Dorotko  
  ależ kwitną te róże u Ciebie teraz.   
 
Tylko podziwiać i 
troszeczkę pozazdrościć .  
 
Od mojego ostatniego napisania też u nas nie spadła kropla deszczu.  
 
Mam chyba podobnie jak u Ciebie, taki właśnie mikroklimat. 
Wszędzie pada a u nas dalej susza. A do tego teraz jeszcze wieje suchy wiatr.
A wiesz, że tam w tym ogrodzie , gdzie zauważyłam Princess Aleksandrę of Kent,
wszystkie te angielki były raczej wysokie.
Rosły na takiej tłustej, wyłożonej grubą warstwą ściółki z kompostem i obornikiem ziemi.
Dobrą prezencję zawdzięczały temu, że rosły w dużych grupach i otaczały je niższe 
żywopłoty z lawendy , kocimiętki lub bukszpanu, kryjące ich "drapakowate doły". 
Fakt, że był dostęp do każdej róży, żeby np dołożyć jej tego kompostu. 
 
