Jagna -malwa, szczególnie ta różowa, jest urocza. Grube , sztywne pędy, mocny kwiat, fantastyczna. Włazi trochę na Irenę, ale za chwilę coś wymyślę, żeby i różyczki było widać.
Basiu - tegoroczna śliwka to klęska urodzaju, chętnie podzielę się owocami

A Tobie proponuję, byś jabłuszko sama skosztowała. Pamiętasz, co się stało, gdy Ewa się nim podzieliła ( to w nawiązaniu do słów Jagny).
Jadziu - moja biała porzeczka też jest zdecydowanie słodsza od czerwonych, ciekawe dlaczego? Takiej różnicy w ubiegłym roku nie było, a może ja ich nie pamiętam? Z Burgundem mnie zasmuciłaś, liczyłam, że szybko zakryje drewniany domek ogrodowy. Posadziłam go w miejscu, gdzie słońca jest naprawdę niewiele, chciałam uzyskać ten ciemny kolor kwitów. Teraz myślę, że brak słońca może mu utrudnić rozwój.
Miłko - gdyby Ci jednak zabrakło owocu, to daj mi znać. Druga śliwa ( węgierka) ma niewiele owoców, więc powideł nie zrobię, bo te jednak z niej powinny być zrobione. Zostanie mi chyba zrobić śliwowicę, tylko gdybym ją zrobiła, starczyłoby do końca życia.
Majko - no to już, na co czekasz? Chyba, że wpadniesz na śliwki - to jeszcze trzeba poczekać.
Iwonko - u ciebie M. zjada śliwki, u mnie osy i szerszenie. Ot, człowieczy los. Borówki natomiast zjadają dzieci, oczywiście, jak im je zerwę, bo ich rączki do takiej ciężkiej pracy nie przywykły.
Cały dzień leje i wieje. Jest więc czas, by pokazać te różyczki, których jeszcze nie pokazywałam.
Nadia R. jest ze mną drugi rok, w ubiegłym się aklimatyzowała i nie niemalże nie kwitła. W tym też szału nie było, to jej maksymalne kwitnienie w czerwcu, krótko i nędznie, a przecież jest taka piękna!
Tę piękność już kiedyś pokazywałam, to też dwulatka. Cały czas myślałam, że to Cherry Lady, ale gdy ją porównuję, nie jestem tego wcale pewna. Jednak się różnią.

cham Pride
Nothingham Pride została w tym roku kupiona w Obi, była z etykietą, więc myślę, że to ona. Rozkwitła całkiem fajnie, zbudowała też ładny krzaczek. Jeśli będzie taka, na jaką się zapowiada , to razem z Capitol Hill , okaże się strzałem w dziesiątkę.
Olimpisches Feuer przesadziłam jesienią w inną część ogrodu. Ale prawdę powiedziawszy zastanawiam się, czy w ogóle jest dla niej miejsce. Mała, niepozorna, krótko kwitnie. Zdjęcie nieco przekłamuje kolor.
Pascali to kolejna marketówka z Obi. Nie zrobiłam zdjęcia wtedy, gdy biel kwiatów była nienaganna, a szkoda, bo róża rewelacyjna. Kwitła najobficiej z wszystkich posadzonych , tej wiosny. Może nie wyrosła, ale na to przyjdzie czas. Duże kwiaty zwracały uwagę nawet przy niewielkim wzroście.
I ostatnia świeżynka, to Patricia Kent - też ma duże, piękne kwiaty w delikatnym, spokojnym kolorze żółci. Dosyć długo kwitła jak na tak małą jeszcze różyczkę. Już czekam na przyszły sezon, żeby móc ją oglądać w pełnej krasie.
A teraz prawdziwy hit - trzyletnia różyczka o wysokości 30-40 cm! Tom-Tom, kto go ma, ten wie, że zdecydowanie powinna być wyższa! Dwa lata rosła w innym miejscu, no słowo rosła jest tu powiedziane na wyrost - ona siedziała w ziemi. Za punkt honoru postawiłam sobie, że ją odreanimuję. Jesienią ze słonecznego miejsca została posadzona w półcień i w końcu zobaczyłam jej kwiaty. Czy warta była czasu? Jeszcze nie wiem. Jak ostanowi rosnąć, zostanie, jej wybór, szansę miała.
