Pelagio Agnieszko Tak, skutków suszy już nie widać. Ale jak to w patologicznym roku 2017 bywa wszystko nie jest tak jak powinno, od początku września ciągle pada, wczoraj siąpiło, dzisiaj to już całkiem poważnie. Nic bym nie miał przeciwko gdyby taka pogoda była latem bo wtedy tyle deszczu było potrzeba jak była susza ale teraz deszcz do niczego nie jest potrzebny. Chwasty zaczęły rosnąć jak szalone, trawa też. Niestety niektóre drzewa też dostały przyrostu, żeby tylko przed zimą zdrewniały. Pomidory kipią w tunelu, jest ich mnóstwo ale są małe i zielone. To nie kot miał usuwaną zaćmę tylko babcia

Nadzieje na kolorową jesień tracę bo już z koszteli mnóstwo liści spadło, na drzewach w sadzie też niektóre gałęzie łyse, oby tylko nie było to skutkiem usychania śliwek. Bo 2 wyglądają podejrzanie.
Tereniu Podlewało u mnie całe lato tylko bardzo skąpo, teraz nadrabia jak już nie musi ale jak sama widziałaś, w sadzie wcale bagna nie ma.
Marysiu Ta topola raczej wacianej mgły nie zrobi bo to jakaś czarna albo kanadyjska albo mieszaniec, watę rozrzucają balsamiczne. Topoli nie przywiozę, posadzę w sadzie na miejscu drzew, które wypadły w czasie suszy. Ostatnio byłem w Sosnowcu (to miasto mnie przeraża) i zobaczyłem jakieś odrosty z pomarańczowym grzybem pod liśćmi, oczywiście wyrwałem i przywiozłem bo to jakaś inna topola z wąskimi liśćmi jakiej jeszcze nie widziałem. Sprawdziłem na goglu Streetview, że rzeczywiście tam rosły dziwne topole ale chyba rok temu je wycięli. Dziękuję, babcia bardzo szybko wyzdrowiała, jak to suchedniowski człowiek, nie do zdarcia
Lidko No właśnie coraz bardziej się zastanawiam czy to na pewno figowiec. Po deszczu rzeczywiście zielono, szczególnie od podagrycznika, który usechł latem

Nawet nie ma kiedy plewić bo wyjść się z domu nie da. Mam nadzieję, że przyszłe lato będzie u mnie takie mokre.
Marysiu, Tereniu Coś ten wyjazd nie był nam pisany, dzień po dniu takie przykre okoliczności, ale dzięki temu dowiedziałem się gdzie mam koło zapasowe

Myślę, że zobaczymy się w październiku bo we wrześniu ja nie dam już rady.
Od ostatniego wpisu wiele nie zrobiłem, przywieźli mi drewno i układałem do 5 dni przez deszcze, Tojota się zadomowiła i nie ma już konfliktów z resztą kotów
W sierpniu poszedłem na Kurliki, takie miejsce na wsi gdzie wrony zawracają, bo tam rósł taki niczyj sadek z bzu czarnego, który co roku zbieram na soki, w sierpniu, zapowiadało się na obfite zbiory, było mnóstwo owoców, zajechałem na miejsce i zastałem taki widok
I musiałem rzucać łaciną, no będzie to człowiek zdrowy? Przecież się nie da! Tam jest taka gleba,że tylko sosny urosną i właśnie ten nieszczęsny bez ale widać ludziom wszystko co rośnie przeszkadza. Jednak na grząbie niedaleko mnie też rosły małe bzy, poszedłem tam przez pola , okazało się, że mają mnóstwo pięknych owoców, duże, ładnie wybarwione, nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło, póki ich nie wytną to będę stamtąd zbierać bo jest bliziutko a kurlickie bzy mogą się pocałować w ..... Mogłyby gdyby żyły. Soki już zrobione, czekają aż zrobię im regał albo zamówię bo poprzednia szafka latem się zawaliła i stłukło się na pył większość butelek i słoików zostawionych na przetwory
Co jakiś czas mam zajęcie przy grzybach, kanie smażone już mi bokiem wyszły
Cebulowe, o których poprzednio pisałem już posadzone w doniczkach pod huśtawką. Kwiatki bardzo ładnie kwitną, szczególnie astry. Niestety te wysokie od wczorajszego siąpienia poprzewracały się. Jeśli kiedyś skończy to muszę je związać. Trzeba wykopać mieczyki bo są bardzo liche, to samo dalie, jakieś karłowate o niewykształconych kwiatach, niektóre nawet nie zakwitły. Paskudny rok ogólnie. Paulownia w dalszym ciągu rośnie, myślę, że już koło 3 metrów ma, jak tak dalej pójdzie to na 16 metrów wcale nie będzie trzeba czekać 6 lat

Niestety zdjęć aktualnych nie mam bo nie ma jak ich zrobić. Miłego dnia
