Niestety wiekszość padła - miałam ponad 20 odmianowych skrętników i kilka tych zwykłych. Niektórych nawet kwitnień nie widziałam...

Został jeden u mamy w pracy, nie wiem nawet jaki. Zobaczmy, jak zakwitnie
Tak mi się życie poukładało, że w październiku 2013 roku musiałam wyjechać za granicę, wróciłam w lipcu tego roku. Roślin domowych miałam ponad 100, część sprzedałam na szybko przed wyjazdem, resztę zostawiłam pod opieką mamie i teściowi. Niestety wiekszość z nich nie przetrwała. Oczywiście nie mam ani do mamy, ani do teścia o to pretensji żadnych. Tym bardziej, że mogli powiedzieć, że nie będą się nimi zajmować i też musiałabym to uszanować.
Co do ekologicznego ogródka, to zgadzam się z Tobą w 100%

Tak, jak pisałam, moi rodzice uprawiają takowy od wielu lat - tylko na własne potrzeby. Nawet nawóz mają od krówek sąsiada. Podobnie z owocami - maliny, truskawki, drzewa owocowe - nie stosujemy żadnej chemii. Plon z pewnością jest o wiele słabszy, ale na nasze potrzeby wystarcza. Przy czym oczywiście zadrza się tak np., że tylko kilka śliwek jest zdrowych, resza robaczwa. Ale to nas nie zniechęca. I tak wystarczająco dużo chemii jest we wszystkim innym... Dlatego też postanowiłyśmy z mamą powiększyć warzywnik o pomidory i papryki (w tym roku było tylko chili). Rodzice nie mają już tyle sił, co kiedyś. Obiecałam pomóc, więc mam nadzieję, że w przyszłym roku będziemy cieszyć się smakiem własnych. Zresztą tam, gdzie mieszkam nie mam ani miejsca, ani możliwości uprawiać czegokolwiek, więc chętnie pomogę
Tak, tak natura potrafi nas zaskoczyć

, u nas na oborniku kilka lat temu wyrosy sobie dwa pomidorki
Również trzymam kciuki za Twój ogródek
