W przeciwieństwie do Ciebie mi ten sezon przemknął zbyt szybko, wręcz niepostrzeżenie. Pogoda teraz bardziej jesień przypomina. I ta Pani stoi już u bram...Troszkę napawa mnie to smutkiem, ale i radością - idzie czas kupowania i sadzenia wiosennych cebulek
Bez chemii w kogrobuszu
- tu.ja
- Przyjaciel Forum - gold

- Posty: 8924
- Od: 21 lip 2008, o 09:18
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: Elbląg
Re: Bez chemii w kogrobuszu
Tak dawno się nie odzywałam, że aż wstyd...
Staram się jednak być na bieżąco. Przecież nie mogłabym odpuścić sobie Twoich liliowców. I róż teraz już też
Zauważyłam u Ciebie małą ślicznotkę Bienenwaide rot. Jestem nią oczarowana i jest na mojej liście chciejstw od dłuższego czasu. Niewiele powojników pokazałaś...Czyżby sprawiły Ci zawód?
W przeciwieństwie do Ciebie mi ten sezon przemknął zbyt szybko, wręcz niepostrzeżenie. Pogoda teraz bardziej jesień przypomina. I ta Pani stoi już u bram...Troszkę napawa mnie to smutkiem, ale i radością - idzie czas kupowania i sadzenia wiosennych cebulek
W przeciwieństwie do Ciebie mi ten sezon przemknął zbyt szybko, wręcz niepostrzeżenie. Pogoda teraz bardziej jesień przypomina. I ta Pani stoi już u bram...Troszkę napawa mnie to smutkiem, ale i radością - idzie czas kupowania i sadzenia wiosennych cebulek
- stasia_ogrod
- Przyjaciel Forum - gold

- Posty: 5197
- Od: 13 mar 2011, o 16:48
- Opryskiwacze MAROLEX: 1 szt.
- Lokalizacja: andrychow
Re: Bez chemii w kogrobuszu
Grażynko, dobrze trafiłam bo na liliowcowy wysyp i z wielką przyjemnością napasłam oczy ich pięknymi kształtami i kolorami.
Rośliny wodne ogromne, szybciutko się rozrosły a pomidory, to istny zawrót głowy a które najsmaczniejsze, zdradź rąbek tajemnicy.
Rośliny wodne ogromne, szybciutko się rozrosły a pomidory, to istny zawrót głowy a które najsmaczniejsze, zdradź rąbek tajemnicy.
Re: Bez chemii w kogrobuszu
Witaj Grażyno !!!!!!! oglądam ale po cichu bo teraz latem naprawdę brak czasu. Mam pytanie bo widziałam u Ciebie na stronie przetacznika veronika czy tak ??????? /niebieski wysoki kłos. Jak tą roślinę /siałaś, czy z podziału ?/ Ta roślina od dawna mnie interesuje ale stoję w miejscu. Pozdrawiam
Re: Bez chemii w kogrobuszu
Zaskroniec w oczku to nic dobrego, też miewam. Mam malutkie oczko naokoło 1 500 l gęsto zarośniętej roślinami. W tym roku się mi już dwa razy zdarzyło, że największa z lilii wodnych była obrócona do góry korzeniami. Nie mam pojęcia, który zwierzak to zrobił. Z początku miałam w podejrzeniu wydrę, ale ta by chyba zostawiła ślady na brzegu.
Piękne odmiany liliowców!
Piękne odmiany liliowców!
- Florian Silesia
- Przyjaciel Forum - gold

- Posty: 2750
- Od: 3 lip 2016, o 19:56
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: Jastrzębie-Zdrój
Re: Bez chemii w kogrobuszu
Taki przegląd kolorów i kształtów liliowców zachwyca!
Ale jestem też pod wrażeniem pomidorów i to z nazwami
Ja trochę tęsknię do swoich pomidorów ale w przyszłym roku mam nadzieję, że to nadrobię!
Ale jestem też pod wrażeniem pomidorów i to z nazwami
- kogra
- Przyjaciel Forum

- Posty: 36510
- Od: 30 maja 2007, o 18:02
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: Cieszyn
Re: Bez chemii w kogrobuszu
Maryniu - znam takich
, ale ja nie z tych co to chcą jak najszybciej zakończyć sezon.
Ja staram się go raczej przedłużyć na ile to tylko możliwe.
Ruch na świeżym powietrzu i przestrzeń to moje priorytety.
Jadziu - ogórki, które sama wyhodujesz nie mają tyle chemii co kupne.
Stąd od razu czujesz różnicę na żołądku.
Ja też po kupnych mam "ciągłe odbijanie" i dlatego zaczęłam hodować swoje.
Poza tym moje doskonale się kiszą, nie miękną i nie mam białego osadu w słoiku jak po kupnych.
A starte na mizerię dają zapach unoszący się po całym domu jak kiedyś.
Po kupnych, nawet nie wiem co jem
zero smaku i zapachu.
Kasiu - moje pod folią na razie trzymają się dziarsko, chociaż już dosyć długo owocują.
Z 10 sadzonek zebrałam już na 10 słoików kiszonych, 5 marynowanych nie licząc tych na mizerię.
I pewno jak zaraza ich nie dopadnie to jeszcze pojem a może wystarczy jeszcze na jakiś słoik.
Oczko ma jakieś 5 X 4 metra o głębokości 90 cm w najgłębszym miejscu.
Kiedyś były w nim rybki, a teraz służy jako zbiornik wody do podlewania i siedlisko dla płazów a przy okazji jako miejsce do uprawy roślin.
Teraz zrobiłam następny eksperyment i posiałam do styropianowego pojemnika rukiew wodną.
W dnie zrobiłam otwory, żeby korzenie rukwi mogły swobodnie pływać w wodzie i miały jej pod dostatkiem.
Ciekawe czy się uda, bo to roślinka o wielu walorach zdrowotnych.
Gabiś - no właśnie, to byłoby coś, zamiast sklepowych nowalijek nabzdyczonych chemią.
Ciekawe czy się uda, ale póki co wkurzona jestem znowu jakością nasion sklepowych.
W jednym pojemniku wzeszło aż 5 nasion a w drugim ledwo jedno się kotasi i kto wie czy przetrwa.
Tak lichej jakości nasion jeszcze nigdy nie kupiłam.
Chyba ze złości wysieję te ze swojej partii nasion, te przynajmniej na bank wzejdą.
U mnie też w bród pomidorów i ogórków, mimo że bez grama chemii, ale pod osłoną.
Prawdę mówiąc to już się trochę przejadłam.
Ewka - przeprowadzka już zakończona - super.
Kot zaginął ?......oj to niedobrze, rozumiem Cię doskonale i współczuję.
Dla mnie utrata zwierzaka to jak stracić najlepszego przyjaciela, a może już się odnalazł ?
A pytaliście w schronisku ?
Mariolko - w gruncie tez się udają pod zadaszeniem.
Wiesz, takim jak bramka piłkarska, albo nawet samym daszkiem, to bardzo pomaga w uprawie gruntowej.
No i dobór odpornych odmian, też ma wielkie znaczenie.
A ja mam problem z marchewką, za nic nie chce u mnie urosnąć, chyba mam za kwaśną glebę i za ciężką dla niej - coż nie można mieć wszystkiego.
Buraczki zjadły mi gołębie - co było dla mnie szokiem kiedy przyłapałam je na gorącym uczynku, więc przyszły sezon pójdą do szklarni.
Cukinie i groszek - upilnowany - dały dobry plon, nie mogę narzekać.
Za to inne warzywa udały się doskonale.
Cebuli też nie sadzę, bo to ziemia nie dla niej, ale kupuję wczesną na bazarku i dosuszam w domu.
Przynajmniej nikt nie dosuszy jej Roundapem.
Elżuś - ano szkoda, ale nie poddaję się i eksperymentuję.
Jeśli mi się uda to będzie prawdziwy sukces.
U mnie maliny kupione w doniczkach czekają na wysadzenie, moje całkiem uschły w zeszłym roku.
Oj też chciałabym lata jak najdłużej, nie znoszę zimy takiej nijakiej i mrozu.
Chyba na stare lata robię się ciepłolubna.
Aniu 77 - u mnie też pogoda w kratkę, dawno nic nie robiłam na ogrodzie.
Czekam na stabilizację pogody i koniec przetwarzania.
Krysiu - ano przebój liliowcowy, szkoda że się już zakończył.
Pozostały tylko fotki i wspomnienia do następnego lata.
Potrafią być ekspansywne, ale nie aż tak, żeby trzeba było każdego roku coś z nimi robić, czego zresztą nie lubią.
Wystarczy raz na 5 lat je rozsadzić a przynajmniej u mnie tak się dzieje.
Nie dawaj Osmocote, jest za silne i woda będzie Ci "kwitła" na zielono.
Lepsza jest ziemia do roślin wodnych, można ją kupić w necie albo dużym ogrodniku.
Lilie wodne to rośliny o bardzo skromnych wymaganiach, same dają sobie rady i nie chorują jak te zasilane chemią.
Izuś - fakt, dawno Cię nie było widać na forku.
Powojniki w tym roku pod wpływem częstych deszczy chorują na uwiąd.
Już mnie przestały bawić, bo cała praca i tak idzie na marne.
Zostało tylko kilka odpornych i te zostaną, ale nowych już nie kupię.
A ja nadal czekam na jak najdłuższe lato, chociaż bez upałów, bo te mnie wykańczają.
Stasiu - to nie koniec, jeszcze sporo ich będzie i na długo wystarczy zdjęć, bo to moje pupilki.
Będzie niedługo cała lista opisów pomidorowego szaleństwa w tym roku.
I gwarantuję Ci, że skusisz się na inne pomidorki, takie dla koneserów.
Maryniu 45 - Marysiu witaj.
Przetacznik kupiłam gdzieś w necie w zeszłym roku.
Nie jest taki jak był przedstawiony na reklamowym zdjęciu, ale mnie zadowala jego kolor i zdrowotność.
Pasuje jako roślina towarzysząca do moich róż.
Jego wadą jest to, że lubi się pokładać.
Ladys - witaj.
Przewracanie się lilii nie jest dziełem zwierzaków, ale nierównomiernym rozrastaniem się kłączy i gazami wytwarzającymi się w wodzie podczas rozkładu cząstek roślin.
Nie znajdując ujścia w gąszczu korzeni sprawia, że roślina się wywraca.
Jest też to sygnał, że trzeba roślinę przesadzić.
Wydry raczej nie wchodzą do małych oczek, wolą potoki z bieżącą wodą, chyba że są tam ryby.
Zaskroniec zawsze opuszcza teren, kiedy brak pożywienia, co dzieje się dosyć szybko, bo płazy widząc zagrożenie natychmiast uciekają.
Pewno u mnie nie będzie go już w przyszłym roku, bo żaby znikły tak samo szybko jak i inne żyjątka.
Florianie - zachwycał, to prawda, ale to już przeszłość.
Pomidory to teraz następne moje szalone doświadczenie, ale jest w czym wybierać, zarówno pod względem kształtu, smaku, koloru jak i zdrowotności.
Niedługo przedstawię moje podsumowanie sezonu pomidorowego.
Możesz więc sobie wybrać jakiś, jeśli wpadnie Ci w oko.
Na razie zbieram i przetwarzam całkiem spore ilości pomidorów i ogórków.
A zbiory są takie co kilka dni.

Dla tych co kochają liliowce ciąg dalszy moich milusińskich.




















I coś dla miłośniczek róż.
Fresia, stara odmiana, ale bardzo wdzięczna i niezawodna.
Ma dobre zdrowie, bogato kwitnie za pierwszym razem i dosyć długo.
Powtarza kwitnienie bez problemu po zasileniu, plamy łapie dopiero pod koniec sezonu.
U mnie wyprowadzona na pienną, zimuje bez okrycia, tylko pod kopczykiem, ale rośnie pod ścianą tuj, które osłaniają ją przed mrożnymi wiatrami zimą.



Pewno znana już wszystkim Lavender Ice.
Bardzo dobra różyczka rabatowa, pod każdym względem.
Nie przypala jej słońce jak Novalisa, zdrowa do jesieni, niezbyt wysoka o mocnych sztywnych pędach.
Cukierkowe kwiaty w odcieniach fioletu, długo utrzymujące się na krzewie.
Polecam każdemu kto kocha kwiaty w tym kolorze.
Zimuje pod kopczykiem bez problemu.


Ice Flower Circus to całkiem ładna panienka.
Obficie kwitnie, zdrowie w miarę dobre, ale mogłoby być lepiej, zimowanie pod kopcem w gruncie jej wystarcza.
Jest dość niska i nadaje się na sam przód rabaty, albo do pojemników na taras.
Miłe dla oka kwiaty w niedużych bukietach ale bez zapachu.
Nie wiem dlaczego zrobiłam jej tylko jedno zdjęcie.

Coquette des Blanches to róża historyczna.
Ma trzy sezony i jakoś nie może pokazać się z tej najlepszej strony.
Kwiaty różnią się między sobą czyli nie weszła jeszcze w okres stabilizacji.
Trudno więc powiedzieć coś o niej konkretnego.
Jedynie plusem jest powtarzanie kwitnienia i dobra zdrowotność.
Także zimowanie bez okrycia nie sprawia żadnego problemu.




Ja staram się go raczej przedłużyć na ile to tylko możliwe.
Ruch na świeżym powietrzu i przestrzeń to moje priorytety.
Jadziu - ogórki, które sama wyhodujesz nie mają tyle chemii co kupne.
Stąd od razu czujesz różnicę na żołądku.
Ja też po kupnych mam "ciągłe odbijanie" i dlatego zaczęłam hodować swoje.
Poza tym moje doskonale się kiszą, nie miękną i nie mam białego osadu w słoiku jak po kupnych.
A starte na mizerię dają zapach unoszący się po całym domu jak kiedyś.
Po kupnych, nawet nie wiem co jem
Kasiu - moje pod folią na razie trzymają się dziarsko, chociaż już dosyć długo owocują.
Z 10 sadzonek zebrałam już na 10 słoików kiszonych, 5 marynowanych nie licząc tych na mizerię.
I pewno jak zaraza ich nie dopadnie to jeszcze pojem a może wystarczy jeszcze na jakiś słoik.
Oczko ma jakieś 5 X 4 metra o głębokości 90 cm w najgłębszym miejscu.
Kiedyś były w nim rybki, a teraz służy jako zbiornik wody do podlewania i siedlisko dla płazów a przy okazji jako miejsce do uprawy roślin.
Teraz zrobiłam następny eksperyment i posiałam do styropianowego pojemnika rukiew wodną.
W dnie zrobiłam otwory, żeby korzenie rukwi mogły swobodnie pływać w wodzie i miały jej pod dostatkiem.
Ciekawe czy się uda, bo to roślinka o wielu walorach zdrowotnych.
Gabiś - no właśnie, to byłoby coś, zamiast sklepowych nowalijek nabzdyczonych chemią.
Ciekawe czy się uda, ale póki co wkurzona jestem znowu jakością nasion sklepowych.
W jednym pojemniku wzeszło aż 5 nasion a w drugim ledwo jedno się kotasi i kto wie czy przetrwa.
Tak lichej jakości nasion jeszcze nigdy nie kupiłam.
Chyba ze złości wysieję te ze swojej partii nasion, te przynajmniej na bank wzejdą.
U mnie też w bród pomidorów i ogórków, mimo że bez grama chemii, ale pod osłoną.
Prawdę mówiąc to już się trochę przejadłam.
Ewka - przeprowadzka już zakończona - super.
Kot zaginął ?......oj to niedobrze, rozumiem Cię doskonale i współczuję.
Dla mnie utrata zwierzaka to jak stracić najlepszego przyjaciela, a może już się odnalazł ?
A pytaliście w schronisku ?
Mariolko - w gruncie tez się udają pod zadaszeniem.
Wiesz, takim jak bramka piłkarska, albo nawet samym daszkiem, to bardzo pomaga w uprawie gruntowej.
No i dobór odpornych odmian, też ma wielkie znaczenie.
A ja mam problem z marchewką, za nic nie chce u mnie urosnąć, chyba mam za kwaśną glebę i za ciężką dla niej - coż nie można mieć wszystkiego.
Buraczki zjadły mi gołębie - co było dla mnie szokiem kiedy przyłapałam je na gorącym uczynku, więc przyszły sezon pójdą do szklarni.
Cukinie i groszek - upilnowany - dały dobry plon, nie mogę narzekać.
Za to inne warzywa udały się doskonale.
Cebuli też nie sadzę, bo to ziemia nie dla niej, ale kupuję wczesną na bazarku i dosuszam w domu.
Przynajmniej nikt nie dosuszy jej Roundapem.
Elżuś - ano szkoda, ale nie poddaję się i eksperymentuję.
Jeśli mi się uda to będzie prawdziwy sukces.
U mnie maliny kupione w doniczkach czekają na wysadzenie, moje całkiem uschły w zeszłym roku.
Oj też chciałabym lata jak najdłużej, nie znoszę zimy takiej nijakiej i mrozu.
Chyba na stare lata robię się ciepłolubna.
Aniu 77 - u mnie też pogoda w kratkę, dawno nic nie robiłam na ogrodzie.
Czekam na stabilizację pogody i koniec przetwarzania.
Krysiu - ano przebój liliowcowy, szkoda że się już zakończył.
Pozostały tylko fotki i wspomnienia do następnego lata.
Potrafią być ekspansywne, ale nie aż tak, żeby trzeba było każdego roku coś z nimi robić, czego zresztą nie lubią.
Wystarczy raz na 5 lat je rozsadzić a przynajmniej u mnie tak się dzieje.
Nie dawaj Osmocote, jest za silne i woda będzie Ci "kwitła" na zielono.
Lepsza jest ziemia do roślin wodnych, można ją kupić w necie albo dużym ogrodniku.
Lilie wodne to rośliny o bardzo skromnych wymaganiach, same dają sobie rady i nie chorują jak te zasilane chemią.
Izuś - fakt, dawno Cię nie było widać na forku.
Powojniki w tym roku pod wpływem częstych deszczy chorują na uwiąd.
Już mnie przestały bawić, bo cała praca i tak idzie na marne.
Zostało tylko kilka odpornych i te zostaną, ale nowych już nie kupię.
A ja nadal czekam na jak najdłuższe lato, chociaż bez upałów, bo te mnie wykańczają.
Stasiu - to nie koniec, jeszcze sporo ich będzie i na długo wystarczy zdjęć, bo to moje pupilki.
Będzie niedługo cała lista opisów pomidorowego szaleństwa w tym roku.
I gwarantuję Ci, że skusisz się na inne pomidorki, takie dla koneserów.
Maryniu 45 - Marysiu witaj.
Przetacznik kupiłam gdzieś w necie w zeszłym roku.
Nie jest taki jak był przedstawiony na reklamowym zdjęciu, ale mnie zadowala jego kolor i zdrowotność.
Pasuje jako roślina towarzysząca do moich róż.
Jego wadą jest to, że lubi się pokładać.
Ladys - witaj.
Przewracanie się lilii nie jest dziełem zwierzaków, ale nierównomiernym rozrastaniem się kłączy i gazami wytwarzającymi się w wodzie podczas rozkładu cząstek roślin.
Nie znajdując ujścia w gąszczu korzeni sprawia, że roślina się wywraca.
Jest też to sygnał, że trzeba roślinę przesadzić.
Wydry raczej nie wchodzą do małych oczek, wolą potoki z bieżącą wodą, chyba że są tam ryby.
Zaskroniec zawsze opuszcza teren, kiedy brak pożywienia, co dzieje się dosyć szybko, bo płazy widząc zagrożenie natychmiast uciekają.
Pewno u mnie nie będzie go już w przyszłym roku, bo żaby znikły tak samo szybko jak i inne żyjątka.
Florianie - zachwycał, to prawda, ale to już przeszłość.
Pomidory to teraz następne moje szalone doświadczenie, ale jest w czym wybierać, zarówno pod względem kształtu, smaku, koloru jak i zdrowotności.
Niedługo przedstawię moje podsumowanie sezonu pomidorowego.
Możesz więc sobie wybrać jakiś, jeśli wpadnie Ci w oko.
Na razie zbieram i przetwarzam całkiem spore ilości pomidorów i ogórków.
A zbiory są takie co kilka dni.

Dla tych co kochają liliowce ciąg dalszy moich milusińskich.




















I coś dla miłośniczek róż.
Fresia, stara odmiana, ale bardzo wdzięczna i niezawodna.
Ma dobre zdrowie, bogato kwitnie za pierwszym razem i dosyć długo.
Powtarza kwitnienie bez problemu po zasileniu, plamy łapie dopiero pod koniec sezonu.
U mnie wyprowadzona na pienną, zimuje bez okrycia, tylko pod kopczykiem, ale rośnie pod ścianą tuj, które osłaniają ją przed mrożnymi wiatrami zimą.



Pewno znana już wszystkim Lavender Ice.
Bardzo dobra różyczka rabatowa, pod każdym względem.
Nie przypala jej słońce jak Novalisa, zdrowa do jesieni, niezbyt wysoka o mocnych sztywnych pędach.
Cukierkowe kwiaty w odcieniach fioletu, długo utrzymujące się na krzewie.
Polecam każdemu kto kocha kwiaty w tym kolorze.
Zimuje pod kopczykiem bez problemu.


Ice Flower Circus to całkiem ładna panienka.
Obficie kwitnie, zdrowie w miarę dobre, ale mogłoby być lepiej, zimowanie pod kopcem w gruncie jej wystarcza.
Jest dość niska i nadaje się na sam przód rabaty, albo do pojemników na taras.
Miłe dla oka kwiaty w niedużych bukietach ale bez zapachu.
Nie wiem dlaczego zrobiłam jej tylko jedno zdjęcie.

Coquette des Blanches to róża historyczna.
Ma trzy sezony i jakoś nie może pokazać się z tej najlepszej strony.
Kwiaty różnią się między sobą czyli nie weszła jeszcze w okres stabilizacji.
Trudno więc powiedzieć coś o niej konkretnego.
Jedynie plusem jest powtarzanie kwitnienia i dobra zdrowotność.
Także zimowanie bez okrycia nie sprawia żadnego problemu.




Grażyna.
kogro-linki
kogro-linki
- JAKUCH
- Przyjaciel Forum - gold

- Posty: 33423
- Od: 19 paź 2008, o 21:39
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: Bytom
Re: Bez chemii w kogrobuszu
Grażynko podpisuję się obiema ręcami pod Twoim wpisem. Odczuwam to samo dlatego w tym roku mam trochę swoich ogórków .Nie są to jakieś wielkie ilości, bo tam gdzie miałam zamiar je posadzić to ślimory urządziły mi pogrom .Miały się wspinać po bluszczu od sąsiada który przechodzi na moja stronę .Niestety wszystkie sadzonki mi pożarły.Muszę jednak przygotować im odpowiednie miejsce dlatego jesienią wykopię Marcinki i posadzę za siatką.To ładne lecz zbyt ekspansywne rośliny jak na mój ogródek .Wypróbowałam kratki takie bambusowe i z powodzeniem sie po nich wspinają te sałatkowe .Wysiałam je najpierw w ażurowej skrzynce, a jak podrosły i wykopałam czosnek poszły na jego miejsce razem ze skrzynką .Teraz ogórki wiszą nawet na krzaczkach porzeczek i są pyszne .O liliowcach nie trzeba nic pisać, bo wszystkie są cudowne .Wczoraj dosadziłam parę nowych, bo wymieniłam się ze znajomą zrobiliśmy machniom.Posadziłam je przed piwoniami pod płotem sąsiada i chyba reszta z rabatki też tam pójdzie ,bo gdy skończą kwitnąć piwonie zakwitną liliowce i znów będzie kolorowo
-
kropelka
- Przyjaciel Forum - gold

- Posty: 5532
- Od: 30 kwie 2008, o 13:05
- Opryskiwacze MAROLEX: 0 szt.
- Lokalizacja: śląskie
Re: Bez chemii w kogrobuszu
Grażynko, sama nie wiem co najpierw chwalić czy pomidorowe plony, czy piękne liliowce? Smaka sobie narobiłam
Ja swoim liliowcom powycinałam tu i ówdzie liście. Niektóre już miały sporo zaschniętych, a po kwitnieniu to takie sterczące badyle mnie denerwuje. Szykuje się do przeszeregowań w ogrodzie, tnę sekatorem, nożycami co się da. Do grubych pniaków muszę zatrudnić ślubnego z piłą 
- evikc
- 500p

- Posty: 872
- Od: 18 lis 2010, o 00:22
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: Irlandia, Waterford
Re: Bez chemii w kogrobuszu
Koteł się znalazł, nie było go 5 dni, wrócił bardzo wchudzony. Teraz ma taką traumę, że jak otwieramy drzwi na zewnątrz to on od razu ucieka na górę. Chodziliśmy i nawoływaliśmy codziennie dalej i chyba to go naprowadziło na dobry kierunek. Piękne masz pomidorki, a o liliowcach nawet nie wspominam.
Zaglądam tu też często ze względu na twoje piękne róże (szkoda,że nie możesz wrzucić trochę ich zapachu), kochm je bez wzajemności, zawsze mi chorują. U mnie też się pomidorki udały, z korzeniowych to tylko ładne mam buraczki, a i jeszcze pięnie się zapowiadała cebula, ale w ciągu kilku dni pleśń się wdała na szczypior i zaschła. Planuję dokupić jeszcze jedną folię i prawie wszystko będę miała w środku, na zewnątrz tylko seler, pietruszka, buraczki, cebula i bób. W tym roku lipiec był bardzo ciepły i parny teraz w sierpniu prawie nie pada i wciąż ciepło, co na Irlandię niesłychane. Pozdrawiam ciepło.
- anabuko1
- Przyjaciel Forum - gold

- Posty: 17435
- Od: 16 sty 2013, o 17:19
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: lubelskie/ Chełm
Re: Bez chemii w kogrobuszu
Fajne zbiory pomodorowe,
Ja też trochę ich mam.I fajnie takie swoje- najlepsze!!
Duzo jeszcze pięknych liliowców ci kwitnie.
I róze też śliczne
Ja też trochę ich mam.I fajnie takie swoje- najlepsze!!
Duzo jeszcze pięknych liliowców ci kwitnie.
I róze też śliczne
- Ignis05
- Przyjaciel Forum - gold

- Posty: 8313
- Od: 16 gru 2009, o 14:08
- Opryskiwacze MAROLEX: 1 szt.
- Lokalizacja: Niedaleko Gdańska
Re: Bez chemii w kogrobuszu
Grażko
u mnie też w pewnym momencie poznikały z oczka wszystkie żabowate i traszki.
Może też je coś przestraszyło ?
Jak się zbliżałam do oczka, to zawsze jakaś żabka dawała susa do wody a tu nagle nic.
I tak było przez kilka tygodni lata.
Dopiero od kilku dni jakaś na nowo zagościła, bo znowu słyszę tylko plusk, gdy dochodzę do oczka.
Tylko czy w mojej okolicy mógł pojawić się zaskroniec ?
Na zdjęciach liliowce Ed Murray i Bella Lugosi niewiele się różnią. A jak jest na rabacie ?
Mam podobny do nich ale pewnie żaden z nich.
Piękne pomidory.

u mnie też w pewnym momencie poznikały z oczka wszystkie żabowate i traszki.
Może też je coś przestraszyło ?
Jak się zbliżałam do oczka, to zawsze jakaś żabka dawała susa do wody a tu nagle nic.
I tak było przez kilka tygodni lata.
Dopiero od kilku dni jakaś na nowo zagościła, bo znowu słyszę tylko plusk, gdy dochodzę do oczka.
Tylko czy w mojej okolicy mógł pojawić się zaskroniec ?
Na zdjęciach liliowce Ed Murray i Bella Lugosi niewiele się różnią. A jak jest na rabacie ?
Mam podobny do nich ale pewnie żaden z nich.
Piękne pomidory.
- Blueberry
- Przyjaciel Forum - gold

- Posty: 6658
- Od: 7 kwie 2013, o 22:34
- Opryskiwacze MAROLEX: 1 szt.
- Lokalizacja: woj.dolnośląskie
- Kontakt:
Re: Bez chemii w kogrobuszu
Szkoda że lato ucieka tak szybko
a potem zimne miesiące będą się ciągnąć i ciągnąć...
Ale to dobrze, że pokaz kolorów nadal u Ciebie trwa, jest przepięknie
oczywiście liliowce
Śliczna ta żółta róża, takie bezproblemowe są najlepsze 
?Nadzieja to jest kwiat, który zakwita i rośnie gdy inni go podlewają.? Charles Martin
Truskawkowa działka cz.3 Zielona ferajna cz.4
Pozdrawiam, Natalia
Truskawkowa działka cz.3 Zielona ferajna cz.4
Pozdrawiam, Natalia
- mamafrania
- Przyjaciel Forum - gold

- Posty: 3864
- Od: 13 paź 2011, o 13:50
- Opryskiwacze MAROLEX: 1 szt.
- Lokalizacja: Mazowieckie
Re: Bez chemii w kogrobuszu
Grażynko,liliowce, moje ukochane
.Wsztkie piękne, bez wyjątku.
Warzywka z własnej uprawy są niepowtarzalne, najlepsze, najzdrowsze.
Warzywka z własnej uprawy są niepowtarzalne, najlepsze, najzdrowsze.
- kogra
- Przyjaciel Forum

- Posty: 36510
- Od: 30 maja 2007, o 18:02
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: Cieszyn
Re: Bez chemii w kogrobuszu
Jadziu - ja staram się mieć jak najwięcej własnych warzyw i ziół.
Przynajmniej wiem co jem.
Też robię redukcje powtarzających mi się roślin i tych, które ledwo dyszą.
Jak nie chcą rosnąć to nie będę za nimi płakać.
Widać mój teren im nie odpowiada.
Na szczęście jest w czym wybierać.
Mariolko - fakt, ja też pozrywałam suche liście i część suchych badyli po kwiatach.
Ale mam sporo nasienników, więc je zostawiam, może będą chętni.
Niedługo też ruszę z sekatorem w ogród jak tylko skończę z przetworami.
Ewka - ooooo
jaka miła wiadomość, zguba się znalazła, to dobrze.
Pewno radości i głaskania było co nie miara.
Mnie też niektóre róże chorują, ale pod koniec sezonu już się tym nie przejmuję, zbieram tylko opadnięte liście i wywalam.
U Ciebie ciepło za to u nas zimno i pada.
Ja tez mimo szklarni dostawiłam mały foliak, coraz trudniej coś wyhodować pod chmurką ze względu na zachłanne ptactwo, ślimaki i pogodę.
Aniu - anabuko - no pewnie że swoje najlepsze i nie przenawożone.
Liliowce już przekwitły, to tylko wspomnienia.
A będzie tego sporo, bo zrobiłam im dużo zdjęć i mam co wstawiać.
Róże też zaczynają powtarzać, więc nie jest jeszcze pusto na ogrodzie.
Krysiu - wszystko jest możliwe.
Skoro u mnie w centrum miasta jest zaskroniec, to dlaczego nie miałby być u Ciebie na działce.
Ed Murray jest mniejszy od Belli i wyższy, więc się różnią z daleka.
Czarnych liliowców jest sporo, wiec może masz inną odmianę, chociaż oba są bardzo popularne.
Natalko - to prawda, zima długa i ciągnie się niemiłosiernie.
Pogoda też nie nastraja optymistycznie.
Ale póki co cieszmy się latem.
Aniu - mamafrania - moje też ulubione i niezastąpione.
Stale powiększam kolekcję, chociaż ostatnio nie mam już gdzie sadzić.
Co do warzywek to święta racja, nie ma jak swoje.
No to sezon pomidorowy czas zacząć.
Oto MOJA POMIDOROWA LANDIA.
Zacznę od gigantów jakie mi urosły.
Chociaż nie przepadam za takimi pomidorami, ale zdarzyło się ich kilka, tutaj dwa największe.




Jak wiecie zakręciłam się w tym sezonie pomidorowo sadząc aż 40 odmian.
Nie będę przedstawiała wszystkich, tylko te, które są godne uwagi.
Które ujęły mnie smakiem, wyglądem, plennością i zdrowiem.
Było kilka wpadek z odmian nieustalonych, ale ogólnie eksperyment się udał.
O smaku nie będę pisała bo to indywidualna kwestia.
Ktoś, kto nie je słodyczy lub nie przepada za nimi będzie chwalił że słodkie, a ktoś kto uwielbia słodycze i dużo ich je powie że kwaśne.
To pierwsza część mojej pomidorowej listy, bo stale jeszcze się tworzy.
Nie wszystkie pomidorki są zdegustowane i czekają na swoja kolejkę.
Poniższe odmiany polecam za inne cechy sprawdziły się pod każdym prawie względem.
To pomidorki dla każdego, od zwykłego zjadacza chleba po konesera smaku.














Krzewy tych pomidorków zawiązały sporo owoców i długo opierały się choróbskom a zaatakowane opryskane były tylko Miedzianem 1 raz na początku, potem 2 razy herbatką tymiankową HT i czosnkiem naprzemiennie.
To cała jak do tej pory ochrona niechemiczna jaką zastosowałam.


















Najlepiej wiązały rosyjskie odmiany i syberyjskie, tym w zawiązywaniu owoców nawet chłód nie zaszkodził.
Nieżle wypadły stare odmiany z czasów Inków, Amiszów czy Azteków a mam odmianę nawet z 1898 roku.
Niestety te posadzone bez okrycia zaatakowała zaraza i jedynie można było je uratować zrywając owoce do dojrzenia w domu.
Reszta pod okryciem ma się dobrze i mimo obrywanych liści nadal rośnie a niektóre nawet wiążą nowe owoce.
Tak więc nadal cieszę się świeżymi pomidorkami i zajadam, chociaż powoli zaczynam odczuwać sytość.
Pewno jeszcze długo będą dawały owoce, bo nie zanosi się na kataklizm mimo złej pogody.
Owocują też koktailówki, te nie do zdarcia a mam też kilka odmian, które w następnych postach pokażę.
Dalej kwitną i owocują ogórki, mimo że też już część liści oberwałam, aż sama się dziwię, jakie są wydajne, pewno w przyszłym sezonie zrobię im taki sam ranking, jak w tym pomidorom.
I to tyle na razie , ciąg dalszy w następnych postach.
Przynajmniej wiem co jem.
Też robię redukcje powtarzających mi się roślin i tych, które ledwo dyszą.
Jak nie chcą rosnąć to nie będę za nimi płakać.
Widać mój teren im nie odpowiada.
Na szczęście jest w czym wybierać.
Mariolko - fakt, ja też pozrywałam suche liście i część suchych badyli po kwiatach.
Ale mam sporo nasienników, więc je zostawiam, może będą chętni.
Niedługo też ruszę z sekatorem w ogród jak tylko skończę z przetworami.
Ewka - ooooo
Pewno radości i głaskania było co nie miara.
Mnie też niektóre róże chorują, ale pod koniec sezonu już się tym nie przejmuję, zbieram tylko opadnięte liście i wywalam.
U Ciebie ciepło za to u nas zimno i pada.
Ja tez mimo szklarni dostawiłam mały foliak, coraz trudniej coś wyhodować pod chmurką ze względu na zachłanne ptactwo, ślimaki i pogodę.
Aniu - anabuko - no pewnie że swoje najlepsze i nie przenawożone.
Liliowce już przekwitły, to tylko wspomnienia.
A będzie tego sporo, bo zrobiłam im dużo zdjęć i mam co wstawiać.
Róże też zaczynają powtarzać, więc nie jest jeszcze pusto na ogrodzie.
Krysiu - wszystko jest możliwe.
Skoro u mnie w centrum miasta jest zaskroniec, to dlaczego nie miałby być u Ciebie na działce.
Ed Murray jest mniejszy od Belli i wyższy, więc się różnią z daleka.
Czarnych liliowców jest sporo, wiec może masz inną odmianę, chociaż oba są bardzo popularne.
Natalko - to prawda, zima długa i ciągnie się niemiłosiernie.
Pogoda też nie nastraja optymistycznie.
Ale póki co cieszmy się latem.
Aniu - mamafrania - moje też ulubione i niezastąpione.
Stale powiększam kolekcję, chociaż ostatnio nie mam już gdzie sadzić.
Co do warzywek to święta racja, nie ma jak swoje.
No to sezon pomidorowy czas zacząć.
Oto MOJA POMIDOROWA LANDIA.
Zacznę od gigantów jakie mi urosły.
Chociaż nie przepadam za takimi pomidorami, ale zdarzyło się ich kilka, tutaj dwa największe.




Jak wiecie zakręciłam się w tym sezonie pomidorowo sadząc aż 40 odmian.
Nie będę przedstawiała wszystkich, tylko te, które są godne uwagi.
Które ujęły mnie smakiem, wyglądem, plennością i zdrowiem.
Było kilka wpadek z odmian nieustalonych, ale ogólnie eksperyment się udał.
O smaku nie będę pisała bo to indywidualna kwestia.
Ktoś, kto nie je słodyczy lub nie przepada za nimi będzie chwalił że słodkie, a ktoś kto uwielbia słodycze i dużo ich je powie że kwaśne.
To pierwsza część mojej pomidorowej listy, bo stale jeszcze się tworzy.
Nie wszystkie pomidorki są zdegustowane i czekają na swoja kolejkę.
Poniższe odmiany polecam za inne cechy sprawdziły się pod każdym prawie względem.
To pomidorki dla każdego, od zwykłego zjadacza chleba po konesera smaku.














Krzewy tych pomidorków zawiązały sporo owoców i długo opierały się choróbskom a zaatakowane opryskane były tylko Miedzianem 1 raz na początku, potem 2 razy herbatką tymiankową HT i czosnkiem naprzemiennie.
To cała jak do tej pory ochrona niechemiczna jaką zastosowałam.


















Najlepiej wiązały rosyjskie odmiany i syberyjskie, tym w zawiązywaniu owoców nawet chłód nie zaszkodził.
Nieżle wypadły stare odmiany z czasów Inków, Amiszów czy Azteków a mam odmianę nawet z 1898 roku.
Niestety te posadzone bez okrycia zaatakowała zaraza i jedynie można było je uratować zrywając owoce do dojrzenia w domu.
Reszta pod okryciem ma się dobrze i mimo obrywanych liści nadal rośnie a niektóre nawet wiążą nowe owoce.
Tak więc nadal cieszę się świeżymi pomidorkami i zajadam, chociaż powoli zaczynam odczuwać sytość.
Pewno jeszcze długo będą dawały owoce, bo nie zanosi się na kataklizm mimo złej pogody.
Owocują też koktailówki, te nie do zdarcia a mam też kilka odmian, które w następnych postach pokażę.
Dalej kwitną i owocują ogórki, mimo że też już część liści oberwałam, aż sama się dziwię, jakie są wydajne, pewno w przyszłym sezonie zrobię im taki sam ranking, jak w tym pomidorom.
I to tyle na razie , ciąg dalszy w następnych postach.
Grażyna.
kogro-linki
kogro-linki
- JAKUCH
- Przyjaciel Forum - gold

- Posty: 33423
- Od: 19 paź 2008, o 21:39
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: Bytom
Re: Bez chemii w kogrobuszu
Grażynko ruskie z pewnością wytrzymałe wiadomo oni mają inny klimat.Sibirskij Skorospelyi chyba najbardziej plenny patrząc na fotki .Skąd wzięłaś takie nasiona z tamtych czasów
Ciekawe jakie ogórki są bardzo plenne bo szukam takich .Moje na rabatkach dalej zawiązują owoce jak pomidory tak i ogórki .Dzisiaj znów zrobiłam słoik .Jednak liscie mają już zdewastowane lecz owocują to szkoda ich obrywać .Swoje pomidory i ogórki pryskałam tylko Bioseptem niczym innym i po ostatnich deszczach dostały choroby


