenie okoliczne mokradła i rowy melioracyjne to i tak jak go wyniosę zaraz będzie z powrotem ,jak nie on to następny,
I w związku z tym uważasz że trzeba wytępić wszystkie z okolicy.
Jeśli nie przekonuje Cię mój post to zerknij
TUTAJ, to strona Leszka Bieleckiego, może jego tekst przekona Cię, że żółtobrzeżek"nie taki straszny jak go malują".
killer1558 pisze:potrafi on latać a więc może z pewnością wrócić ,może u ciebie nie ma tyle tego ponieważ oczko masz na osiedlu
![Smile :)](./images/smiles/icon_smile.gif)
i nie masz nadmiaru pływaka
Jak każdy chrząszcz, potrafi latać i to na duże odległości.
Żółtobrzeżki do swego oczka sam łapałem. Wbrew pozorom, w pobliżu osiedla, mam kilka stawów gdzie je łapałem i jeden rezerwat ptaków wodnych i nie stwierdziłem żadnych skutków ubocznych jego obecności w oczku.
Mam dla Ciebie propozycję.
Z żółtobrzeżkiem, w twoim przydatku, to tak jak z kretem w ogrodzie. Miłe w dotyku zwierzątko, sympatyczny pyszczek, a wróg nr 1 w ogrodach. Metod na jego usunięcie wymyślono tyle, że można by na ten temat napisać wielką księgę i co, i nic, krety dalej żyją w naszych ogrodach.
Jest tylko jeden skuteczny sposób na krety, a w tym przydatku na żółtobrzeżka.
Bierzesz fotelik, 4 - 5 zupek chmielowych, siadasz wygodnie nad oczkiem, i obserwujesz żółtobrzeżki w oczku, po drugiej zupce pływaki zaczynają Ci się podobać, po trzeciej zastanawiasz się jak on to robi że wypływa "kuprem" do góry, po czwartej już je lubisz, po piątej bierzesz siatkę i lecisz na okoliczne bagienka po następne.
![Wink :wink:](./images/smiles/icon_wink.gif)