Witam Was w ponury i mokry listopadowy dzień...
Mati , Soniu, Asiu , Sabinko dzięki że jesteście i zaglądacie.
Wczoraj padało cały dzień , pogoda przeszła samą siebie. Na zmianę świeciło 2 minuty słońce , co się ubrałam aby wyjść z psem, zaraz uciekaliśmy bo tak zaczynało lać... za parę minut znów słonecznie .I tak przez cały dzień.
Już potem nie robiło mi różnicy czy pada czy nie bo i tak byłam mokra , a włosy jak mokra włoszka.
Ja wiem że roślinki potrzebują wody , ale u mnie może już się dosyć napiły...
Czy ktoś może oczekuje jeszcze deszczu? Chętnie podeślę...
Dziś wcześnie rano , budząc dzieci do szkoły (oj jak się im nie chce wstawać

) za oknem miałam widok choćby z jakiegoś mrocznego horroru...
Potem idąc z psem , nad głową przeleciał mi klucz łabędzi...
W pobliżu jest zalew i tam przez całe lato koczują , bo najwięcej tam ludzi i zawsze coś uda im się wyżebrać do jedzenia. O tej porze roku przelatują w inne miejsce , też niedaleko , tam łączą się dwie niewielkie rzeczki i jest sporo wędkarzy... Zawsze ktoś im coś rzuci do jedzenia . I tak w tym roku dość późno lecą.
Ale to piękny widok , jak lecą tak kluczem , każde na swoim miejscu....
Sabinko, te nasionka jeżówki (co widać napis na kopercie , zresztą podpisywane przez moją Justynę)
to zebrałam pierwszy raz z moich różowych jeżówek. Białą i żółtą kupiłam dopiero w tym roku i ciekawe czy odbiją na wiosnę...Parapetów i ja mam nie dużo , a jak są to też już zajęte...
Ale damy radę , coś się zdejmie , przeniesie , przesunie...nasionka mają pierwszeństwo...
Oby tylko nie były zbyt wymagające i wredne jak to Mati określił...
