Witajcie, Rodacy!
Zauważyliście, jak wczoraj zatrzęsła się ziemia? A powinniście, bowiem Żywiec oderwał się od Beskidów i niespodziewanie znalazł się na Kaszubach
. Mam tu na myśli cudowne spotkanie z Daffodilem w bajkowym tajemnym ogrodzie Lisicy. W naszych annałach zostanie odnotowane jako Wydarzenie Roku!!!
Beskidy i Kaszuby na jednej ławeczce
A tu Daffo wypowiada zaklęcie "Jakby tak udało się sprasować tę Polskę, żeby nasze dwie piękne krainy na stałe były blisko siebie...
".
Daffodilku Kochany! Wielkie, serdeczne, gorące dzięki i takież buzaki
.
Do następnego razu.
........................................
Justynko, wszyscy, u których choć raz lunęło, mogą się zaliczać do grona szczęściarzy. Ja, niestety, nie

.
Jaka to wielka racja z tą jazdą angielskich ogrodników na dawnej opinii! Powszedniość zilustruję po uporaniu się z obróbką zdjęć.
La Roche Guyon, wredne różysko! Ale ja się zemszczę, przesadzę go gdzieś w kąt i już.
Dzieciarami się nacieszyłam, ale i zmęczyłam nielicho. Nie przywykłam do czwórki drobiazgu

.
Efektem wyjazdu z piekarnika do chłodziarki i z powrotem do piekarnika jest przeziębienie, którego nie mogę się pozbyć.
Marysiu Małopolska, Twoja machająca łapka towarzyszyła mi przez cały pobyt w UK. Dzięki!
Prawda o angielskich ogrodach jest prozaiczna. Powstała cała masa programów, w których właściciela zapraszają wziętych ogrodników, żeby im zamienili śmietnisko w coś na kształt ogrodu. Takim programom wróżę świetlaną przyszłość. Jest tu co robić, oj, jest. Pokażę, naturalnie i to, co ładne, i to, co brzydkie. Sprawiedliwie

.
Sweety, nie wiem, kiedy to przeczytasz, bo wyczytałam, że teraz Ty wojażujesz, ale prawda jest taka, że wszystko jest względne. I ze wszystkim, jeśli za dużo, to niezdrowo.
Dopóki tam było chłodno i słonecznie, było dobrze, ale kiedy się na dobre rozpadało - chciało się stamtąd uciekać.Dobrze, że to nastąpiło ostatniego dnia pobytu...
Muffinko, wiesz co? To, co susza wyprawia z naszymi ogrodami, w głowie się nie mieści. Cieszę się, że spotkanie z
Daffo odbyło się na Kaszubach (tak dla
Daffo było bliżej i wygodniej), świeżych, zielonych i bujnie kwitnących, bo zielone pokoje przedstawiają obraz nędzy i rozpaczy

. Ale nie będę biadolić, bo całe forum aż się trzęsie od biadolenia.
Teraz wieczorkami i u nas da się lekko zmarznąć, ale kiedy uda się zmoknąć...?
He, he,
Sabinko, padać w moim mieście nie będzie, nie ma się co łudzić. Dalej schniemy z godnością, ja i zielone pokoje

.
Będzie relacja, będzie. I z tych ładnych, i z tych ładnych inaczej...
Ech,
Krysiu, taka nasz dola sobacza... Ręce nam chyba do węży przyrosną...

.
Deszczu na eksport mi nie dali, skąpi Angole

. A sami trawniczki mają cud miód

.
No, widzisz,
Jagno? Z tymi BLEDAMI to już nie śmieszne, to
debilitas mentalis po prostu

. I jak to się ma do naukowych teorii, że wystarczy pierwsza i ostatnia litera?
No, nie pada, kruca fuks, i co poradzisz? Wódki się tylko napić, bo za chwilkę i ratować nie będzie czego...
A Anglikom i tak jest za dobrze, więc chociaż bocianów niech nam zazdroszczą

.
Dorotko, pamiętasz taką piosenkę?
"W dziwnym mieście, w którym nigdy deszcz nie pada
i gdzie ratusz ulepiony jest z cynfolii,
co dzień rano kolorowy kram rozkłada
potargany stary handlarz parasoli."
To ja właśnie w takim dziwnym mieście mieszkam. I Ty też?
PS. A z tą wizytą w Gdańsku - trzymam Cię za słowo

. I daj Boże lepszych okoliczności przyrody...
Mój ogród, mimo wysiłków osób, które się nim opiekowały, podupadł strasznie. Ale jedno stworzenie okazało się jak zwykle niezawodnie piękne. Co? Oczywiście Avalonek
.
Pozostaje mi pozdrowić Was serdecznie, zapewnić, że na forum będę już regularnie i bez błędów...
.
Dzięki i do miłego -
Jagi