Witam wieczorową porą.
Karolino 50 metrów mojego wężyka też nie jest lekkie, ale jak go już zaciągnę, to mogę podlewać do woli i nie muszę co chwilkę wracać po wodę. Niby działka nie jest długa, ale i tak można się ułazić do bólu.
Marysiu tamaryszek jeszcze różowy, ale już zaczyna przekwitać i obawiam się, że do soboty nie wytrzyma.
Orlik taki najzwyklejszy sam się zasiał. Kolor ocenisz sama w sobotę.
Azalia zadowolona, ale za to rodek obok niej nie bardzo. Gubi liście i pąki kwiatowe. Chyba takiego już kupiłam. Mam jednak nadzieję, że się zadomowi.
Tereniu dziękuję w imieniu azalki.

To młodziutka roślinka i już się postarała. Szkoda tylko, że one tak krótko kwitną.
Jadziu moje miały by większe szanse na ukorzenienie, gdyby ich kret nie wysadził. Ty masz złote łapki do ukorzeniania i na pewno Ci się ukorzenią.
Kasiulko oj omijania to jest sporo, ale cudeniek to u mnie nie ma.
Staram się sadzić w rabatach odgrodzonych od trawy kamieniami, bo wcześniej bywało, że kosiarka sięgnęła za daleko.
Dzisiaj pogoda była w kratkę . Troszkę pokropiło, ale nawet kurzu z parapetu nie spłukało, więc wężykiem trzeba było lać. Przy okazji podlewania okazało się, że karczownik powiększył zasięg swoich działań. Pod strumieniem wody mój ogród się zapada. Nic nie działa na tego gada.
Coby nie było tak fajnie , to wszystkie trzy moje srebrne świerki chorują i na grandę gubią igły. Okazuje się, że nie tylko moje, tylko większość w okolicy.
Masakra jakaś. Ale będzie pusto jak trzeba będzie je wyciąć.
W dodatku chwaściska rosną na potęgę, kreciska ryją mi w grządkach, sucho okropnie, a mnie łepetyna naparza.
No dobra koniec narzekania.
Kilka fotek na dobranoc.
