Dzień dobry
Zaczynam nieco przewrotnie, bo za oknem mamy deszcz, deszcz i jeszcze raz deszcz. A od jutra śnieg

Powiem wam, że dorosłość jest przereklamowana. Włączyłam dzisiaj Pierwszy Program Polskiego Radia, a tam jak petarda informacja o gwałtownym ochłodzeniu i śniegu. Jak zareagowałam? "Super, jeszcze nam pluchy trzeba.. nie dość, że zimno i wieje to jeszcze będzie waliło mokrą podróbką śniegu". Jak zareagowały moje dzieci? " HURAAAA!!! nareszcie śnieg!! Będziemy lepić bałwana i nareszcie będzie zima i święta!"
Dzieci nie widzą niedogodności. Tego, że ktoś musi biegać po drewno do kominka

odśnieżać chodnik i auto, nie przeszkadzają im kolejne warstwy ciuchów i szaliki obwiązane pod same nosy. Skąd, to przecież niewielka cena za biały puch. Dorośli natomiast mają kolejny powód do narzekania. Ech, najgorsze jest to, że nawet nie zauważyłam kiedy zaczęłam narzekać na zimę

Dorosłość robi z nas zrzędy.. wiem, że nie z wszystkich, ale jednak większość kończy jako zrzędy.. Dlatego jutro mam w planach cieszyć się jak dziecko z każdego małego płateczka. Choćby był największym i najmokrzejszym "płaciochem" tej zimy, choćby spadając na ziemię od razu się roztapiał i powiększał już istniejące kałuże, choćby zamiast pokrywać wszystko delikatną pierzynką pomagał powiększać błotne plamy. Będę się cieszyła i śpiewała z dzieciakami "pada śnieg, pada śnieg, dzwonią dzwonki sań.."
Marto, ty mi nie mów o słodkościach, bo dzisiaj zerknęłam za okno i tak mnie dobiła pogoda, że zabiłabym za ciastko

A nic się człowiekowi nie chce. Dobrze, że usiadłam do komputera i zajęłam się wybieraniem zdjęć wspominkowych, bo letnie widoki trochę podniosły na duchu..
Ola, ty się nie śmiej, podziemie transplantacyjne kwitnie.. a z jedną nerką można żyć

A później co kilka lat po kawałku wątroby, podobno odrasta
A tak poważnie. Ciemierniki nie są jakieś delikatne, po wsadzeniu do ziemi powinny się bez problemu przyjąć. A cena też była dobra. Nic straconego dorwiesz za rok. Ja planuję wiosną dokupić czerwone
Zuza, zobaczymy jak będzie zimowała. Póki co to młody tegoroczny krzaczek. Jak się sprawdzi to zawsze możesz zamówić ją na wiosnę, albo w środku sezonu.. taką już kwitnącą i wabiącą niesamowitym miodowym zapachem

Nie żebym coś sugerowała, ale piękna i zdrowa odmiana
Kolejne róże z cyklu podsumowań:
Astrid Grafin von Hardenberg.
Róża, którą kupiłam (wstyd się przyznać) ze względu na zdjęcie w szkółce. Okazała się być cudem natury bez dwóch zdań. Kwitła niesamowicie aż do palących upałów, które przypalały jej płatki i sprawiały, że nawet w pąkach potrafiła zwinąć się w tzw mumie. A szkoda, bo kwiaty miała duże i ładnie zbudowane. Zapach ujmujący, bardzo intensywny. Chorób na niej nie uświadczyłam. Ani plamistości ani mącznika. Krzaczek szybko przyrastał i wypuścił mnóstwo nowych pędów. Jeszcze u mnie nie zimowała, więc mam nadzieję, że problemów nie będzie.
Augusta Louise
Piękna baletnica, którą mam od dwóch lat. W ubiegłym roku rosła jak szalona, więc w tym sezonie konkretnie ją przycięłam, jak się okazało zupełnie niepotrzebnie, bo susza zrobiła swoje i krzew przystopował. Moim zdaniem upał nie pozwolił wykazać się tej róży. Czerwiec uraczył nas umiarkowanym słońcem, więc kwiaty utrzymywały się przez kilka dni dając czas na przebarwienia, lipiec i sierpień to była jakaś porażka. Kwiat zakwitał jednego dnia, żeby już następnego wyglądać jak staruszek. Wkurzająca sytuacja skutkowała użyciem sekatora. Kilka faktów: kwiaty ogromne i pachnące, odporność na choroby dobra- zauważyłam kilka porażonych plamistością liści. Głownie tych bliżej ziemi, co może mieć związek z ciągłym podlewaniem konewką

Zimuje bez zarzutu pod kopczykiem, startuje bardzo szybko, chyba tylko Alexander McKenzie wypuścił wcześniej swoje pierwsze liście.
Berolina.
Nie mam za wiele do napisania o tej róży. Kupiłam ją jako NN w ogrodniczym i na forum dostała dopiero właściwe imię. Mam ją drugi rok, ale w ubiegłym roku zmieniła miejscówkę i w tym roku długo zbierała się do kwitnienia. Kwiat utrzymywał się dosyć krótko, po dwóch dniach osypywał się sam

Pachnie bardzo delikatnie, a i krzaczek rósł jakoś tak biedniutko. Jak wiecie miejsca nie mam na takie nieciekawe eksperymenty więc tym razem dostała wilczy bilet z rabaty i już miała iść jako kamuflaż obok kompostownika, kiedy teściowa uratowała jej honor prosząc o posadzenie w rabacie przy domu.. Posadziłam więc w dobrej ziemi podsypałam kompostem i daję jej szansę na przyszły rok. Jedyny plus tej róży to zimowanie. Nie miałam do niej serca i nie zależało mi zbytnio na niej.. dostała łopatę kompostu i nic poza tym. Przezimowała bez zarzutu
