Marlenko, wiem, że to mocno po terminie

i nie tylko już dawno cięłaś, ale pewnie też już nieźle Twoje panny się zazieleniły. Ciekawa jestem jak ostatecznie wyglądają? Mam nadzieję, że wszystkie przeżyły.
Aniu - Annes, no popatrz, u mnie Jude de Obscure też coś słabo przezimowała

Tylko jeden pęd wyglądał jako tako. Reszta cięta na 10 cm, ale na szczęście odbiły. Hot Chocolate natomiast o dziwo całkiem dobrze. Może dlatego, że bliżej domu, to i cieplej miała?
Ciekawa jestem jak odbierzesz na 'żywo' kwiaty Bathsheby? Moja przezimowała bez uszczerbku i cięłam tylko same czubki. Codziennie do niej zaglądam i szukam pierwszych pączków. Ona ma takie cudne kwiaty...
Irenko, dziwne, że Winchester Cathedral tak kiepsko u Ciebie przezimowała. Moja bez żadnego kopca, była cała zielona. W tej chwili jest obsypana pączkami i chyba zakwitnie jako pierwsza.
Pat Austin nie mam. Myślałam o tej odmianie, ale czytałam mało pochlebne opinie i trochę mnie ostudziły. Kolor ma równie piękny, jak Summer Song, do której się zraziłam. U mnie od trzech lat jest tak marniutka, a po kolejnej przeprowadzce nie dała jednak rady i wegetuje z jednym, marnym badylkiem. Jest do wykopania. Drugiej chyba nie zaryzykuję, bo mam obawy, że ona należy do tych słabszych ze stajni Mistrza.
Aniu - Minnie, no właśnie - dla maruderów, chorowitych odmian szkoda czasu i miejsca
Princess Anne, Darcey Bussel oraz Boscobel na pewno Cię nie zawiodą. To obficie kwitnące róże, więc nie powinno być z nimi problemu. Ja w tym roku chyba zbyt słabo przycięłam obie Princess Anne i straszą trochę gołymi nóżkami. Liczyłam, że puszczą coś od dołu, ale one coś się ociągają. W następnym sezonie skrócę je znacznie mocniej, niech trochę ruszą te szlacheckie tyłki i nie świecą golizną

Za to mam chętkę na kolejną Boscobel. Dzisiaj nawet miałam w rękach doniczkę, ale przyszło opamiętanie

i zamiast trzeciego krzaczka zdecydowałam się na inną piękność.
A duet Princess Aleksandra of Kent i Munstead Wood jest rzeczywiście dość udany.
Daysy, chyba trafiły Ci się słabe sadzonki, bo Księżniczka Aleksandra nie należy raczej do słabych odmian. Na Jubilee Celebration czekałam trzy sezony. Tej wiosny wreszcie zaczęło się coś dziać, bo wygląda dość przyzwoicie. Mam nadzieję, że nie tylko wygląda, ale również pokaże sporo kwiatów, których nie trzeba będzie podziwiać w pozycji leżącej
Tea Clipper ma śliczne kwiaty, ale albo ja mam słabą sadzonkę, bo moja co roku cięta do samej ziemi, albo ona z tych mocno wrażliwych. Przesadziłam ją, ale jakoś bez przekonania. Ma ostatnią szansę. Za to Charles Darwin tak podbił moje serce, że jesienią dokupiłam kolejnego. Ten pierwszy przezimował bez szwanku. Drugi chociaż malutki, też bardzo dobrze zniósł zimę bez śniegu. Oby tak dalej...
Elu, od dawna to mówię, że jakość sadzonki oraz podkładka na jakiej jest zaszczepiona ma kluczowe znaczenie. Są też odmiany, które cechuje obfitość kwitnienia, ale różnie to bywa i co ogród to może być inaczej. Jeśli jednak mamy do czynienia z silną, dorodną sadzonką, to i sam krzaczek nie powinien nam sprawiać problemów. Przecież po to kupujemy róże aby się cieszyć ich pięknym, obfitym kwitnieniem, a nie martwić i patrzeć czy jakaś słabizna da radę i uraczy nas jednym kwiatkiem przez cały sezon. Ja takie róże wypraszam z ogrodu, bo szkoda nerwów
Joluś, róże dawno przycięte, dostały jeść, a raczej dostają na okrągło, bo zanim skończę jedną porcję, to trzeba podawać drugą. Mało mam czasu ostatnio i karmię z doskoku. M jakoś nie kwapi się do pomocy. Za to mała, ogoniasta różyczka aż za bardzo. Podoba mu się zapaszek końskiej gnojówki i muszę brzdąca pilnować, żeby się nie najadł
Najlepiej ruszyła Emily Bronte i Sir Walter Scott. Gorzej z The Mill od The Floss. Trochę mnie ona martwi. Na dodatek M mocując zostawił kratkę, która całym ciężarem zwaliła się na Spirit of Freedom, Molineux, Ballade i jeszcze na to maleństwo. Jeden pęd pękł pod naporem kratki i trzeba było ciąć przy samej ziemi. Ech, szkoda gadać. Nie dość, że mały szczeniak wyłamuje młodziutkie pędy, to i własny chłop narobił szkód...
Elwi, jestem, już jestem, tylko czasu jak na lekarstwo. Nie ogarniam czasowo, bo przy maleńkim piesku jest sporo pracy. Trzeba go pilnować, bo strasznie psoci i bierze do pyska wszystko co mu podleci. Ogród też wymaga czasu, do pracy trzeba chodzić i tak leci dzień za dniem...samo życie
Jagna, mam nadzieję, że mnie nie przeklniesz za te Księżniczki

Będę teraz podwójnie trzymała kciuki, żeby Ci rosły i kwitły na maksa, bo czuję się osobiście odpowiedzialna, że tak Cię na nie namawiałam.
Tak walczę, ale nie z rabatami, tylko z Bravo

Ten cudak ma tyle energii, że wieczorem padam i tylko marzę o tym żeby poszedł spać.
A Mango na zawsze pozostanie w moim

Myślę sobie, że chyba już nigdy nie będę miała takiego psa, chociaż to nowe, małe futerko sprawia nam tyle radości i przynosi jakąś pociechę po stracie. Harry jeszcze ciągle w lesie się rozgląda i szuka swojego przyjaciela.
Po odgrzewanych kotletach kilka zdjęć z tego sezonu
Jedyne ocalałe bez uszczerbku na urodzie tulipany, a przed nimi nowość od Austina - James L. Austin
Gentle Hermione, która pięknie przezimowała i właściwie cięłam ją tylko kosmetycznie
I Bravo buszujący na rabacie
