Ja w tym roku dość oryginalnie uprawiałam kalarepę. Raczej nie polecam, opisuję tylko jako ciekawostkę.
Posadziłam rozsadę kalarepy między burakami, ale zrobiłam to zbyt późno, bo nie mialam czasu, więc kalarepa wyciągnęła się i od spodu zdrewniała, miałam ją wyrzucić, ale machnęłam na nią ręką, bo byłam ciekawa co bedzie dalej. Akurat po przesadzaniu nastąpły wielkie upały, więc pomimo osloniecia baldachimem z włókniny rozpiętej na palikach i podlaniu sadzonki straciły wszystkie liscie. Po upałach nastąpiły burze i powodzie, kalarepa wypusciła nowe liście a potem śliczne zgrubienia powyżej zdreniałej częśći, więc wyglądała śmiesznie- na takiej długiej nóżce. Sukcesywnie zjadaliśmy ją, ale i tak połowa została i te kalarepy znów zostawiłam swojemu losowi ( bo pojechałam rodzić dzidziusia

)
Kiedy wreszcie miałam czas zajrzeć do warzywnika kalarepy porosły jak walce, na starych zgrubieniach u góry rosły nowe, stopniowo drewniejące a jescze wyżej nowe itd. . W środku miały pyszne chrupiace "serce", ale trzeba je było rozciąć maczetą ;)
Zebrałam taczkę, bo pomyśłam, że taka zdrewniała przezimuje i bedzie dla świnek morskich. Jak na razie zimuje świetnie, tylko świnki morskie mają konkurencję, bo im wszyscy podjadają kalarepki
