Dzięki Meluzyno. Jakiś czas temu czytałam o tych eksperymentach. Tylko że każdy musi jednak sam zrobić taki eksperyment, bo każdy ma inne warunki i możliwości przechowywania. Więc z jedną spróbuję takiego "suchego chowu", jaki opisała Małgocha 1960.
Ja przycinałem w zeszłym roku i trzymałem w mieszkaniu w bloku przy oknie balkonowym niedaleko kaloryfera i pięknie zakwitły w tym roku. A na dzień dzisiejszy są poprzycinane i stoją na strychu, gdzie temp. wynosi około 5-10 stopni i jak na razie nic im nie dolega, tj. nie poprzysychały i widać że łodygi są zielone.
Moje jeszcze na zewnątrz. Jak się zaczną przymrozki, to powędrują do piwnicy, gdzie jest jasno i chłodno.
Teraz stoją przy południowej ścianie, osłonięte od wiatru i jeszcze kwitną.
Słyszałam gdzieś, że przechowuje się kawałki pędów na dole W LODÓWCE, a potem wiosną wsadza się je do ziemi i przygotowuje sadzonki. Dla mnie byłby to najłatwiejszy sposób, ale nie znam szczegółów i nigdzie nie mogę znaleźć.
Czy ktoś ma może takie doświadczenia?
Udało m się kiedyś przechować pelargonie wyjęte z donicy i zawinięte w gazetę.Przeważnie jednak stoją na parapecie i czekają do wiosny.
W ubiegłym roku jednak wiosną wiele straciłam.Pędy zrobiły się takie puste w środku i niestety zmarnowały się.Wiecie może co może być tego przyczyną?
I ja postanowiłam dołączyć do wątku, bo po raz pierwszy będę przechowywała pelargonie (w ogóle to po raz pierwszy miałam ją u siebie) - nie wiem czemu, ale jakoś nigdy mnie nie zachwycały, aż...tej wiosny na ryneczku zobaczyłam białą z różowym środkiem i kupiłam 2 szt., na drugi dzień dokupiłam jeszcze 2. Wsadziłam po 2 szt. w doniczkę i dobrze, że tu trafiłam - poczytałam i mam nadzieję, że uda mi się przechować przez zimę. Nawet pokuszę się o siew - nasionka już się moczą.
Ja przechowuję pelargonie z różnym skutkiem - niestety jak zbyt późno je chowam, to już nie przeżywają. W tym toku udało mi się przechować pelargonie wyrwane z donicy wrzucone do worka na śmieci w garażu. Rabatowa przeżyła, bluszczolistna nie. Z racji, że w tym roku kupiłam na wyprzedaży kilka -paków i pelargonii mam dużo, to też tak zrobię i mam nadzieję, że coś mi przeżyje; w lutym sprawdzę i zawsze mogę porobić sadzonki. Moja mama zimuje pelargonie na klatce schodowej ze 100% skutkiem, teściowa w jasnej piwnicy - w gorszym stanie, ale też przeżywają wszystkie.
Z nasion te które siałam żadne mi się nie podobały - zdjęcia były dużo ładniejsze niż one same.
cynia pisze:Moje jeszcze na zewnątrz. Jak się zaczną przymrozki, to powędrują do piwnicy, gdzie jest jasno i chłodno.
Teraz stoją przy południowej ścianie, osłonięte od wiatru i jeszcze kwitną.
Moje też jeszcze na dworze, chowam jak temperatury spadają do 0*C