
Dominika, bardzo miło Cię widzieć



Grażynko, z najbardziej ryzykownych mam w planie przesadzić wielkiego Artemisa, ale on u mnie jest trzeci rok, więc mam nadzieję, że tę operację oboje przeżyjemy. Tym bardziej, że u mnie glina, więc róże nie muszą grzebać w ziemi zbyt głęboko w poszukiwaniu wody. Wiosną, a właściwie już niemal latem oddałam kilka, dużych, kilkuletnich róż mojej przyjaciółce i nie przyjęła się tylko jedna z nich, a to też jeszcze nie jest pewne, bo może odbije wiosną, więc czasami warto zaryzykować. Nigdy nie odważyłam się zostawić bez podlewania nawet tych najstarszych krzewów, ale dobrze wiedzieć, że nie będzie końca świata, jeżeli raz czy dwa odpuszczę.
Wanda, to chyba dobrze, że przechodzimy przez różne etapy w życiu i każdy z nich nas cieszy od nowa. Jestem w stanie sobie wyobrazić obrażenie na róże, jak najbardziej. Na tę chwilę nic takiego u siebie nie dostrzegam i nie widzę, żeby się na to zanosiło, ale przyjmuję do wiadomości, że to jest możliwe. Tym bardziej, że z zachwytem patrzę teraz na moje ozdobne krzewy, które po takiej ilości deszczu pięknie się rozrosły, na trawy itp. i nachodzi mnie myśl, że są wspaniale bezobsługowe a takie piękne. Z drugiej strony krzewy i trawy to jedyne co teraz wygląda ładnie, inne kwiaty przekwitły. Kolorowe zostały już tylko... róże. Nie ma szaleństwa na rabatach, ale nadal jest na co popatrzeć a sporo z nich ma kolejne pąki, więc jak pogoda pozwoli, to do przymrozków będą w ogrodzie kwiaty. A jakie rośliny teraz ukochałaś u siebie? Koniecznie muszę zajrzeć do Ciebie i będę obserwować, które róże zasłużyły na miano tych najładniejszych i najtrwalszych.
Martuś, nie oszukujmy się, Twoje obie (

Dorotko, Olivia już kliknięta i opłacona, teraz tylko zastanawiam się gdzie ją ulokować. Moja Rosengrafin Marie Henriette też nie stosuje się do opisów i pod koniec sezonu osiągnęła (też mierzyłam) 131cm. Piotrek jak mnie zobaczył idącą z centymetrem to polazł za mną i mocno się przejął, że jest za wysoka i powiedział, żebym ją koniecznie obcięła, żeby pasowała do opisu. Pokazałam mu takie różowe coś na czubku (kwiaty), to powiedział, żebym w takim razie obcięła ją od dołu


Monique B., tak jak pisałam, nie była najlepszą sadzonką od początku, ale jak na taką marniznę i tak nieźle się pozbierała, wypuściła nowe pędy i zakwitła. Zastrzeżenia mam jednak co do samego kwiatu. Jest niewielki i ma "falbankowe" płatki (takie jak ma np. James Galway, wiesz co mam na myśli?) a ja jakoś za takimi specjalnie nie przepadam. Jutro zrobię jej fotkę, bo dzisiaj pstrykałam zdjęcia, ale o niej zapomniałam. Ale to jej pierwszy, trudny sezon, nie powinnam wydawać jeszcze osądów.
A teraz zobacz mojego Marca Ch. To zdjęcie z 3 września, czyli dokładnie wtedy kiedy kombinował i Twój:


Daysy, aż za dobrze znam te niepokojące objawy. Jesienią róże kupuję bardziej bo muszę. Już w zeszłym sezonie wiedziałam, że jesień to niefajny czas na zakupy różane, bo nie chce mi się wychodzić i w zimnie grzebać w ziemi, więc zamawiam tylko te, o które boję się, że wiosną już ich nie będzie. Za to jak tylko zrobi się ciepło to mi się chce i wychodzić i grzebać i planować i oglądać oferty szkółek. Na dodatek rabaty wtedy wydają się być jakieś takie luźne...

Jolu, ja powinnam być silna i dzielna, ale kiepsko mi idzie


Ja będę przesadzała i oddawała. Jak nie przeżyją to będzie więcej miejsca na nowe


Padało u Was ostatnio? Bo u mnie troszkę padało


Deszcz jest fajny, ale i temperatury nie zachęcają do spacerów po ogrodzie i w tym upatruję największą przyczynę opadnięcia zapału różanego, za to wzrostu zapału do koca i gorącej herbaty. Ale dzisiaj udało mi się w końcu trochę skosić, bo trawa nieco przeschła i przy okazji pobiegałam z aparatem, więc zdjęcia są dzisiejsze.
Wedding Piano zaczęło powtarzać kwitnienie dokładnie z nastaniem ulew, ale kwiatów ma na tyle sporo, że jakiś zawsze przetrwa w niezłym stanie

Pastella nie boi się deszczu i na dodatek ma teraz uroczy rumieniec


Crown Princess Margareta wypuściła długaśny pęd z pąkami, z których największy nadgnił na deszczu. Zdjęłam te zlepione płatki i proszę... kwiat się rozwinął! Czuję się trochę jakbym przyjęła poród


O Moonstone bardzo się martwiłam jak po zimie 2015/16 był cały czarny i byłam pewna, że nie przeżyje. Tę zimę przeżył znacznie lepiej. Wyraźnie czekał na poprawę pogody z drugim kwitnieniem, ale chyba już dłużej nie wytrzyma a jego kwiaty nie przepadają za deszczem

ale krzew zbudował solidny i jest okazem zdrowia. Fajna róża. Tu tylko połowa krzewu:

Kompletnie nie rozumiem jak Princess Alexandra of Kent to robi. Ona nie ma dnia bez kwiatów. One nie przepadają za deszczem, a mimo to, mogę się pozachwycać, bo uwielbiam jej kolor i budowę kwiatów. Są mało fotogeniczne, zapewniam. Na dodatek ja nie umiem zrobić jej sensownego zdjęcia.


Para Garden of Roses i Lavender Ice zdecydowanie lepiej wyglądają w słońcu, ale i tak doceniam starania

Chippendale jest oczywiście nie do zdarcia, chociaż nie mam wątpliwości, że przy słonecznej pogodzie poszalałby

tutaj z Crocus Rose, która powędruje do innego ogrodu ale na pewno kupię nową, mam nadzieję, że silniejszą sadzonkę

A w stosunku do Prix J.P. Redoute mam spore oczekiwania, bo zapowiada się fajna róża. Kupiona latem z kilkoma kwiatami, po przekwitnięciu przycięta dosyć krótko, odbudowała szybko zgrabny krzew i znowu zakwitła. A kwiaty ma urocze

No i na koniec róża, o której wiadomo, że podbiła moje serce. Marc Chagall. Czeka na poprawę pogody, bo te pąki to ma już ze dwa tygodnie. Więc nie dość, że przystojny, to jeszcze mądry


Życzę wszystkim poprawy pogody, ciepła i słońca, czyli naszej pięknej polskiej jesieni, żeby można było jeszcze podziwiać przedzimowe kwitnienia.