Elu! Dzięki!
Hortensja piękna! Zaczynają mi się podobać fiolety. Moja mini rabatka pod altaną gdzie posadziłam Veilchenblau będzie biało filetowa.Posadziłam już liliowca w tych kolorkach.
Cool Blue Breeze
Aniu piękny ten liliowiec , i wielka kępa , pięknie wygląda jak kilka kwitnie jednocześnie , jak będziesz go dzieliła to jestem chętna , też bym zrobiła takie połączenie ,
Cool Blue Breeze jakie ma duże kwiaty ?
Elu!
To chyba jest miniaturka. Liście wąziutkie o wys ok 60 cm. Kwiaty mają średnicę ok 5-6 cm. Małe jest piękne.!
Jest naprawdę uroczy. Już go podzieliłam więc jak będziesz chciała to daj znać.
Aniu!
Masz naprawdę piękną kolekcję lilii i liliowców. Bardzo mi się podoba Twój ogród przez tą różnorodność roślin a liliowce rozrosną się zanim się obejrzysz.
Specjalnie pokazałam zdjęcia archiwalne moich dwóch liliowcowych rabat ,żeby pocieszyć takich niecierpliwych jak Ty. Sama też taka jestem. Chciałabym mieć efekt już, natychmiast.
A kto by nie chciał mieć na wczoraj takiego efektu......
Ja też z tych niecierpliwych, ale ogród mnie jej nauczył.
Twoje siewki superowe , wszystkie bez wyjątku.
A lilie wprost gigantycznie wysoko Ci urosły w tym upale.
Zostawiasz je na zimę w gruncie czy wykopujesz ?
Grażynko!
Jestem bardzo dumna z tych moich lilii. Pękam z dumy jak sąsiadki przychodzą je podziwiać.Łodygę u podstawy ciężko objąć dłonią ale nie wiem czym je podpierać bo nawet metalowe paliki kupione w LM nie zdały egzaminu. Te upały nie wyszły na dobre ani liliom ani liliowcom. Lilie więdły w oczach i nie pomagało podlewanie jak na drugi dzień dowaliło 36 stopni.
Wszystkie moje lilie zimują w gruncie ale widzę,że orientalnie niezbyt lubią spać w ziemi nawet pod kołderką z kory. Przetrwały zimę ale kwitną o wiele gorzej niż zaraz po posadzeniu.
Masz prawo być z nich dumna.
Moje też w tym roku zmarniały i nie kwitły tak obficie jak w zeszłym.
Podlewanie w te upały prawie nic nie daje i mam ten sam efekt co u Ciebie.
Aż boję się myśleć co będzie jak na termometrze stuknie czterdziestka.
Chwilowo wywiało mnie na drugi koniec świata ale nie rozstałam się z roślinkami. Podglądam cudze ogrody i jestem tak nimi zauroczona,że muszę Wam pokazać kilka fotek.
Dziś odbyliśmy spacer po małej angielskiej mieścinie, którą nazwałam Angielskim Chochołowem.
Miniaturowe ogródki, kamienne murki i soczyście zielone zadbane trawniki. Każdy najmniejszy skrawek ziemi zagospodarowany roślinkami. Budleje Davida rosną tu w prawie każdym ogrodzie. Nie widziałam ani jednego liliowca! Tak samo nie widziałam jeszcze słynnych angielskich róż.
Ławeczka z palet na skraju parkingu.Marzy mi się taka do ogródka.Pomalowana na biało z zieloną poduchą wyglądałaby nieźle.
Na pierwszym zdjęciu na domku - żółta skrzynka, w której znajduje się defibrylator Mieścina oddalona od większego miasta o kilkanaście mil.
Budka telefoniczna jakich wiele... W tej znajdowała się miejska biblioteka
Ten widok też mnie złapał za serce. Oczywiście piesek dostał ode mnie na jedzonko.
Słynne angielskie przedogródki......teraz już ich coraz mniej.
Z tym większą przyjemnością obejrzałam zdjęcia.
Takie widoki to prawdziwy rarytas.
Te łany lawendy na dojściu do domu - bezcenny widok.
Grażynko!
Może w większych miastach ta tradycja powoli zanika natomiast tu gdzie mieszkamy to mała miejscowość gdzie są same osiedla typowych angielskich domków. Mini przed ogródek i mini ogród na tyłach domu. Każdy z nich wypielęgnowany do granic możliwości. Każdy centymetr ziemi wykorzystany na nasadzenia. Tam gdzie miejsca jest mało posadzone są pnącza wspinające się po ścianach.
Przeważają rośliny zimozielone: bukszpany, miniaturowe iglaczki, juki, trawy, uzupełniane nasadzeniami jednorocznymi. Zauważyłam,ze w sklepach ogrodniczych mało popularne są donice z tworzyw. Włókninę kokosową sprzedają na metry. Wyściela się nią ażurowe donice i uzupełnia ziemią. Wygląda to estetycznie a kwiatom chyba służy. Lawenda jest tu bardzo popularna. Chyba służy jej tutejszy klimat. A te ich trawniki...
Aniu!
W tej miejscowości każdy domek miał nazwę kwiatów. Ten był lawendowy.Przy makowej chatce maki już przekwitły ale wyobrażam jak to musiało wyglądać wcześniej.
Tak .....wiem że w Anglii to takie maciupkie ogródki na osiedlach, ale przechadzanie się tymi uliczkami to czysta przyjemność.
Rób więc jak najwięcej zdjęć bo oglądanie takich miejsc nigdy się nie znudzi.
Szkoda, że u nas nie ma takiej tradycji bo kraj wyglądałby pięknie i kolorowo a ludzie czuliby się złączeni z naturą.
Wiadomo bowiem od dawna, że ogrodnictwo łączy ludzi i sprawia że stają się lepsi.
Aniu śliczne są angielskie ogródki. Ta stodoła (?) porośnięta pnączem wygląda obłędnie! Jak i biblioteka w budce! I tak sobie myślę, że tam mają tak mało słonecznych dni a tak dużo deszczowych a lawendy jednak pięknie rosną!