Wczoraj po kilku dniach deszczu wreszcie odpuściło, rzuciłam się więc w grządki jak szalony ogrodnik...o czym za chwilę
Romek - ja tez się zgadzam, co do róż

ale muszę namierzyć lilię Chopin; mogłaby sobie rosnąc w dobrym towarzystwie
Aniu - to my tak, jak Twoi teściowie, tylko że my mieszkamy bardzo blisko naszego domku na wsi, no i ...ach, nostalgia mnie naszła...nie obok Białej
W każdym razie to też jest dla nas argument - co tu robić w zimie? Chyba odśnieżać
Dorotko - mam taki tajny plan....ciii...bo deklarowałam, że już koniec z nowymi różami...żeby jesienią kupić jeszcze jedną
Aniu, mam nadzieję, że u Ciebie tez juz ładna pogoda; a co do deszczu - to widzę, jak niektóre rośliny na tym skorzystały np. rododendrony i ketmie; widzę dopiero teraz, że ich nie rozpieszczam podlewaniem...
A co do wczorajszych działań - na pierwszym miejscu długiej listy była rabata żwirowa, która ostatnio zasłużyła na mało zaszczytny tytuł
rabaty wstydu...nie było to może aż tak bardzo widoczne, bo i tak jest zarośnięta wszelakim dobrem, w gąszczu którego dodatkowe chwasty nie rzucały się aż tak bardzo w oczy
Ale oto dowody:
[IMG]http://
images69.fotosik.pl/30/cdb613c8c0459ce7med.jpg[/IMG]
A swoją drogą...ładny oset wyhodowałam, prawda?
Chociaż i tak największym chwastem okazała się...macierzanka...

której kępka nie dość, że rozrosła się do monstrualnych rozmiarów , to jeszcze zaczęła się wysiewać wszędzie wokół i niedługo miałabym tam niezłe poletko.
W każdym razie - może trudno w to uwierzyć - z tego kawałka została wywieziona prawie taczka chwastów!
No a potem rzuciłam się na, przylegającą do powyższej, rabatę za oczkiem wodnym (która - jako że mało widoczna - była zawsze odkładana na później), zawadziłam z lekka o samo oczko, wycinając przekwitłe rośliny i usuwając jakieś chwasty, które się
zalęgły w strefie przybrzeżnej... aby potem się przenieść do warzywniczka w celu odchwaszczenia...a, i jeszcze wyrwałam chwasty na jednej małej rabacie i...zrobiło się ciemno
No w każdym razie teraz to wszystko wygląda chyba lepiej?
