Kochani,
Nawet nie wiecie, jak bardzo rozkoszuję się wiosną

Dni nareszcie są dłuższe, temperatura powyżej stopni
Ostatnie tygodnie to naprawdę ciężki dla mnie czas. Praca, praca, praca - czy to już pracoholizm? Oby nie !!!m Oby to tylko trudne dobrego początki
Byłam ostatnio na bardzo fajnym szkolenie, takim troszkę psychologicznym. Jako zadanie domowo mieliśmy zdobić listę rzeczy, na którym poświęcamy bardzo dużo czasu a które niewiele wnoszą w nasze życzcie lub też generują nam dużą porcję stresu - powinniśmy ograniczać takie rzeczy do minimum.
Wyszło na to, że mam bardzo duża rzeczy, dla których poświęcam czas a które niewiele wnoszą dla mnie dobrego.
Jestem duchem społecznika, mocno angażuję się w ruchy społeczne i większość z tych działań dale mi radość, siłę i kopa na przyszłość. Niestety, okazało się, że jedna rzecz, której poświeciłam masę czasu, nie dała mi nic, poza przygnębieniem i nerwami - jako członek zarządu mojego ROD (i PZD mazowieckiego) spędziłam wiele godzin na działaniach, największy sukces, przekształcenie ogrodu z czasowego w stały, i co mam w zamian ach...szkoda gadać. Zrezygnowałam więc z tych "zaszczytnych funkcji". Decyzja ciężka ale dziś, uffff, jak mi lekko na duszy.
Na mojej liście była jeszcze jednak kwestia, która bardzo mi ciążyła. Moja przyjaciółka. Od jakiegoś już czasu byłam uwikłana w sprawy, którymi ja, jako człowiek, nie kieruję się. W efekcie tych spraw, moja przyjaciółka wykupiła na dla nas wycieczkę zagraniczną. Super co? Tylko, że razem z nami miał jeszcze jechać "jej przyjaciel". Bardzo źle mi z tym było, bo przecież znam jej męża!!! Ale nie umiałam odmówić.... Przez miesiąc biłam się z myślami. Już nie wspomnę o tym, że jestem z mężem 17 lat i nie zdarzyło nam się spędzać wczasów bez siebie .... Nawet nie wiecie, jak mi ciężko było. Tydzień temu jednak powiedziałam, że ja nie mogę, nie chcę i nie pojadę... Efekt - straciłam przyjaciółkę... odzyskałam spokój.
Warto czasem pochylić się nad sobą
No dobra, dość tych rozważam, bo wieje nudą
Święta tradycyjnie. Piątek spędziłam w kuchni a moja rodzinka na "szmatce" - wysprzątali wszystko

Kochani są! W niedzielę pojechaliśmy do mojej rodzimy, bo przecież pora rozwieść zaproszenia na komunię. I tak minęła nam niedziele. Za to dziś pełen relax

Późne śniadanie a potem działka. Zabraliśmy obiad ze sobą. Bosko było. Cieplutko,

, bajecznie. Dziś postanowiłam przyciąć róże. Inaczej nie będę miała kiedy. Niestety okazało się, że dwie mi przemarzły doszczętnie. No cóż, taki żywot ogrodnika... jakieś trakty muszą być
Buziaki dla Was
