Jestem tutaj nowa chociaż przywitałam się w odpowiednim do tego miejscu i chciałam się z Wami podzielić moimi doświadczeniami z jeżami. Opowiem w skrócie bo na całość pewnie nie starczyłoby miejsca
![Wink :wink:](./images/smiles/icon_wink.gif)
Znalazłam na ogródku dwa lata temu pod koniec sierpnia malutkiego jeżyka, był w opłakanym stanie, w oczkach, uszach i wszędzie miał larwy much a ważył tylko 180 gram. Wziełam miseczke z wodą letnią i pędzelkiem wymywałam mu te świństwa.Pojechałam do lecznicy ale coż...nie za bardzo wiedzieli co mają poczynić dali mi numer do pana z Krakowa(pogotowie dla jeży Igliwiak)mówiąc, ze pewnie nie przeżyje
![cryy ;:145](./images/smiles/crybaby.gif)
. Zadzwoniłam, podałam adres mailowy i dostałam szeroką instrukcje jak postępować. Jeżyk przeżył(dostał imie Jeżusz
![gwizdanie ;:224](./images/smiles/whistling.gif)
) za dwa miesiące ważył już 700 gram i był naszym ulubieńcem. Wypuściłam go do ogrodu robiąc prowizoryczny domek w którym zawsze wieczorem zastał świeżą wode i przysmaki. Tak nawiasem mówiąc mąż sie śmiał, ze jego tak nie karmie jak Jeżusza. Jeże nie jedzą ślimaków ani dżdżownic tzn. nie powinno im sie ich dawać bo roznoszą choróbska, owady owszem. Mój uwielbiał mięso wołowe mielone, karmę Kitty kat, żółtko, biały ser i mieszankę studencką(orzechy, rodzynki).Kupiłam mu nawet w zoologicznym drewnojady ale chyba był na nie za mały bo patrząc na mnie sie odsuwał he he chyba sie ich bał. Wszystkie te wiadomości mam z pierwszej ręki i dlatego jeśli ktoś by znalazł malenstwo albo w zimie jeza dorosłego służę pomocą bo tak jak mówię mam obszernego maila dotyczącego karmienia, leczenia i opieki nad tymi stworzonkami. Radość jest niesamowita z uratowanego życia.
pozdrawiam wszystkich zawirusowanych ogrodem.
Violka