

Nie mam nic wspólnego z żadną instytucją, ani charytatywną, ani ekologiczną, wszędzie gdzie wsadzą kopyta instytucje zaczynają się problemy

Oczywiście, nie wszystkie te dawne, lokalne odmiany warto powielać, ale jak sam piszesz, niektóre były wartościowe i nie przetrwałydziad_Jag pisze:Każdy kij ma dwa końce. Dam Ci przykład. U mojej babci rosła jabłoń. Liczyła sobie ze setkę lat. Potężne drzewo. Żadna zaraza się jej nie imała a robale omijały owoce z daleka. Niestety te owoce...Drobne i paskudnie cierpkie, twarde jak drewno. Za cara Mikołaja pewnie były jadane "z braku laku"....
Drugi przykład - babciny bób. Obecnie siejesz bób, rośnie metrowy badyl i zbierasz trzy strąki. Ten babciny miał ze 60 cm wzrostu, ale strąki miał gęsto jak łubin. Zbiory trwały 2 miesiące w miarę dojrzewania.Z jednego badyla było 20 - 25 strąków. Bez śliniaczka się nie obejdętak sobie pluję w brodę, że nie zachowałem nasion!
![]()
Jeden miejscowy gatunek wart zachodu inny nie!
A jeśli chodzi o tę super modną permakulturę.....Czy zdajesz sobie sprawę, że twoja wysepka ekologii otoczona oceanem pól lanych bez litości pestycydami i fungicydami, to przetrwalnik wszelkiej zarazy?
Trochę mi to przypomina walczących ze szczepieniami. Nie zdają sobie sprawy jak szczęśliwe są dzisiejsze dzieci, że nie wiedzą co to koklusz chociażby. ( przepraszam za wtręt nie na temat, ale wszelkiej maści "ekolodzy" budzą we mnie krwiożercze chęci!)
Promilus pisze:Żeby zaspokoić potrzeby wszystkich nie-rolników/ogrodników nie da się tego zrobić bez tych ciągników, kombajnów, bez pestycydów, herbicydów, fungicydów, wreszcie bez tanich i dostępnych w dużych ilościach nawozów (a tutaj do pokrycia zapotrzebowania niestety są to tylko i wyłącznie nawozy sztuczne).
Rolnictwo dotykają mechanizmy malejącej korzyści skali, czyli jest dokładnie odwrotnie niż piszesz.Promilus pisze:my w permakulturze będziemy mieli śliczne, smaczne, zdrowe 20kg pomidorów z m2, a rolnik aż 100, nie takich może smacznych, pewnie nie takich zdrowych, ale dorodnych. I to nie dość, że 5x więcej to jeszcze 2x mniejszym nakładem środków.
Dlatego, że ich największa część składowa to ludzka praca, która w krajach rozwiniętych jest kosztowna. Wielkopowierzchniowe, zmechanizowane gospodarstwa rolne akceptują niższe plony na jednostkę powierzchni, bo maksymalizują zyski per capita. Jedna osoba jest w stanie obsłużyć kilkadziesiąt hektarów obsianych kukurydzą, lub soją, którą kupujemy w postaci mięsa albo przetworzonej żywności. Jedna osoba w gospodarstwie ekologicznym nie da rady zająć się powierzchnią upraw większą niż 10 arów. Wysoki koszt wytworzenia produktu, ograniczona podaż a więc mała konkurencja i niewielki odsetek populacji osób gotowych do podjęcia takiej działalności i masz przepis na wysokie ceny żywności ekologicznej.Promilus pisze:czemu zatem "ekologiczne uprawy" to cena minimum 20% wyższa?
A widziałeś jak wyglądają ekologiczne uprawy kukurydzy? Albo rzepaku? Albo cebuli? Albo ziemniaków? Buraków? No właśnie... nie da się efektywniej wykorzystać tej powierzchni, ale można zoptymalizować nakład pracy. Z drugiej strony pomidory w wełnie też owocują bardzo obficie, są zdrowe, doświetlane jak mało światła słonecznego ... a ekologiczne w jednym roku się udadzą bo ciepło i sucho, w drugim będzie tydzień lało i nawet w tunelu w momencie się zaraza rozprzestrzeni. I można by tak różnorakie artykuły wymieniać i wymieniać. I owszem, są uprawy gdzie % dróg technicznych jest wysoki w stosunku do ekoupraw czy upraw tradycyjnych zatem teoretycznie wychodzi plonu na m2 mniej (bo zakładając tą samą powierzchnię pola na eko uprawie będzie więcej miejsca na same rośliny) - tylko to bywa złudne, bo z reguły w intensywnym rolnictwie sa monokultury gdzie roślinie uprawnej zapewnia się optymalne warunki do rozwoju (i brak konkurencji o wodę, światło i minerały) więc plon z rośliny jest wyższy. Eko to z reguły wykorzystywanie korzystnych relacji między różnymi roślinami więc plon z porównywanej rośliny (np. rzeczonego pomidora) jest mniejszy, ale za to są jeszcze np. czosnki czy fasolki. Obok cebuli są marchewki, a koper obok kapusty. Nowoczesne rolnictwo to intensyfikacja plonu i optymalizacja kosztów. Eko to zwiększanie efektywności wykorzystania powierzchni, tylko nie dla 1 produktu, ale dla wszystkich jakie się uda zgrać. Zatem jak najbardziej nadal obstawiam, że z 100m2 (per 1ar) intensywne rolnictwo uzyska więcej kg pomidorów extra czy 1 klasy niż eko.Jedna osoba jest w stanie obsłużyć kilkadziesiąt hektarów obsianych kukurydzą, lub soją, którą kupujemy w postaci mięsa albo przetworzonej żywności. Jedna osoba w gospodarstwie ekologicznym nie da rady zająć się powierzchnią upraw większą niż 10 arów
Czasem wymarła jedna wioska, czasem dwie ... ale jakoś ludzkość dotrwała do dziś. Czasem wypadnie 1 plantacja eko pomidorów, czasem 2 - ale ogółem pomidorów i tak całkiem ZZ nie zeżre.Czasem coś obrodziło lepiej, czasem gorzej, ale jakoś ta ludzkość dotrwała do dziś
To, że z mniejszych gospodarstw jeszcze nie oznacza automatycznie takiego całkiem eko, z wyjątkiem owych certyfikowanych.W moim mieście na bazarze przybywa stoisk z żywnością od rolników,
I wysyłał samców do lasu polować na zwierza, a samice do lasu zbierać orzechy, jagody... Las dokarmiał jeszcze naszych prapradziadów.Moi drodzy, człowiek od dziada pradziada siał, sadził i zbierał.