Witajcie!
Uprzejmie informuję, że przewracam ogród do góry nogami.
W przerwach zaś czytam fascynujący kryminał, w którym rzecz się dzieje w III Rzeszy. Tam znalazłam kapitalny opis pewnej berlińskiej ulicy:
"W innym mieście każdy dom na Herbertstrasse byłby otoczony kilkoma hektarami trawnika i gęstwą kwitnących krzewów. Ale tutaj, w Berlinie, budynki ciasno upchnięte na parcelach nie zostawiały wiele miejsca na trawę czy bruk. Architektonicznie stanowiły mieszaninę stylów, od palladiańskiego po neogotycki i wilhelmiński. Herbertstrasse jako całość przypominała zgromadzenie starych feldmarszałków i admirałów, ubranych w galowe mundury, których zmuszono do siedzenia na maleńkich, niewygodnych stołkach polowych"
.
Ciekawe jak autor tej książki, posługujący się jak widać bardzo malowniczym językiem, opisałby naszą lub angielską ulicę...
.
Marysiu Ambo, żurawi z wrzaskiem przelatuje nad moją głową coraz więcej, ale pogoda nie skłania do jesiennego pesymizmu. Dla niektórych nadchodzi najpiękniejsza pora roku. Jednak dacznikom, takim jak Ty i Twoje koty, zapewne kiedyś się urwie. Ale przecież możesz sobie siedzieć na Kaszubach dopóki będzie ładna pogoda. Oby jak najdłużej...
Się masz, Lisico!
U mnie lanie już ustało, jest pięknie, co będzie widać na załączonych obrazkach. Od deszczu na szczęście nic nie ucierpiało, wręcz przeciwnie. Jak u Ciebie przestanie lać wszystko się wyprostuje.
Ja z cebulowymi nie szaleję, nie mam do nich zdrowia. Dziś przesadzając różę znowu kilka przedziabałam łopatą

.
Za to
rozy 
. Nie wiem, kiedy moja
Graffin zakwitnie wreszcie, bo pewnie już nie w tym sezonie. Twoja piękna.
Dodawanie ogrodowi dramaturgii idzie nieźle, już wygląda jak po bombardowaniu

, same leje i dziury

, no i pełne wory wykopanych korzeni. O ilości ukatrupionych pędraków nie wspomnę...
Krysiu!
To lato przeleciało beznadziejnie

, i za szybko, i na zajęciach głupiego. Zamiast spotykać się w ogrodach i w cieniu drzew liściastych sączyć coś pysznego, to my, jak kołki, sterczeliśmy z wężami w garści

.
Nie wytrzymałam zobaczywszy te piękne byliny. Fakt. Poza tym ziemia podlana, pogoda sprzyja, trzeba jak najwięcej zrobić teraz, bo nie wiadomo jaka będzie wiosna.
Mnie jeżówki nie porwały, i dobrze, bo utonęłam w kłosowcach

. Hortensji też już nie dokupuję, najpierw muszę uratować (poprzesadzać) te, które ucierpiały tego lata. A rożowa drzewkowata zwyczajnie mi się nie podoba.
Już widzę, że i Twój i mój ogród zmienią się...

.
O RENKU nawet nie myślę, może pojadę na Kaszuby. Na razie nie mam potrzeb roślinnych.
Wandeczko!
Kłosowców nabyłam w sumie pięć i ciągle mi ich mało. Mam w sumie pięć odmian, choć najbardziej zachwycają mnie te stalowo szare i niebieskie. W tym roku nieco podeschły, może susza jest też przyczyną Twoich niepowodzeń z nimi.
Dzięki za uznanie dla ogrodu

. Róże starają się jak mogą. Przoduje oczywiście
Avalon i
Garden of Roses.
Anko, miłośniczko wesołych kolorów! O ile w Twoim ogrodzie podobają mi się, to w domu bym ich pewnie nie zniosła. Mój dom jest biały

.
Pysznogłówki nie mają w moim ogrodzie łatwego życia. Fioletową stratowały koty, różową pożarł mączniak, trzecią zabiła susza, więc aż się prosiło wziąć tę, która wpadła w ręce. Białej nie chcę, bo brzydko przekwita, jak większość białych kwiatów. O ich żarłoczności będę pamiętać, zawczasu nagromadzę dla nich "schabowych"

.
Słonecznik, zaiste, cudny.
Margo!
To słonecznik
Double Whammy, bylina i to śliczna! Tak się w szkółce rzucał w oczy, że nie sposób było mu się oprzeć. W dodatku świetnie się komponuje z kłosowcami, których nic nie przebije! Nie dziwię się, że Ciebie też wzięły...

. Ja też mam piaszczystą glebę, ale one sobie radzą. A o
Avalonie mogę śpiewać hymny pochwalne. Tę piekielną suszę i palące słońce zniósł fantastycznie, on i
Lavender Ice 
.
Fajnie, że wpadłyście, bardzo proszę nie omijać zielonych pokoi, bo się Szuwarek i Ibrakadabra zdenerwują
. A teraz spać!!!
Jutro będzie piękny dzień, więc do miłego -
Jagi