Witajcie

.
Oznajmiam wszem wobec , że mamy wiosnę

. Wczoraj miałam bardzo ładny dzień i mogę powiedzieć, że sezon 2018 uważam za otwarty

. Co prawda już wcześniej coś tam robiłam w ogrodzie jednak dopiero wczoraj poczułam błogi relaks i odstresowanie .Słoneczko świeciło cały dzień i może temperatura jeszcze nie rozpieszczała ale było bardzo przyjemnie. W tle było słychać klucze żurawi

. Zrobiłam trochę porządków, przycięłam tawuły, krzewy, hortensje . Powycinałam brzydkie liście żurawek . Zrobiło się bardziej przejrzyście ale na prawdziwe porządki muszę poczekać aż ziemia na rabatach przyschnie bo póki co wciągała buta i ciężko wejść gdzieś dalej . Cebulowe szaleją na potęgę, obudziły się też floksy, ostróżki, jeżówki , szałwie, kocimiętki i wiele więcej. Z uśmiechem na twarzy odkryłam, że moje jeżówki odmianowe, które dzieliłam bardzo późno w październiku żyją

. Bardzo się cieszę bo to takie fajne kompaktowe odmiany . Po całym dniu pracy wieczorem niestety mieliśmy nie mały kłopot. Cola bardzo mocno nas wystraszyła bo zaczęła dziwnie się zachowywać. Słaniała się na nogach i była jakaś taka dziwna. Przed 20 pojechałam szybko do weta i okazało się, że najprawdopodobniej zjadła coś i zatruła się .Dostała kilka zastrzyków i dzisiaj jest już lepiej ale wczoraj w nocy płakałam nad nią bo myślałam, że nie da rady. Do tej pory nie mam pojęcia gdzie i co mogła zjeść

.Mam nadzieję, że to pierwsza i ostatnia taka sytuacja. Dzisiaj również mamy piękne słoneczko ale w niedzielę odpoczywam więc zrobiłam jedynie parę fotek budzącej się wiosny.
Anido zgadzam się z Tobą

. Cola jest przewspaniała a wczoraj napędziła nam stracha .
Lucynko całe szczęście śnieg już prawie stopniał i widać wiosnę . Poza tym przy takim pięknym słoneczku od razu człowiek czuje się lepiej . Bardzo dziękuję i wzajemnie

.
Marysiu takie to nasze życie, przewrotne i nieprzewidywalne. Na szczęście pogoda poprawiła się i zrobiło się wiosenniej . Wczoraj w końcu mogłam popracować w ogrodzie z czego jestem strasznie zadowolona. Cola sporo urosła i zanim się obejrzymy będzie wielkim psiskiem. Oby tylko nie robiła mi takich "akcji" jak wczoraj . Bardzo dziękuję i pozdrawiam

.
Agnieszko dochodzę do wniosku, że moje życie ostatnimi czasy to sporo stresu

. Z Weroniką już jest dobrze i jutro wraca do przedszkola natomiast ta blond panienka wczoraj o mało nie doprowadziła mnie do zawału

. Wbrew pozorom wcale nie tak trudno Coli odmówić bo na szczęście umiem ją okrzyczeć i powiedzieć NIE! Szkoda tylko, że wczoraj nie uchroniłam jej od tej przykrej sytuacje. Miejmy nadzieję, że historia się nie powtórzy . Pozdrawiam

.
Małgosiu- PEPSI bardzo dziękuję za dobre słowo. Na szczęście wczoraj mogłam nieco odstresować się w ogrodzie a Cola nawet nie przeszkadzała za bardzo . Dziękuję i również pozdrawiam i życzę zdrowia

.
Ewo dziękuję za pocieszenie. Sądzę, że tego roku zrobimy coś na nowej części działki ale szału nie będzie. Najpierw musimy wyrównać teren i zrobić wjazd oraz chodnik. Potem będę myśleć o reszcie . Na pewno w przyszłym roku będę miała tam więcej pracy i będę mogła zakładać rabaty. Czas pokaże co będzie bo plany jak to plany

. Jeszcze muszę odnieść się do Twojego drugiego wpisu. Ja również dziękuję, że z Weroniką jest tak a nie gorzej. Jest bardzo dużo dzieci z większymi wadami a Weronika mimo wszystko powoli idzie do przodu i ma tyle radości w sobie. Zaraża nas swoim śmiechem bo jest bardzo pogodną dziewczynką. Po tym co napisałaś, ja również podziwiam Twoją córkę

. Jest silna i to najważniejsze. Pozdrawiam Was serdecznie.
Sabinko bardzo mi przykro z powodu choroby córki Twojego kuzyna . To bardzo przykre jak dzieci chorują . Jeszcze nawet nie przeżyły zbyt wiele a już mają pod nogi rzucane kłody

. To straszne ile teraz jest chorób i różnych niepełnosprawności u dzieci. Jak jeżdżę na turnusy to widzę i czasami łzy same cisną się do oczu. Na szczęście do mnie już dotarło ocieplenie. Wczoraj mogłam popracować w ogrodzie z czego jestem prze szczęśliwa. Pozdrawiam i słoneczka życzę

.
Małgosiu-clem masz rację, na ten moment mam łatwiej ale w maju/czerwcu ściągamy ogrodzenie po wschodniej stronie działki żeby koparka mogła wyrówna teren. Tym samym Cola będzie mogła wychodzić z działki i tego obawiam się najbardziej . Na pewno w tym roku nie zrobimy nowego ogrodzenia bo czeka nas jeszcze montaż podbitki i kilka innych inwestycji. Jak wiadomo wszystko kosztuje a pieniądze nie rosną na drzewach. Powoli wszystko sobie zrobimy a Colę trzeba będzie pilnować albo postawić jej na ten czas póki nie będzie ogrodzenia jakiś wybieg . No sama nie wiem

. Tak, niestety Goldeny jak większość dużych ras są podatne na dysplazję. Pozdrawiam i słoneczko przesyłam

.
Małgosiu-Margo2 nigdy nie miałam styczności z suczką i jej cieczką dlatego nie wiem jak to jest. Mam nadzieję, że upilnujemy Colę a potem już tylko wykonamy sterylizację. Ty mówisz NIE suczkom a ja z kolei nie chciałam mieć psa bo bałam się, że będzie sikał mi na rośliny itd. Ooo najwidoczniej Twój Flesz był pod tym względem wyjątkiem. Cola ma bardzo poprawne relacje z dziewczynami. Na szczęście lubi dzieci bo jeszcze nigdy nie wykazała jakiejś niechęci do nich czy coś. Jak nie ma ochoty na pieszczoty po prostu odchodzi a nie warczy ani nic z tych rzeczy. Dziewczynki też bardzo lubią Colę. Pozdrawiam ciepło i słoneczki Ci wysyłam

.
Moja przezimowana pelargonia pokazała kwiat.
Pozdrawiam i życzę Wszystkim pięknej niedzieli.