Odrobina deszczu i to wcale nie intensywnego i pleśń szerzy się na różanych kwiatach

Z samej Laguny wycięłam dziś wiaderko kwiatów. Szczerze to nie spodziewałam się, że taka odrobina deszczu jej zaszkodzi, wydawała mi się taka odporna w zeszłym sezonie, ale winę zwalam na ogromną ilość kwiatów w klastrach, więc te wewnętrzne po prostu nie dały rady. Eden Rose wygląda nadal świeżo - to znowu zapewne zasługa częściowego zadaszenia. Na niektórych zostały już ostatnie pączki, ale za chwilę rozkwitną lilie i będą umilać oczekiwanie na kolejne kwitnienie róż. Żałuję tylko, że lilii mam tak mało. Zaczynają też fuksje, a to moje kolejne oczka w głowie - muszę wreszcie porządnie im się przyjrzeć, bo na niektórych pojawiły się mszyce - rok temu fuksje oszczędziły, tłumaczę sobie, że było mniej róż, to i ogólnie mniej mszyc.
Madziu - rok temu Liczi też przeszedł przemianę w nagusa, ale w rękach fryzjerki

Przyznaję, że choć z narzędzi służących do cięcia dobrze w dłoniach leży mi jedynie sekator (a i tak nie zawsze)

jestem zadowolona z efektu. Pyszczek golę od dawna sama - jemu włos rośnie również na pyszczku i po miesiącu niegolenia wygląda bardzo nieestetycznie. Sznaucer z brodą to co innego, ale chiński grzywacz już niekoniecznie

Madziu, to nawet nie chodzi o to, czy jestem zwolenniczką formowania czy nie. Po prostu tego nie potrafię

Jeszcze przycięcie wierzchołków tuj w linii (prawie że) prostej jakoś ogarnę, ale kształt takiej Coniki to już mnie przerasta

Z chemii tak jak pisałam użyłam raz czy dwa gotowy spray na mszyce, bo już nie dawałam rady. Na grzyba tylko octan wapnia, HT i z rzadka Biosept. Giardiny mam dwie, ta starsza dopiero rozwija pączki i jak porównuję do tej 100% to mam spore wątpliwości. Zobacz niżej na zdjęciu i oceń sama. Jeszcze się pocieszam, że może po regularnych podtopieniach rok temu i przesadzeniu pąki ma trochę zmienione... Rok temu ta wątpliwa podtapiana słabo kwitła, a patrząc na stare zdjęcia już sama nie wiem. Niektóre kwiaty jakby zbliżone wyglądem do Giardiny. No właśnie - zbliżone... Cóż, najwyżej będzie kolejna do identyfikacji. Szkoda, bo liczyłam na mega efekt dwóch Giardin rosnących obok siebie. Ale do pomyłek już przywykłam - grunt, że kolor pasuje
Iwonko- miło to czytać
Grażynko - Giardina po opadach miała może 3-4 kwiaty z początkami pleśni. Tak więc nie najgorzej. Pachnie delikatnie i przyjemnie po zbliżeniu nosa do kwiatu - dziś sprawdzałam

Może jak wyjdzie słońce zapach będzie bardziej wyczuwalny - nie pamiętam, jak było rok temu.
Aniu - wróciłaś - cieszę się! A jak Twoja Rosarium Uetersen spod tarasu? Zdaje się ma podobne warunki do mojej (mało słońca) - czy się mylę?
Elwi - kulkowałam różne róże, ale jeśli obudzono by mnie w środku nocy i spytano - która róża najlepiej zareagowała na kulkowanie, z zamkniętymi oczami, półprzytomna wymamroczę: CPM! No dobra, po chwili wymienię jeszcze kilka innych

U mnie odwaga kolorystyczna? A ja powiedziałabym, że tchórz jestem - róże upycham z różami, czerwienie z czerwieniami (i pochodnymi a dla mnie pochodna to również np. pomarańcz)

Gdybym miała jeszcze bardziej zastanawiać się, pewnie miałabym teraz z 20 sztuk, bo nic by do niczego nie pasowało.Przyznaję, miewam zawsze straszne wątpliwości z zestawianiem kolorów. Powiem więcej - uważam, że po prostu tego nie potrafię, a już w ogóle "na sucho", na podstawie np. zdjęć. Ale jeśli wyjdę z założenia, że jeśli np. taka Augusta Luise miewa domieszkę pomarańczu i różu, to dlaczego nie zestawić jej z inną pomarańczową? Z drugiej strony kochana jak popatrzymy jakie kolory zestawia się teraz np. w modzie, to te nasze ogrodowe wątpliwości wydają się wręcz śmieszne

Zwłaszcza, że przyroda rządzi się trochę innymi prawami. Chciałabym mieć wszystko dobrane w dobrym guście, ale z drugiej strony jestem zbyt zachłanna na kolory
Bouquet Parfait - róża, od której bije jakiś przenikliwy chłód. Też macie takie wrażenie? Opady zniosła idealnie, zero spleśniałych kwiatów:
Różyczka, która miała być L.D. Braithwaite - okazuje się prawdopodobnie jakąś czerwoną wielkokwiatową. Kwiat większy od Ingrid Bergman, pachnie delikatnie - propozycje na jej imię mile widziane:
Opita deszczem w zwisie, ale łodyga bardzo cienka, więc cudów nie ma:
Emilien Guilot (a w zasadzie jej resztki) w towarzystwie doniczkowej lilii jeszcze po poprzednich właścicielach:
Flammentanz:
Na lewo Giardina, na prawo Giardina. Ta po lewej pączki ma zupełnie nie
giardinowate
Louise Clements - kwiat w angielskim stylu, ale ma zdecydowaną przewagę nad angielkami - choć młoda, trzyma się sztywno
Lubczyk - nie przepadam za nim w kuchni, więc z rzadka skubany szaleje - ma grubo ponad 2 metry i całkiem sympatycznie kwitnie:
Pastella wreszcie się wybarwiła - w takiej wersji przypomina mi trochę moją Pashminę:
Szczyt
Pomponci. Jeden z tych pędów najprawdopodobniej na skutek dużych wahań temperatury jakiś miesiąc temu pękł na długości kilkunastu centymetrów. Wahałam się - wyciąć czy nie. Zapaćkałam Funabenem i udało się - pęd żyje i kwitnie
Ostatki clematisa Vyvyan Pennell - prawie miesiąc cudnego kwitnienia
Intrygująca Evelyne Dheliat:
Ostatnio najczęściej podczas upałów na kamiennych schodach na taras, ale też często na roślinach widuję małe czerwone pajączki. Są tak malutkie, że ledwo widoczne gołym okiem. Po rozgnieceniu zostaje krwista plamka. Parę razy miałam przyjemność poczuć moc ugryzienia tego małego robaczka
Czy to mogą być przędziorki? Zdjęcia niestety nie jestem w stanie zrobić, są za małe. Przędziorki podobno są niewidoczne gołym okiem. Może ktoś wie, co to może być?